Braci Żuk - początki kariery
Miłosz gra w szkółce Girona, która jest filą Manchesteru City. Michał - w słynnej akademii FC Barcelony, La Masii . Już dziś są na językach piłkarskiego świata, bo mają niesamowite talenty, a chcą być co najmniej tak dobrzy, jak ich idole. Jak to się zaczęło?
- Chcieliśmy Michała na jakiś sport zapisać. Zaprowadziliśmy go do klubu Blanes i wśród takich 6-letnich chłopców (...) oni go dostrzegli sami - wspominał Mariusz Żuk, tata chłopców.
Michał ma na swoim koncie już ponad 400 goli strzelonych w klubie. Jego sukces jest jednak okupiony wieloma wyrzeczeniami całej rodziny.
- Na pierwszych treningach Michał płakał. Pierwszy tydzień to za rękę ze mną chodził, bo wiadomo, musiał się oswoić, wszystko nowe. (...) Poświęciliśmy się, żeby dzieci miały okazję spełnić swoje marzenia. Jak Michał się dostał do Barcelony, mieliśmy 2 miesiące wcześniej zjeżdżać do Polski, ale zostaliśmy, bo skoro się dostał, chciał... Myśleliśmy, że to potrwa rok, może dwa i się skończy. Ale się potoczyło, jak się potoczyło i teraz brniemy w to - opowiadał w Dzień Dobry TVN ojciec młodych piłkarzy.
Bracia Żuk nadzieją piłki nożnej
Michał marzy o tym, by być lepszym niż Messi, Gándara i Del Piero. Młodszy Miłosz jest z kolei wpatrzony w Sergio Ramosa i Michała Pazdana. Rodzice chłopców jednak nie stawiają wszystkiego na jedną kartę, lecz mają zdrowe podejście i zachęcają ich do nauki.
- Dzieci mają jasno powiedziane, że mają się uczyć. Oceny muszą być, bo dzisiaj w Barcelonie grasz, a jutro możesz nie grać . Nie ma co w takim wieku wiązać się przyszłościowo myślami, że syn gra w Barcelonie i będzie grał w pierwszej drużynie Barcelony. Daj Boże mu, żeby tak było, nie mówię, że nie. (...) Wiemy, jaki ten świat futbolu jest. Trzeba też się ukierunkowywać na inne sprawy życiowe . Sam jeden Bóg wie, co danego chłopca czeka w życiu - mówił w naszym programie Mariusz Żuk.
Punktu widzenia rodziców nie zmieniają nawet doniesienia medialne. Michał bowiem już został okrzyknięty nadzieją Barcelony, złotym chłopcem i następcą Iniesty czy Messiego.
- Ja mam chłopaka normalnego, jak może innych milion na świecie i nie zastanawiam się nad takimi głupotami, czy to zastępca Messiego czy nie zastępca Messiego. Jeśli bym w to brnął, to mógłbym zwariować. Oczywiście to jest miłe, ale ja nie snuję marzeń - wyznał ojciec chłopców.
Choć wiele osób myśli, że rodzina Żuków w Hiszpanii żyje w luksusie, a wszystko opłaca im klub, nie ma to nic wspólnego z prawdą. Prowadzą normalne życie, gdyż zdają sobie sprawę, że jako rodzice nie mogą się nastawiać na sukces piłkarski synów, bo gdyby coś poszło nie tak, mieliby poczucie, że zawalił im się świat . Na razie po prostu pozwalają dzieciakom się rozwijać i są dumni z tego, że mają motywację. Poza tym cieszą się, gdy Michał i Miłosz mogą spotykać największe gwiazdy tego sportu.
- Byliśmy na spotkaniu, gdzie był Leo Messi. Byliśmy na spotkaniu, gdzie było kilku piłkarzy, którzy używają tych samych butów. To zawdzięczamy tylko firmie, w których butach grają chłopcy - podkreślał tata młodych talentów.
Chłopcy wprost mówią, że lubią zwierzęta, lecz marzą o tym, by zawodowo grać w piłkę nożną. Nie przejmują się jednak szumem wokół siebie, a cieszą się sportem i snują ostrożne plany dotyczące przyszłości.
- Sport to kupa wyrzeczeń i moi chłopcy o tym wiedzą - zapewnił Mariusz Żuk.
Zobacz też:
- Ekstremalna pasja ojca i syna. 5-latek marzy: "Chciałbym być mistrzem, jak mój tata"
- Utalentowana para młodych tancerzy. "Mamy chytry plan stworzyć z nich mistrzów"
- Ula Radwańska o sportowych planach. "Mam nadzieję, że wrócę w tym roku na Wielkiego Szlema"
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.pl
Autor: Sabina Zięba
Reporter: Michał Malinowski