Nie wdrożyli w lokalu zmian rekomendowanych przez Magdę Gessler. "Ja tej rewolucji nie aprobuję"

Magda Gessler
"Kuchenne rewolucje" w Jeleniej Górze
Źródło: x-news/TVN
W sercu Jeleniej Góry, w miejscu, które miało być nowym początkiem po życiowych zawirowaniach, rozegrał się jeden z najbardziej emocjonalnych odcinków "Kuchennych rewolucji". Magda Gessler przybyła do śniadaniowni Pod Batutą, by pomóc właścicielom w walce o przetrwanie. Jednak zamiast szybkiej, udanej przemiany, widzowie zobaczyli historię pełną trudnych decyzji i rozczarowań. - Życzę powodzenia, ja natomiast tej rewolucji nie aprobuję - skwitowała pod koniec odcinka popularna restauratorka.

Od wrotkarni do śniadaniowni – historia pani Marioli

Mariola, właścicielka śniadaniowni Pod Batutą w Jeleniej Górze, stosunkowo od niedawna prowadzi lokal gastronomiczny. Jej wcześniejszym biznesem była wrotkarnia, która działała wieczorami i oferowała bufet dla gości. Pomysł na śniadaniownię narodził się z potrzeby zagospodarowania porannych godzin. Niestety, los dla obu przedsiębiorstw nie był łaskawy.

- Powódź zabrała wrotkarnię – same zniszczenia, wielkie straty – więc środki, które otrzymałam w formie pożyczki, ulokowałam tutaj, w śniadaniownię – opowiedziała w "Kuchennych rewolucjach" pani Mariola. Pandemia, a potem kataklizm, zmusiły ją do zamknięcia poprzedniego biznesu. Teraz, wraz z partnerem Wiesławem, próbuje ratować nowy lokal.

- Ja tutaj wprowadziłam jedzenie bardziej dla ludzi, którzy dbają o sylwetkę, o zdrowie. Bardzo dobre mamy kanapeczki, które rano sprzedajemy. Sałatki są fajne. Nigdzie nie jadłam takich rzeczy – mówiła pani Mariola.

- Na wynos się fajnie sprzedaje, ale żeby na miejscu była większa konsumpcja, to by na pewno zwiększyło te obroty. (...) Ja sobie po prostu przestałam z tym radzić - dodała właścicielka lokalu.

Pan Wiesław również nie ukrywał obaw: "Czasami się zastanawiamy, że albo będzie kres tego wszystkiego, albo będzie trzeba o czymś innym pomyśleć, jeśli znacząco się nie poprawi. (...) Wiążą nas jeszcze jakieś kredyty, zobowiązania. Nie można tego po prostu zamknąć i koniec. Najpierw trzeba wyjście z tego znaleźć".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:

Na planie nowego sezonu “Kuchennych rewolucji”
Źródło: Dzień Dobry TVN

"Kuchenne rewolucje" w Jeleniej Górze - pierwsze wrażenia Magdy Gessler

Już na początku wizyty Magda Gessler dostrzegła kluczowe problemy lokalu – zbyt krótki czas pracy i długi czas oczekiwania na posiłki.

- To jest pewna śmierć. Normalnie powinno być wszystko otwarte do 22. Wy to miasto stworzyliście. Wy też dyktujecie rytm. A tu chodzi o to, że wszyscy chcą oszczędzić na pracownikach – nie płacić tych godzin, kiedy nie ma dużego ruchu. A nie będzie dużego ruchu, jak nie będzie jedzenia, jak nie będzie oferty, która będzie interesująca – zaznaczyła ekspertka.

Za gotowanie w śniadaniowni Pod Batutą odpowiada pani Małgosia, która – jak podkreślano w programie – bardzo angażuje się w swoją pracę. Jej rozmowa z Magdą Gessler była bardzo emocjonalna.

- Ty bardzo chcesz tworzyć, ale nie masz wiedzy. Ktoś ci nie dał narzędzi. Może ci pomogę? Tylko nie płacz, błagam. (...) I czego płaczesz? Przecież ja ci przyjechałam pomóc, a nie zabijać człowieka i jego pasję – tłumaczyła restauratorka, przytulając zapłakaną panią Małgosię.

Quattro por Quattro – plan na nowy początek

Drugiego dnia rewolucji Magda Gessler przedstawiła koncepcję nowej odsłony lokalu.

- Chciałabym stworzyć miejsce, które ma wybitne składniki i wybitne rzeczy. Twoja restauracja będzie się nazywała Quattro por Quattro, tj. cztery na cztery. I bazą tej restauracji są cztery sałaty – ogłosiła, zwracając się do pani Marioli.

- Wystrój: błękit, róże, kwiatki, słodycz, chatka przyciągająca pary, romantycznych ludzi. Taka z bajki. I uważam, że powinno być otwarte do godz. 10–11 wieczorem. Jedyne miejsce i jako takie się reklamować - dodała Magda Gessler.

Nieudana rewolucja Magdy Gessler

Po miesiącu od kilkudniowej wizyty w Jeleniej Górze i wprowadzonych zmianach Magda Gessler wróciła do Quattro por Quattro, by sprawdzić efekty rewolucji.

Pan Wiesław poinformował: "Powiększyliśmy zespół, dlatego że przybyło pracy do przyrządzania potraw, obsługi ludzi. Mamy nowe osoby".

Jednak menu nie spełniło oczekiwań restauratorki. - Pomieszała pani to. Co to w ogóle ma być – powiedziała Gessler, patrząc na kartę dań. - To są sałatki, które były dotychczas u nas - tłumaczyła pani Mariola.

- Jeżeli ja robię rewolucję, to muszę wiedzieć, co pani dokłada - odpowiedziała gwiazda TVN-u. - Pani dołożyła rzeczy, których ja bym w życiu ze sobą nie połączyła. Te sałaty są po prostu niejadalne. Ale są, bo były i dzieci lubią, i do szkoły biorą. I się uczą w ten sposób złych smaków, i złych nawyków. Tak się nie robi - stwierdziła ekspertka.

Pani Mariola próbowała wyjaśnić podjęte decyzje. - Ludzie do mnie pisali, dzwonili, żeby były sałatki ich ulubione. Te smoothie, te deserki, które tutaj robimy. Oczywiście te sałatki z rewolucji pani Magdy Gessler też się cieszą popularnością, ale muszą po prostu klienci posmakować, bo goście po prostu jeszcze nie znają tych smaków - wyznała właścicielka lokalu.

Kolejnym wyzwaniem dla osób, które tworzą zespół Quattro por Quattro, okazały się również godziny pracy. - W tak malutkim obiekcie, gdzie mamy tylko cztery stoliki, z obiadów nie utrzymamy się. Bardzo wysokie koszty są, więc musi być czynne od rana, bo nie udało się do 23. Od godziny 19 ludzie nie mieli co tu robić. (...) Co tydzień skracaliśmy pracę o godzinę. Okazuje się, że do godziny 18 jest zainteresowanie. Po 18 Jelenia Góra zasypia – mówiła pani Mariola.

Na zakończenie wizyty w lokalu Magda Gessler wyraziła swoje zdanie jednoznacznie, dając do zrozumienia, że nie podpisuje się pod wprowadzonymi w tym miejscu zmianami: "Życzę powodzenia, ja natomiast tej rewolucji nie aprobuję".

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości