Zobacz pierwszą część reportażu >>>
"Pracowałem w piekle i byłem jednym z diabłów", to początek listu do naszej redakcji, który napisał 25-letni Maciej. Zwierzył się, że przez kilka miesięcy pracował w firmie zajmującej się telefoniczną sprzedażą i zdradził obowiązujące w niej, szokujące metody działania.
- Byłem tam tylko trzy miesiące. Już w trzecim miesiącu moja wypłata była 50 proc. większa niż w pierwszym. To była największa wypłata w moim życiu. Tylko co z tego? To są krwawe pieniądze – mówi mężczyzna.
Firma, w której pracował Maciej, zawdzięcza swój sukces stosowaniu systemu technik manipulacji klientów podczas telesprzedaży. Poddani silnej presji ludzie kupują m.in. plastry, które mają zapewnić pozbycie się silnego bólu oraz inne, gwarantujące szybką utratę wagi.
Uwaga! TVN. Rozmowa z telemarketerem
To fragment jednej z rozmów:
- W pana przypadku rekomendowałbym plastry przeciwbólowe, które się odznaczają bardzo dużą skutecznością. Blokują impuls bólowy z miejsca bólu do rdzenia mózgowego. Ten ból całkowicie znika. Cała kuracja to jest 399 zł – mówił telemarketer.
Postanowiliśmy sprawdzić, czy cudowna kuracja odniesie skutek.
- Pani Joanno, kontaktuję się w sprawie kuracji, którą była pani zainteresowana. Rozumiem, że nadal chciałaby pani taką kurację podjąć – zapytał telemarketer.
- Chciałabym coś więcej się dowiedzieć – powiedziała nasza dziennikarka, nie ujawniając, kim jest.
- Taka kuracja to jest kuracja, która jest przeprowadzana za pomocą plastrów transdermalnych. To jest zazwyczaj 100 proc. skuteczność.
- Na początek wezmę dwa opakowania.
- To będzie łączny koszt 272 zł.
Za kolejne 150 zł kupiliśmy opakowanie plastrów przeciwbólowych. Przesyłki dotarły do nas na drugi dzień.
W składnikach był ekstrakt z guarany, ekstrakt z jagód acai, ekstrakt z zielonej herbaty. Składy preparatów były takie same - i na ból, i odchudzanie.
Zapytaliśmy eksperta, czy jest szansa, żeby kupione przez nas plastry, odchudziły albo zwalczyły ból?
- Nie jest możliwe, żeby te substancje działały przez skórę. Przez skórę one się nie wchłoną, nie dotrą do naszego układu krwionośnego – mówi prof. n med. Krzysztof J. Filipiak, farmakolog kliniczny, kardiolog i internista. I dodaje: - To samo w przypadku bólu. Te substancje rzeczywiście czasami mają działanie przeciwbólowe, chociażby pieprz cayenne ma w sobie tego typu substancje, które mogą działać na niektóre bóle powierzchniowe, neuroleptyczne, ale musi to być przyjęte doustnie. Nie możemy tego typu substancji stosować w plastrach. To w niczym nie pomoże, także ilość tej substancji zawartej w plastrze jest bardzo mała. W związku z tym nie można sobie wyobrazić, żeby działało to farmakologicznie.
Kierując się informacjami z opakowania, próbowaliśmy znaleźć producenta cudownych plastrów. W ten sposób dotarliśmy do olbrzymiej platformy hurtowej sprzedaży chińskiej firmy, gdzie niemal identyczne plastry można kupić przez internet. Przy zamówieniu 10 tys. listków, za jeden zapłacimy zaledwie 7 centów, czyli ok. 30 groszy. Oznacza to, że cały kupiony przez nas zestaw wart jest najwyżej kilka złotych. Przy zamówieniu powyżej 30 tys. listków z plastrami, producent wydrukuje na opakowaniach dowolny, wymyślony przez nas, nadruk.
Co na to firma? Tuż przed drzwiami biura, gdzie prowadzona jest telesprzedaż, spotkała nas dziwna sytuacja. Mimo że pracownicy byli w środku, nikt do nas nie wyszedł, a nawet nie odebrał domofonu. Po kilkunastu minutach obok nas pojawili się pracownicy ochrony.
- Nie można tutaj przebywać. Proszę opuścić pomieszczenie – usłyszeliśmy.
"Szatańska loża VIP"
- To, co się działo w zespole, w którym byłem, czyli medycznym, to jest nic w porównaniu do tego, co się działo w zespole ezoterycznym. To była tak naprawdę szatańska loża VIP - mówi pan Maciej.
Najbardziej bezwzględni telesprzedawcy z działu nazywanego ezoterycznym zajmują się sprzedażą, często starszym i schorowanym klientom, przedmiotów, które mają zapewnić zdrowie, miłość, a nawet zagwarantować wygraną milionów w lotto.
Telemarketerów nie zatrzymuje fakt, że ich ofiarom brakuje pieniędzy na podstawowe potrzeby. W takim wypadku stosują szantaż emocjonalny, a nawet krzyczą na klientów.
