Odszedł do byłej, bo dostarczała mu więcej emocji
Mateusz z Adą spotykał się 2 lata. Była miła, uprzejma, we wszystkim go wyręczała, a przed podjęciem najdrobniejszej decyzji pytała go o zdanie. Chciała, żeby był zadowolony. Po pracy na ukochanego zawsze czekał gotowy obiad, w weekendy sprzątała, ale tylko po 12,by nie wybudzić partnera ze snu. Sama śmiała się, że była trochę jak druga mama. Opiekowała się swoim dorosłym mężczyzną, bo właśnie tak postrzegała miłość. Jego wizja związku była jednak nieco inna. Przez dwa lata Ada nie doczekała się dobrego słowa, w zamian słyszała, że jest nudna.
- Starałam się być dobra, tak już zostałam wychowana. Jednak partner ciągle zarzucał mi, że jestem najmniej zdecydowaną osobą, jaką kiedykolwiek poznał, że nie jestem wystarczająca. Choć zarzekał się, że mnie kocha, prawił czułe słówka, wiedziałam że coś jest nie tak. Żył obok. Co kilka miesięcy oznajmiał mi, że to koniec, że on już dłużej nie może. Ja głupia próbowałam go zatrzymać. Starałam się jeszcze bardziej, a koło się zapętlało, do kolejnej kłótni - powiedziała Ada.
Ada przyczynę problemu zrozumiała dopiero po długich rozmowach z partnerem. Jak się okazało, Mateusz, nie tylko jej nie doceniał. On tęsknił za swoją ex, która była jej przeciwieństwem. Manipulowała, kręciła, zdradzała, ale dostarczała ciągłych emocji. To pobudzało jego "miłość", sprawiało, że był zazdrosny i bardziej mu zależało. Wciąż o niej myślał.
- To była nasza ostatnia rozmowa. Po dwóch latach nie wytrzymałam i zapytałam wprost, o co mu chodzi. Pierwszy raz odpowiedział szczerze. Wtedy dowiedziałam się, że kręcą go dziewczyny, o które trzeba powalczyć, które nie dają wszystkiego na tacy, są zadziorne i nieprzewidywalne. Na pytanie, dlaczego przez tylko czasu spotykał się ze mną, dodał tylko, że jestem miła i ładna, ale nie dostarczam mu adrenaliny i emocji, których on potrzebuje. Obiady, prezenty? Tego też nie potrzebował, jak przyznał, mógł zamawiać coś na wynos. Na koniec dodał jeszcze, że przez te dwa lata miał kontakt z byłą i mnie zdradzał – powiedziała.
Faceci wolą zołzy
Istnieje wiele przekonań na temat tego, że faceci wolą zołzy, ba oni je kochają i wielbią. Czy faktycznie tak jest? Wszystko zależy od tego, co oznacza dla nas to stwierdzenie. Zołza to powszechnie określenie kobiety, która jest niezależna, ma poczucie humoru i życzliwy charakter. Jednak będąc w bliskiej relacji z mężczyzną, nigdy nie przestaje być sobą, stawia granice. To właśnie ta zadziorność najczęściej imponuje panom i podnosi temperaturę związku. Niestety wiele osób nie rozróżnia manipulacji od silnego charakteru.
Z perspektywy psychologicznej nie wydaje mi się, aby związek z zołzą mógł być udany (oczywiście jeżeli zakładamy ze ta zołza to ktoś unikający lub stale nas odtrącający, a nie osoba, która jak w znanej książce "Mężczyźni wolą zołzy" po prostu zna swoją wartość i pilnuje granic). Osoba w związku z kimś unikającym jest stale na emocjonalnej huśtawce i wtedy warto się przyjrzeć temu bliżej na przykład z pomocą terapeuty, dlaczego rezygnujemy ze stabilnych relacji na rzecz tych chwiejnych i niedających poczucia bezpieczeństwa. Możemy tu mówić o różnicach w stylach przywiązania. Osoba, która nie wychowywała się w bezpiecznej więzi z rodzicem, może nie potrafić funkcjonować w stabilnej relacji, jednak nie jest to regułą
Dziewczyna, której historie opisałam, zaraz po rozstaniu zaczęła się zadręczać. Jej poczucie własnej wartości spadło do zera, a ona zaczęła wątpić w ludzi. Czy dobrze postępowała, troszcząc się o partnera?
- Co do historii tej dziewczyny to nie dopatrywałabym się nieprawidłowości w tym, że dbała o swojego partnera, deficyty być może posiadał jej partner, dlatego nie odnalazł się w bezpiecznej, wspierającej relacji - dodała.
Zobacz także:
- Związek z osobą innej kultury. Czy ma szansę przetrwać?
- Żyją w wieloosobowych związkach, ale nie są poligamistami. Kim są poliamoryści?
- Luźny związek – na czym polega i jakie są jego zasady?
Autor: Nastazja Bloch
Źródło zdjęcia głównego: Fabio Formaggio / EyeEm/ Getty Images