Czym jest vanity sizing
Jeśli wciąż z dumą kupujesz ubrania w tym samym rozmiarze co na studiach, to zanim pogratulujesz sobie umiarkowania w jedzeniu i konsekwentnej diety, sprawdź, czy aby twoje spodnie nie urosły razem z tobą. Jak to jest możliwe? To właśnie zjawisko vanity sizingu, nazywanego po polsku rozmiarówką próżności.
Dlaczego producenci to robią? Odpowiedź jest bardzo prosta: mniejsze ubrania lepiej się sprzedają. Zakładając, że potencjalna klientka nosiła rozmiar 36, to najprawdopodobniej sięgnie po produkt tej samej marki w rozmiarze, który nosi od lat. Będzie on jednak identyczny wyłącznie pozornie, ponieważ tak naprawdę ubranie może być skrojone na sylwetkę o rozmiarze 38 lub 40. Każdy się zgodzi z tym, że 36 z tego zestawu brzmi najlepiej. Badania wykazują, że różnice w obwodzie w ramach tego samego rozmiaru mogą wynosić nawet 10 cm.
- Przytyłam 10 kilo i ciągle w pewnych sklepach wchodzę w M tak jak kiedyś... - pisze jedna z internautek na instagramowym profilu akcji Szczera Strefa. - A w innych XL bywa za ciasne... dobór ubrania to teraz jakaś masakra. Oczywiście przez pewien czas czułam się lepiej i chodziłam tam na zakupy, wierząc, że w sumie tak źle z tymi 10 kg nie jest, skoro wchodzę ciągle w ten sam rozmiar - dodaje.
Wtórują jej kolejne kobiety, zaznaczając, że nie tylko czują się oszukane, ale dysonans pomiędzy rozmiarówkami w różnych sklepach jest przyczyną braku samoakceptacji.
Sam vanity sizing nie jest zjawiskiem wymyślonym przez marketingowców, tylko procesem biologicznym, który spece od sprzedaży sprawnie zaadaptowali do własnych celów. Mowa o trendzie sekularnym, który antropolodzy tłumaczą jako tendencję zmian w rozwoju człowieka zachodzącą pomiędzy pokoleniami. Nie mają one podłoża genetycznego, ale adaptacyjne. Obecnie dzieci są wyższe niż ich rodzice oraz obniżył się wiek pierwszej miesiączki. Dostosowanie rozmiarówki jest poniekąd koniecznością.
O tym jak bardzo zmieniają się rozmiary najlepiej świadczy historia mody. Marylin Monroe uznawana za ikonę - nosiła rozmiar 12, który odpowiadałby dzisiejszemu 42-44. A to oznaczałoby, że najsłynniejsza blondynka świata była plus size. Trzeba jednak pamiętać, że ówczesna 12 to krój dzisiejszego rozmiaru 6, czyli 36 wg europejskiej rozmiarówki. Z kolei słynąca z elegancji Joan Collins w latach 80. nosiła rozmiar 38. Dziś zmieściłaby się w 32.
Vanity sizing a zaburzenia odżywiania
Rozmiarówka próżności to pułapka nie tylko finansowa, ale również psychologiczna. Kiedy nagle z rozmiaru 36 trzeba przestawić się na rozmiar 40, pojawia się panika oraz dezorientacja. Działania edukacyjne w tym zakresie prowadzi Szczera Strefa - projekt stworzony przez niezwykle zaangażowane kobiety. Inicjatorkami akcji były Izabela Piotrowiak i Marta Knaś, które zgromadziły wokół siebie ekspertki z zakresu psychologii i komunikacji, aby stworzyć rzetelne źródło wiedzy na temat zaburzeń odżywiania.
Na stworzonej przez zespół stronie internetowej można nie tylko uzyskać naukowe informacje i poznać historie osób zmagających się z zaburzeniami odżywiania, ale też znaleźć terapeutę wyspecjalizowanego w tej tematyce.
Zobacz wideo: Body shaming. Czy dziś "BrzydUla" byłaby brzydulą?
Zobacz też:
- Karolina Pisarek o hejcie i samoakceptacji. "Kilka lat temu kompletnie w siebie nie wierzyłam"
- Agnieszka i Wojciech Modest Amaro pokazali, jak mieszkają. "Kuchnia jest dla mnie ważna"
- Marcin Prokop wspomina dzieciństwo. "Moja rodzina nie należała do super zamożnych ani ustosunkowanych"
Autor: Adam Barabasz
Źródło: Szczera Strefa, Forbes.com
Źródło zdjęcia głównego: Rayman / Getty Images