Trudna sytuacja
Kalina Kowalik jest pielęgniarką opiekującą się pacjentami w hospicjach domowych oraz koordynatorką innych pielęgniarek i lekarzy działających w ramach takiej opieki nad chorymi. Obecnie pod ich opieką jest łącznie 160 pacjentów.
Są to pacjenci głównie leżący, wypisywani w stanie terminalnym, po leczeniu onkologicznym bądź jeszcze w trakcie leczenia paliatywnego. Większość z nich jest w stanach ciężkich. Przychodzimy do nich do domu i opiekujemy się nimi w domu razem z rodzinami pacjentów. Uczymy rodziny, jak postępować z takim pacjentem, jak sobie radzić
- wyjaśniła.
Ona sama jedna obecnie zajmuje się 32 osobami (12 jest w ciężkim stanie)!
Dzień pielęgniarki
Jak przyznaje Kalina Kowalik, jej dzień zaczyna się około godz. 7.00-8.00 rano. Wtedy układa grafik wyjazdów do pacjentów. Nie każdy z nich ma całodobowa opiekę rodziny, więc też nie wszyscy mogą ją wpuścić do domu. Opieka zawsze zależy indywidualnie od potrzeb chorego.
Są to kroplówki, leki przeciwbólowe, pompy z lekami przeciwbólowymi, tej pracy jest naprawdę bardzo dużo
- podała za przykład.
Opieka w czasie koronawirusa
Kalina Kowalik oraz inne pielęgniarki działające w ramach hospicjum domowego przed każdą indywidualną wizytą muszą założyć nowy zestaw ochronny.
Przebieramy się albo na klatkach schodowych, albo w samochodach i wchodzimy do pacjentów z racji tego, że jest teraz straszny lęk przed koronawirusem
- przyznała.
Dodała, że za każdym razem ich działanie przebiega w sposób jak najbardziej dyskretny. Nie chcą, by dany pacjent i jego rodzina byli potem stygmatyzowani przez innych sąsiadów, od których czasami mogą potrzebować pomocy.
Życie codzienne
Praca pielęgniarki wymaga ogromnej siły fizycznej i psychicznej. Kalina Kowalik ma jeszcze dodatkowo rodzinę – męża i synka. Na szczęście, gdy małżeństwo wychodzi do pracy, opiekę nad chłopcem przejmuje zaprzyjaźniona pani, która np. odrabia z nim lekcje. Sam mąż naszej rozmówczyni wspiera ją w jej działaniu.
Zawozi mnie do pacjentów (…) w wyznaczone miejsce
- zdradziła pielęgniarka.
Potem mężczyzna jedzie do swojej pracy, a ona sama na piechotę udaje się od pacjenta do pacjenta.
Reakcje ludzi
W jednym z artykułów w „Gazecie Wyborczej” ukazał się artykuł o pielęgniarzy i ratowniku medycznym, który przyznał, że z jednej strony słyszy się brawa dla służby zdrowia, a potem jej pracownicy spotykają się z niechęcią. Kalina Kowalik podczas rozmowy wyznała, że jej samej również zdarzyła się niemiła sytuacja w sklepie, gdy robiła zakupy dla jednego ze swoich pacjentów. Jako że było jeszcze przed godziną 12.00 usłyszała, że to nie jest pora dla niej, a potem, że to pielęgniarki (oraz lekarze) roznoszą zarazę.
My nie potrzebujemy braw, my potrzebujemy szacunku
- powiedziała rozmówczyni o takim zachowaniu.
Podkreśliła, że pracownicy medyczni także mają prawo do chorowania, gorszych momentów. Sami też posiadają rodziny i obawiają się o nie, o siebie samych czy pacjentów. Poza tym w przypadku pracy w hospicjum domowym nie zawsze jest pewność, że bliscy chorego nie mieli jakieś styczności z koronawirusem. Sami pacjenci również się boją, chociaż często pielęgniarki są dla nich jedynymi osobami, z jakimi mają kontakt.
Zobacz także:
- Koronawirus zabiera bohaterów. W Polsce zmarł pierwszy medyk zarażony COVID-19
- Samoprzylepna maseczka na twarz. Na taki pomysł wpadła firma z Polski
- Jakie testy na koronawirusa dostępne są w Polsce i które z nich są wiarygodne?
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.
Autor: Wioleta Pyśkiewicz