Małżonkowie z USA zmarli na koronawirusa
Johnny Lee People i Cathy Darlene Peoples z Karoliny Północnej byli małżeństwem 48 lat (50 lat razem jako para). Na dobre i na złe, póki nie rozłączyła ich śmierć. Oboje zmagali się z koronawirusem przez około 30 dni. O ich chorobie w rozmowie z WBTV powiedział syn, Shane. Zakażenie dało o sobie znać najpierw u jego matki. Pojawiły się u niej typowe objawy Covid-19: gorączka i utrata smaku. Dwa dni później symptomy choroby pojawiły się także u jego ojca.
Ich stan nie poprawiał się. Po dwóch tygodniach oboje trafili na oddział intensywnej terapii. Załoga tamtejszego szpitala wykazała się ogromną empatią. Gdy było wiadomo, że koniec jest bliski, małżonkowie zostali umieszczeni w tym samym pokoju. Dzięki temu mogli spędzić ze sobą ostatnie chwile życia. Zmarli w 4-minutowym odstępie czasu, trzymając się za ręce.
Szli ręka w rękę przez te 50 lat
- powiedział Shane.
Pandemia koronawirusa
67-letni Johnny i 65-letnia Cathy doczekali się trojga dzieci i dziewięciorga wnucząt. Śmierć małżonków była ogromnym ciosem dla ich syna Shane'a i całej rodziny. Oboje zostali pożegnani podczas ceremonii pogrzebowej, na której została zachowana zasada dystansu społecznego.
Pandemia zbiera śmiertelne żniwo na całym świecie. W ostatni czwartek, 10 września w Stanach Zjednoczonych z powodu koronawirusa zmarły 1004 osoby. Specjaliści nieustannie apelują o zachowaniu środków bezpieczeństwa zapobiegających rozprzestrzenianiu się koronawirusa. Mowa o m.in. noszeniu maseczek ochronnych czy dbanie o dokładną higienę rąk.
Z powodu koronawirusa zmarł również wujek Jenny Dewan. Szczegóły w materiale:
Zobacz także:
MSZ przedstawiło "pomarańczową listę" krajów zagrożonych zakazem przylotów do Polski
Autor: Wioleta Pyśkiewicz