- Michał Malinowski od 5 lat samotnie przemierza morze i oceany. Robi to na zbudowanym przez siebie jachcie.
- W kwietniu przebywał w Puerto Vallarta, a potem dopłynął do Markiz - grupy wulkanicznych wysp na Oceanie Spokojnym.
Michał Malinowski i jego podróż
5 lat temu Michał Malinowski zbudował mały jacht i ruszył nim z Polski w poszukiwaniu przygód. Na jego wodnym szlaku znalazło się już wiele ciekawych miejsc. W kwietniu przebywał w Puerto Vallarta, którego popularność, jako turystycznego celu wakacji, zaczęła się od znanego filmu "Noc iguany" z Richardem Burtonem i Avą Gardner. W połowie miesiąca opuścił meksykańskie miasto i popłynął w dalszą podróż.
- Na szczęście ten pierwszy tydzień był pogodowo bardzo lekki. Ocean był bardzo łaskawy, wiatry były słabe, ale na tyle silne, że dało się żeglować - powiedział Michał.
Od czasu do czasu na jachcie pojawiali się pasażerowie na gapę.
- To były głuptaki, które bardzo często używały mnie jako darmowej podwózki, i bardzo mi umilały czas swoim towarzystwem. To są strasznie zabawne zwierzęta, mają coś takiego niesamowicie śmiesznego w spojrzeniu. Poza tym dosyć często odwiedzały mnie latające ryby. Najczęściej w nocy i najczęściej wtedy, kiedy właśnie próbowałem spać, ucinać sobie te swoje krótkie drzemki. Spadały na pokład i się tam trzepotały - wyjaśnił podróżnik.
Trudności podczas podróży
Gdy po kilku dniach minął wyspę Socorro, wpłynął w obszar, nad którym rozciągał się pas burz.
- Na początku, kiedy wyładowania atmosferyczne były jeszcze dosyć daleko, mogłem korzystać z internetu i z podglądu satelitarnego, więc patrzyłem, gdzie tworzą się najgorsze chmury, gdzie jest najwięcej wyładowań atmosferycznych i próbowałem uciekać przed tymi wyładowaniami. I tak uciekałem przed tą burzą przez 12 godzin. To było spore wyzwanie. Jestem padnięty. Nie mam siły na koniec - powiedział Michał.
Przyznał, że choć w trakcie zawirowań pogodowych towarzyszył mu spory lęk, to nie sparaliżował go na tyle, by nie mógł działać i podejmować decyzji.
- Z jednej strony to doświadczenie uczy pokory, ale z drugiej strony nauczyło mnie też zaufania do siebie. I bardzo, bardzo mi to potem pomogło, ponieważ po tej burzy przyszły kolejne burze, a kiedy już wyrwałem się z tego obszaru burz, no to wpadłem w obszar, w którym tego wiatru z kolei było bardzo mało i był przeciwny prąd. I w pewnym momencie bałem się wręcz, że zacznie mnie z powrotem spychać w stronę tych burz, więc trzeba było sobie z tym też radzić - powiedział.
Gdy już wydawało się, że pogoda zacznie sprzyjać żeglowaniu, pojawił się ogromny wiatr.
- Wyrywało mi rumpel z ręki i nie byłem w stanie sterować, a łódkę kładło na boku tak, że pół pokłady zalewała woda. Ocean nie dał mi karty ulgowej. Przeczołgał mnie przez chyba wszystkie stany emocjonalne, które jestem w stanie sobie wyobrazić - od przerażenia, lęku, złości, frustracji, a czasami nawet przez zachwyt - powiedział Michał.
Po tych przygodach aktor dotarł do Markiz, które stanowią bramę do Pacyfiku Południowego.
- Przede mną są setki, tysiące wysp, na które tak normalnie nie ma dostępu, na których zachowało się dużo autentyczności i ja przynajmniej bardzo głęboko wierzę w to, że gdzieś tam kryje się na nich magia. Teraz na pewno odpocznę i się w końcu wyśpię, ale nie mogę się już doczekać jak ruszę, żeby tej magii szukać - stwierdził.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki znajdziesz na Player.pl.
Zobacz także:
- Michał Malinowski miał "randkę" z... wielorybem. To nie jest sztuczna inteligencja
- Michał Malinowski odwiedził świat wielorybów. "Same inicjują kontakt z człowiekiem"
- "Wielki błękit". Michał Malinowski o podróży do Polinezji Francuskiej
Autor: Izabela Dorf
Reporter: Michał Malinowski
Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN