1000 km w 10 dni kajakiem
Wojciech Sobierajski i Vania Kohut postanowili zmierzyć się z niecodziennym wyzwaniem. Panowie za celu postawili przepłynięcie kajakiem 1000 km po Wiśle w 10 dni. Wypłynęli z Goczałkowic Śląskich, a ich metą będzie Gdańsk, a konkretni punkt Żabi Kruk. W 9. dniu ich wyprawy, w Tczewie spotkała się z nimi Diana Kautz, która zapytała mężczyzn o to, jak czują się po takim czasie.
Śpimy po 2-3 godziny na dobę, płyniemy po 100-170 km
- powiedział w Dzień Dobry Wakacje pan Wojciech.
Skąd pomysł na kajakarskie wyzwanie?
Ich wyzwanie to walka z czasem, kilometrami i zmęczeniem. Jak się dowiedzieliśmy, na pomysł przepłynięcia takiego dystansu wpadł Wojciech Sobierajski – chodziło o to, żeby zrobić coś ciekawego w życiu. Sam jednak nie byłby w stanie tego zrobić, dlatego potrzebował do pomocy odpowiedniego towarzysza. Jego znalezienie nie było łatwym zadaniem.
Musiał spełniać kilka warunków. Najważniejszy był taki, żeby ta osoba nie wiedziała, na co się pisze. Jak ktoś się zna na pływaniu, to wie, że to jest absolutnie nie do zrobienia. Jest to tak ciężkie, że nikt się na to nie chciał zgodzić
- zdradził pomysłodawca.
Rękawicę podjął jednak Vania Kohut, który razem z panem Wojciechem dzielnie wiosłuje w kajaku.
Kajakarze mają problemy z noclegiem
Każdy dzień oznacza dla obu śmiałków zupełnie nowe przygody. Nie ukrywają jednak, że największe z nich związane są z szukaniem miejsca do noclegu, który choć krótki, pozwala im na regenerację.
Jak płyniemy przez cały dzień, to są przepiękne plaże, przepiękne miejscówki do rozbicia namiotu, ale jak podchodzi właśnie noc i trzeba rozbić ten namiot, to zawsze gdzieś wybieramy miejscówki, gdzie jest błoto po kolano, krzaki
- opowiadał Vania Kohut.
Często zdarza się też, że w momencie, gdy powoli oddają się w objęcia Morfeusza, bobry rozpoczynają hałasować i przeszkadzają im we śnie.
Przeżyli też chwile grozy na początku swojej podróży. Pół godziny przed planowanym startem o 4 rano obudziły ich światła latarek niedaleko namiotu. Już szykowali się na najgorsze i byli gotowi do boju, gdy okazało się, że to tylko osoby kibicujące im w wyzwaniu.
Posiłki podczas wyprawy kajakowej
Pływający kajakiem po Wiśle Wojciech Sobierajski i Vania Kohut nie zapomnieli o zabraniu ze sobą prowiantu, który zapewnia im siły do wiosłowania. Zwolennicy zdrowego odżywiania mogą jednak nie być zadowoleni.
Głównie słodycze. Wzięliśmy po 40 batonów na głowę
- zaznaczył pan Wojciech.
O to, by nie zabrakło im zapasów, zadbali kibice i znajomi, którzy w Warszawie dostarczyli im kolejne produkty spożywcze. Panowie ze sobą mają też gotowe posiłki. Starają się je jeść 2-3 razy dziennie, a w międzyczasie pamiętają również o przekąskach.
Wojciech Sobierajski i Vania Kohut i ich podróż kajakiem przez Polskę
Dzięki swojej wyprawie kajakiem po Wiśle kajakarze mają okazję podziwiać piękno Polski. Podczas rozmowy z Dianą Kautz nie szczędzili słów nad miastami, które jawiły im się z zupełnie nowej perspektywy oraz nad otaczającą ich przyrodą.
Bardzo dużo dzikich zwierząt – sarny, bobry, łosie. Wczoraj widzieliśmy atak orła na mewę. Poza tym fantastyczne krajobrazy
- przyznał.
Na swojej drodze spotykali też ludzi dobrych woli, którzy nie tylko ich dopingują czy pomogli z prowiantem, lecz także zmotywowali do działania szlachetnym gestem, gdy byli u kresu sił. Jedna z osób napisała im bowiem, że jeśli skończą swoją wyprawę szybciej, czyli w 9 dni, to przeleje 1500 zł na dom dziecka. Potem zaczęły się pojawiać kolejni ludzi dobrej woli, którzy postanowili dołączyć się do szlachetnego gestu. Uruchomili też specjalną zbiórkę, której patronuje wyzwanie.
Zobacz też:
Kariera Polaków we włoskiej lidze."Piłkarze są traktowani jak bogowie"
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.
Autor: Wioleta Pyśkiewicz
Reporter: Diana Kautz