- Ja w tej chwili nie mam na chleb. Czy pan to rozumie? – tłumaczyła telemarketerowi jedna ze starszych kobiet.
- Pani Heleno, da mi pani dojść do słowa, czy nie, proszę pani? Dziękuję bardzo, bardzo mi miło, ja pani nie przerywałem. Te 399 zł, to nie jest potrzebne mnie, one są potrzebne do wykonania rytuałów. Gwarantuję wygraną do 5 mln zł. Ale do tego potrzebne są artefakty i rytuały.
- Ona [starsza kobieta - red.] nie wie, co kupuje, od kogo kupuje. Nie wie, jakie ma prawa. Nie wie, gdzie może to odesłać w przypadku odstąpienia. Myślę, że organy ścigania powinny dokonać weryfikacji, czy nie doszło do popełnienia przestępstw – mówi adwokat Natalia Seweryn, specjalista ds. konsumenckich.
Z rejestru przedsiębiorców Krajowego Rejestru Sądowego wynika, że działająca od kilku lat firma, należy do mężczyzny i kobiety, a jej prezesem jest 59-letni Wojciech G. Na temat żadnej z tych osób nie sposób znaleźć bliższych informacji, oficjalna siedziba firmy mieści się zaś w ścisłym centrum Warszawy.
- To jest wirtualne biuro. To znaczy, że firma wynajmuje od nas adres korespondencyjny. Nie ma tutaj siedziby jako takiej – usłyszeliśmy. Zostawiliśmy jednak list.
Kierownictwo firmy zaprosiliśmy na rozmowę przed kamerą. Zadaliśmy też kilkanaście pytań, m.in. dlaczego telesprzedawcy gwarantują skuteczność działania produktów, które pomóc nie mogą, na jakiej podstawie obiecują klientom milionowe wygrane i dlaczego stosują w rozmowach silny szantaż emocjonalny. Na nasze pismo nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi.
Pani Halina
Jedną z najokrutniej potraktowanych przez firmę ofiar jest 83-letnia pani Halina. Dotarliśmy do nagrania rozmowy, w której sprzedawca o pseudonimie Sardo, czyli Adrian B. z działu ezoterycznego, przez blisko pół godziny próbuje ją nakłonić do zakupu.
- Widzę tutaj duszę pani syna, przede wszystkim, która bardzo płacze i bardzo chce pani pomóc. Rodzice są też bardzo zrozpaczeni, bo widzę rozpacz u tych starszych dusz – mówił telemarketer.
Spotkaliśmy się z panią Haliną.
- Tak się złożyło, że jestem emerytką i mam niewielką emeryturę, ale czasem tonący brzytwy się chwyta. Nie jestem w stanie dokładnie powiedzieć, ile wyciągnęli ode mnie pieniędzy. Kilka tysięcy złotych to na pewno – przyznaje kobieta.
- Niektórzy załatwiali to bardzo po chamsku. Powiedział mi, że wyśle jakiegoś potępieńca, który uciekł z transportu do piekła. [I jeżeli nie kupię towaru – red.], to ten duch mnie zamęczy. Ale nie zapłaciłam. Powiedziałam, że nie będę więcej tego robić i na razie do mnie się nie zwracają – dodaje pani Halina.
Adrian B. to jedyny znany nam z imienia i nazwiska sprzedawca firmy, który po godzinach aktywny jest w Internecie. Oferuje tam m.in. płatne porady na temat zdrowego stylu życia. Pod pozorem konsultacji na ten temat, udało nam się z nim porozmawiać.
- Drogi panie, nie wiem, o czym chce pan mówić. Jeżeli chcemy rozmawiać o pracy w konsultacji, to jak najbardziej. Pan rozmawia ze mną o jakiś dziwnych kwestiach, więc powiem panu… Nie mogę z panem poruszyć innej kwestii, niźli kwestii, którą się zajmuję, czyli kwestii przywracania… - kluczył B.
- Jeżeli chodzi o pana zarzuty, których nie rozumiem, to nie będę z panem rozmawiał – oświadczył.
- Ja w tej pracy zrozumiałem po raz pierwszy w życiu, że pieniądze to nie wszystko – mówi Maciej. I dodaje: - Wychowałem się w biedzie, potwornej. I tych pieniędzy było zawsze tak mało, że to praktycznie była dla mnie obsesja, żeby kiedyś dorobić się i mieć święty spokój. Móc żyć godnie. I dopiero w tej pracy zrozumiałem, że pieniądze to nie wszystko. Teraz zarabiam kilka razy mniej, ale robię, to, co kocham i nikogo nie oszukuję.
Cały reportaż zobaczysz w serwisie vod.pl oraz na player.pl
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Kulisy wstrząsającego reportażu "Uwagi!". "Pracowałem w piekle i byłem jednym z diabłów"
- Dzwoni numer zaczynający się od +39? Uważaj, to może być oszustwo "wangiri"
- Oszustwo na SMS-a do "mamy" lub "taty". Oszuści są w stanie prowadzić rozmowę w czasie rzeczywistym
Autor: MK
Źródło: Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN