Mieszkańcy Warszawy zostali zaproszeni przez jedną z poznańskich firm do udziału w akcji "Zdrowe Mazowieckie". Organizatorzy spotkania zapewniali, że na miejscu będą mieli możliwość skorzystania z porad ekspertów medycznych. Upominkiem dla gości miał być pulsoksymetr.
- Miało być badanie, rozmowa, wskazanie pewnych problemów, a na końcu jakiś prezent. On jednak nie był najważniejszy. Chciałem spotkać się z lekarzami – żali się pan Artur. Organizator imprezy nie zastosował się także do obostrzeń związanych z pandemią.
- Pytałem, ile tam będzie osób. Usłyszałem, że pięć. Okazało się, że było ok. 25 osób – opowiada pan Grzegorz. Na miejscu okazało się, że lekarzy nie będzie.
Spotkania prozdrowotne czy pokazy handlowe?
Zamiast porad lekarskich organizatorzy przygotowali gamę produktów do sprzedaży. Były to garnki, oczyszczacze powietrza, maty masujące i wiele innych.
- Wielokrotnie sprawdzaliśmy, co to są za sprzęty. Na platformach zakupowych bez trudu je odnajdywaliśmy. Okazuje się, że z Chin możemy je ściągnąć za kilkadziesiąt złotych. Seniorom sprzedawane są po ok. 10 tysięcy złotych – zaznacza Katarzyna Szober-Pawletta z Fundacji Fast.
Pan Grzegorz uległ i dokonał zakupu na prezentacji.
- Były maty masujące, odkurzacz wodny, oczyszczacz powietrza. Potem prelegentka opowiadała, że te oczyszczacze pochłaniają wszystkie wirusy. Na koniec usłyszałem propozycję kupna materaca za 10 tysięcy złotych. Odkurzacz, oczyszczacz i garnki miałem dostać gratis. Zgodziłem się. Umowę podpisałem na miejscu – relacjonuje pan Grzegorz.
- O sprawie dowiedziałam się, dzwoniąc z życzeniami urodzinowymi do taty. Zadzwoniliśmy do przedstawiciela tej firmy. Chciałam dowiedzieć się, gdzie możemy odesłać te produkty oraz gdzie możemy odesłać rezygnację z umowy. Zamiast odpowiedzi usłyszeliśmy informację o wysokości kary za zerwanie umowy i straszenie komornikiem. Postanowiłam szukać pomocy – mówi córka pana Grzegorza.
Zamiast lekarza - umowa kredytowa
Chcieliśmy porozmawiać z właścicielami firmy odpowiedzialnej za organizację spotkań. To spółka komandytowa zarejestrowana w Poznaniu. Firma nie istnieje pod figurującym w dokumentach adresem.
- Jak obserwujemy te firmy, które organizują pokazy, i jak odkręcamy potem te umowy kredytowe, to cały czas przewijają się te same nazwiska właścicieli firm. Raz mają firmę o nazwie A, za chwilę B. Jedną zamykają, drugą otwierają. Często pod fikcyjnymi adresami – podkreśla Katarzyna Szober-Pawletta z Fundacji Fast. Skąd tak duża skuteczność w zapraszaniu seniorów na pokazy?
- Oni bazują na tym, że starsi ludzie chcą poprawić swój komfort życia. Każdy ma choroby, bierze leki i chce poprawić jakość życia – tłumaczy córka pana Grzegorza, który ze spotkania wyszedł z kredytem na 10 tysięcy złotych.
- Seniorzy czują się samotni w domu. Chcą wychodzić na spotkania. Są zwabiani tym, że te spotkania mają być na temat zdrowia, więc seniorzy chcą sobie pomóc. Często wychodząc z prezentacji, senior nie ma świadomości, że podpisał umowę kredytową. Myślą, że podpisali odbiór nagrody, że coś wygrali, dostali – dodaje Katarzyna Szober-Pawletta.
Pod adresem siedziby firmy, która sprzedała panu Grzegorzowi sprzęt po zawyżonej cenie oraz namówiła go na wysokooprocentowany kredyt, nikogo nie zastaliśmy.
- Podeszli mnie, zmanipulowali. Dostałem od nich upominek, ale wszystko to im odesłałem. Od takich ludzi prezentów nie chcę – kończy pan Grzegorz.
- Jestem w szoku, jak bardzo ci ludzie potrafią wmówić seniorom, że ci potrzebują rzeczy, których oni wcale nie potrzebują. I jak wielkie to są pieniądze - dodaje córka pana Grzegorza.
Cały materiał na stronie programu Uwaga! TVN.
Zobacz też:
86-latka przeszła 5 kilometrów, by się zaszczepić: "Co w tym dziwnego?"
Nie ma pandemicznego baby boom. "Wiele potencjalnych matek nie chce decydować się teraz na poród"
Obiecywał chorym kobietom idealną sylwetkę. "Poszłyśmy do partacza, który zniszczył nam życie"
Autor: Luiza Bebłot