Handlowali narkotykami wartymi setki milionów złotych
Aplikacja Anom miała zapewnić tajną i bezpieczną formę komunikacji dla przestępców narkotykowych. Okazało się, że to pułapka, którą zastawiło na nich FBI we współpracy z policją z całego świata. Korespondencje gangów trafiły wprost do służb.
Uwaga! TVN Handlarze narkotyków wpadli przez internetowy komunikator
W Sądzie Okręgowym w Tarnowie w błyskawicznym tempie, zaledwie po kilku miesiącach procesu, skazano grupę, która rozprowadziła pół tony narkotyków. Dzięki materiałom przekazanym przez FBI nie trzeba było przesłuchiwać wielu świadków. Materiał dowodowy dostarczyli sami handlarze i przemytnicy narkotyków, którzy wymieniali się informacjami przez szyfrowaną aplikację.
- Podejrzani nie posługiwali się slangiem narkotykowym. Mówili wprost o transakcjach narkotykowych, o ilościach, o kwotach. Byli przekonani, że korzystają z pewnej i bardzo bezpiecznej aplikacji – mówi Anna Pałka z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.
W rzeczywistości aplikację Anom kontrolowali agenci FBI.
- To była pierwsza rządowa telefonia stworzona przez FBI, która zapewniała dostęp do sieci komórkowej przestępcom, którzy uwierzyli w jej bezpieczeństwo. Telefon z tą aplikacją kosztował 5,5 tysiąca złotych. Do tego dochodził miesięczny abonament – wylicza Maciej Karmoliński z firmy ForSec.
Czym jest Anom?
Na rozmowę z reporterem zgodził się członek grupy przestępczej, używający stworzonego przez Amerykanów telefonu. Kiedy dzięki informacjom z Anoma został aresztowany, zdecydował się opowiedzieć o procederze.
- Z wyglądu był to normalny, mały telefon. Po zalogowaniu się do niego nie można było dzwonić ani pisać. Aplikacja była zainstalowana pod czymś innym, np. kalkulatorem. Trzeba było wpisać pięć jedynek i znak „równa się” i wtedy logowało się do tej aplikacji – tłumaczy. I dodaje: - W temat wdrożył mnie kolega, kiedy byłem już bardziej zżyty z grupą. Ktoś miał znajomych w Hiszpanii i oni korzystali z tych specjalnych telefonów. Powiedziano mi, że aplikacja jest bezpieczna, że nikt nas nie namierzy, a wiadomości są szyfrowane.
Szyfrowana aplikacja automatycznie nadawała użytkownikom przypadkowe pseudonimy, aby uniemożliwić identyfikację rozmówców.
- Analizując dane, wiadomości i zdjęcia zidentyfikowano wszystkie osoby, które mamy w postępowaniu w charakterze podejrzanego. Te osoby były na tyle nieostrożne, że wysyłały zdjęcia swoje, swoich dzieci, dokumentów czy biletów lotniczych. Na tej podstawie identyfikujemy podejrzanych – wyjaśnia prokurator Anna Pałka.
Przestępcze wątki z całej Polski
Osądzona w Tarnowie grupa działała w całej Polsce. W śledztwie pojawiły się przestępcze wątki dotyczące Olsztyna, Lublina, a także Trójmiasta.
Na północy Polski autorzy reportażu spotykali się z funkcjonariuszem znającym tajniki narkotykowych operacji.
- To jest jawny handel narkotykami. Przemyt idzie z wielkich miast portowych, gdzie to wszystko jest rozładowywane. Są też plantacje na terenie Hiszpanii czy Włoch, ale generalnie jest to przemyt. Mają pieniądze na adwokatów, mają swoje szyfrowane komunikatory – opowiada funkcjonariusz.
Jak ujawniło amerykańskie biuro śledcze, Anom używany był w 90 krajach. Akcja była możliwa dzięki tajnemu współpracownikowi FBI. Cyberprzestępca w zamian za bezkarność nie tylko stworzył aplikację wraz z urządzeniem, ale jeszcze zatrudnił gwiazdy przestępczego podziemia, które zajęły się jej promowaniem i sprzedażą.
- Czuli się na tyle pewni, że utracili coś normalnego dla nich, czyli konspirację. Wydawało im się, że kupili coś pewnego, ekskluzywnego, za co zapłacili, więc mogą korzystać z tego do woli – podsumowuje Maciej Karmoliński z firmy ForSec.
Na całym świcie w pułapkę FBI wpadli nie tylko pospolici przestępcy, ale też dyplomaci, urzędnicy portowi, a także funkcjonariusze policji. Odcinek i inne reportaże Uwagi! można oglądać także w serwisie vod.pl oraz na player.pl
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Pacjenci skarżą się na szpital w Wągrowcu. "Lekarz zaczął na mnie krzyczeć, że jestem u nich"
- Nowe hipotezy w sprawie zaginięcia 16-letniego Krzysia. "Wyglądam na furtkę i czekam aż wejdzie"
- Zagadkowa śmierć po polowaniu. "Stawał się agresywny, bił i dusił"
Autor: Luiza Bebłot
Źródło: Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN