Dwa lata temu pani Barbara przeszła operację usunięcia nowotworu grasicy - grasiczaka. W czasie zabiegu uszkodzony został nerw, przez co kobieta dość często odczuwa ból. W nocy z 17 na 18 października 2019 r., z powodu kolejnego silnego ataku bólu, postanowiła wezwać karetkę. Zespół pogotowia, po zbadaniu pani Barbary uznał, że należy ją zabrać na SOR. Ratownicy podejrzewali u niej zawał serca.
>>> Zobacz także:
- Szybka reakcja ratownika uratowała czteroletnią Dianę. Dziewczynka miała problem z oddychaniem
- Skandal na SOR w Zawierciu. Jak czuje się Paulina po udarze? Rozmawiamy z narzeczonym
- Kolor opaski decyduje, jak długo czeka chory na SOR-ze
W szpitalu otrzymała kroplówki i zrobiono jej kilka badań. Nie została jednak przyjęta na oddział, tylko o godzinie 5.00 wypisano ją do domu. Pani Barbara była w piżamie i miała przy sobie tylko dowód osobisty, poprosiła więc pracowników SOR-u o zorganizowanie transportu. Nie otrzymała jednak wsparcia i sama musiała wrócić do domu.
Zdaniem dziennikarza Pawła Kapusty, szpital powinien pomóc pacjentce:
Praktyka w takich sytuacjach wygląda najczęściej tak, że pracownicy szpitala dzwonią do rodziny i rodzina odbiera taką panią, a jeżeli rodziny nie ma, to dzwonią po taksówkę.
Nasz gość dodał jednak, że karetki nie należy traktować jak taksówki, a za transport sanitarny trzeba zapłacić.
Autor: Gaba Kopyto