Jacek Grabowski pochodzi z niewielkiego Sośna w woj. kujawsko-pomorskim, w powiecie sępoleńskim. W 2011 roku w domu dziecka, gdzie był opiekunem, poznał niespełna dwuletniego Łukasza. W 2017 został laureatem Pozytywki Dzień Dobry TVN, czyli wyróżnienia dla tych, którzy swoją energią, pasją, optymizmem i sercem dzielą się z innymi, wspierając i pomagając. Z kolei w 2019 przekazał włosy na perukę do Fundacji Rak'n'Roll.
Jednoosobowa rodzina zastępcza
Dominika Czerniszewska, dziendobry.tvn.pl: Powróćmy do 2011 roku. Dlaczego zdecydowałeś się zostać rodziną zastępczą?
Jacek Grabowski: W domu dziecka, w którym pracowałem, poznałem Łukasza. Bardzo się do mnie przywiązał. Krok w krok wszędzie za mną chodził. Pamiętam, że jak coś przeskrobał w placówce, to później koleżanka z uśmiechem na ustach mówiła: "Ten twój synuś…". Przed świętami poprosiłem panią dyrektor o pozwolenie, aby na Boże Narodzenie móc zabrać go do siebie, do rodzinnego domu. Zgodziła się. Zmontowałem fotelik w samochodzie, który pożyczyłem. Jak go w nim posadziłem, nie chciał przez godzinę wyjść. Siedział, bo bał się, że nie zabiorę go ze sobą. Gdy koleżanki z pracy to zobaczyły, powiedziały, abyśmy jechali już do domu. Na początku stycznia złożyłem wniosek do sądu o to, by stać się dla niego rodziną zastępczą. 12 kwietnia sąd przychylił się do pisma, biorąc pod uwagę silną więź, która powstała między nami.
Nie bałeś się? Stałeś się ojcem praktycznie z dnia na dzień.
Nigdy się nie bałem nowych wzywań. Zawsze było tak, że jak mi wpadał jakiś pomysł do głowy, to próbowałem zrobić wszystko, by go zrealizować. To, że zostałem tatą, to najlepsza rzecz, jaka mnie w życiu spotkała. To naprawdę super sprawa. Myślę, że radzę sobie jako ojciec. W kwietniu minęło dokładnie 9 lat, jak Łukasz dołączył do rodziny, więc to już szmat czasu. Zaopiekowałem się nim, gdy miał 2 latka. Kosztowało nas to sporo pracy. Łukasz początkowo nie mówił. Dopiero około 4. roku życia zaczął budować pełne zdania.
Mogłeś liczyć na wsparcie rodziny?
Gdy mama dowiedziała się, że Łukasz będzie w naszej rodzinie, popłakała się. Sama również jest dzieckiem adopcyjnym, więc się bardzo wzruszyła. Wraz z Łukaszem mieszkamy w domu po mojej babci Irenie, a rodzice w budynku obok, więc o każdej porze mogłem liczyć na ich pomoc. Moja mama Bernadeta jest kobiecą częścią naszego życia. Daje Łukaszowi bardzo wiele ciepła, zarówno babcinego, ale myślę też, że i matczynego. Z moją siostrą jest podobnie. Dla kobiet w naszej rodzinie Łukasz jest oczkiem w głowie.
Samotne ojcostwo
W 2017 roku w Dzień Dobry TVN mówiłeś, że Łukasz zwracał się do Ciebie – "mamo". Czy to się zmieniło?
Tak. Rozmawiałem o tym z panią psycholog. Powiedziała mi, że dzieje się tak, ponieważ Łukasz zwraca się "mamo" do osoby, do której ma pełne zaufanie, która jest mu bliska. W ogóle nie przeszkadzało mi to, ale obce osoby nieraz odwracały się na ulicy i dziwnie się patrzyły. Natomiast ja przestałem się przejmować tym, co ludzie powiedzą. Usłyszałem wiele nieciekawych opinii. Jedna z nich bardzo utkwiła mi w pamięci. Brzmiała: "Zarobię mnóstwo kasy na rodzinie zastępczej". Ta osoba nie patrzyła na to, że stworzyłem Łukaszowi ciepły dom i mogę poświęcić mu więcej uwagi niż w domu dziecka. Pracując w placówce, starałem się wszystkim podopiecznym dawać z siebie jak najwięcej, ale okazało się, że to Łukasz skradł całą miłość. Dlatego to on stał się najbliższym mi człowiekiem. Uważam, że tej pieczy zastępczej w ogóle się nie docenia. Gdy mówi się o rodzinach zastępczych, padają piękne epitety w hasłach, zapisy w ustawach. Rodzice zastępczy to diamenty schowane na dnie szuflady. Ponadto niektórzy nauczyciele też nie do końca wiedzą, jak obchodzić się z dziećmi z rodzin zastępczych. Dlatego dydaktycy powinni być przeszkoleni w tej sprawie, bo przecież najważniejsze jest dziecko.
W Polsce częściej mówi się o samotnym macierzyństwie. Z jakimi zatem problemami musi zmierzyć się samotny ojciec 11-letniego chłopca?
W grudniu skończy 12 lat. Co ciekawe, urodził się trzy dni przede mną. On - 8., a ja - 11., więc to piękny zbieg okoliczności. Z uwagi na jego wiek zaczęły pojawiać się już małe bunty. We wrześniu będzie szedł do piątej klasy, więc trzeba więcej czasu poświęcić nauce. Gdy szkoła funkcjonowała w formie zdalnej, było to trudne zadanie. Bardzo dużo pracy spoczęło na rodzicach, ale dawaliśmy sobie radę. Wyznaję zasadę, że jak się chce, to można w życiu wszystko pogodzić.
Znam także wielu samotnych ojców, którzy radzą sobie znakomicie. Sęk w tym, że to są ich biologiczne dzieci. To jest całkowicie inne spojrzenie. Ja do dzisiaj potrafię być oceniany, ale nie przejmuję się tym. Dla mnie Łukasz jest najważniejszy. Gdy widzę, że ma jakieś problemy, np. emocjonalne, to rozmawiam z nim, z nauczycielami. Szukam rozwiązania. Staram się pomóc na tyle, ile potrafię. Tak, by Łukaszowi żadna krzywda się nie działa. Natomiast uważam, że samotni ojcowie powinni otrzymywać więcej możliwości i szans.
Kamil Piklikiewicz/East News
Zdarza się, że Łukasz powraca myślami do domu dziecka?
Z wiekiem to się zaciera, ale nieraz ma przebłyski z przeszłości. Myślę, że obecnie żyje bardziej tym, co jest tu i teraz. Przed Łukaszem nigdy niczego nie ukrywałem. Odbyliśmy kilka, a może i kilkanaście rozmów na temat jego historii. Uważam, że należy grać w otwarte karty, by później uniknąć ewentualnych problemów.
Co poradziłbyś innym samotnym ojcom?
By się nie bali i nie przejmowali opinią innych. Bo to jest tylko ludzkie gadanie, a najczęściej słowa krytyki wypowiadają ci, co nie mają własnego życia i wolą się cudzym interesować. Grunt to robić swoje. Trzeba próbować. Jeśli nie wyjdzie, mówi się trudno, a jak się uda, to tylko będziemy się z tego cieszyć.
Dzieci często zadają trudne pytania. Musiałeś tłumaczyć Łukaszowi, dlaczego nie ma mamy?
W szkole został o to zapytany i od razu przewrotnie odpowiedział: "Mam tylko tatę, babcię i dziadka". I koniec tematu. Kocham tego dzieciaka nad życie. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Oczywiście nie jest też tak, że to wieczna sielanka. Nieraz mamy trudne dni. Trzeba tupnąć nogą, bo musi posprzątać pokój, powynosić talerze, schować ubrania do szafy, odrobić lekcje, a nie chce. Każdy rodzic przez to przechodzi. Nawet gdy któryś z nas powie coś niemiłego, to zarówno on, jak i ja, potrafimy powiedzieć: "przepraszam". Tak nas wiele łączy, że jedna z pań ostatnio mi powiedziała: "Gdybym nie wiedziała, że to nie jest twój biologiczny syn, to w życiu bym nie powiedziała, że nie jesteście spokrewnieni. Łukasz jest do ciebie bardzo podobny". My po prostu rozumiemy się bez słów.
Moja mama strasznie się boi o Łukasza, żeby np. sam nie wracał ze szkoły, a ja mówię: "Ale on ma już prawie 12 lat. Ja miałem 7, jak wracałem sam z płaczem, bo siostra zapomniała mnie odebrać". To jest dziecko i trzeba mu też dać wolną rękę. On jest na tyle odpowiedzialny, że wiem, że jak go samego puszczę, to nie będzie problemu.
Macie plany na Dzień Ojca?
Tak. Wcześniej kupił już półgotowe babeczki do pieczenia, bo chciał zrobić próbę przed Dniem Taty. Dwa lata temu dostałem od niego koszulkę z nadrukiem umięśnionego torsu. Przekaz był taki, że nie muszę już chodzić na siłownię (śmiech). Natomiast w tym roku zabiera mnie do kina. Oczywiście na bajkę (śmiech). Ostatnio powiedział mi, że jak skończy 18. rok życia, to się wyprowadzi do Warszawy, ale… zabierze mnie ze sobą. Dodał, że jak będziemy mieszkać w stolicy, to na weekendy będziemy przyjeżdżać na wieś do naszego domu. Gdy zapytałem, kto się będzie mną zajmował, jak będę stary, odpowiedział: "Ale jak to, kto? Moja żona". Zaśmiał się, ale oświadczył, że będzie pomagał. Wierzę w to, co mówi. On nie potrafi kłamać. Oczy mu się świecą.
Zobacz wideo: Jacek Grabowski, czyli jednoosobowa rodzina zastępcza
Zobacz także:
Prezent na Dzień Ojca 2021 - co wybrać dla taty?
Kobiety po mastektomii pozują do niezwykłych aktów. „Życie bez piersi też może być piękne”
Autor: Dominika Czerniszewska
Źródło zdjęcia głównego: Dzien Dobry TVN