Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo:
Od studiów prawniczych do fotografowania Bronisława Komorowskiego
Mimo że Łukasz Kamiński miał do czynienia z fotografią już od lat wczesnego dzieciństwa, nie planował podążać ścieżką, którą wytyczyli jego bliscy.
- Pochodzę z Płońska, z małej miejscowości. Wychowałem się w rodzinie fotograficznej, moja siostra jest również fotografką. Rodzice mają taki typowy zakład fotograficzny. Lata 80. i 90. były zdominowane przez fotografię analogową, więc wszystkie weekendy to były zawsze śluby lub chrzty w studiu, a ten czas rodzinny był bardzo ograniczony - zaznaczył.
- Zawsze zazdrościłem kolegom ze szkoły, że mogą sobie gdzieś na weekend pojechać z rodzicami. U nas to było niemożliwe, więc tutaj zaczynały się pierwsze problemy: dlaczego ta fotografia zabiera mi rodziców, dlaczego wybrali sobie taki zawód? Przez wiele lat nie byłem tym (fotografią - przyp. red.) w ogóle zainteresowany. Miałem być prawnikiem albo lekarzem. [...] - podkreślił.
Choć Łukasz Kamiński podjął się studiów prawniczych, prędko okazało się, że nie łączy z nimi swojej przyszłości. To właśnie wtedy w jego życiu po raz kolejny pojawił się aparat. Mimo że z początku traktował go wyłącznie jako narzędzie pracy, z czasem urządzenie to zaczęło nabierać coraz większego znaczenia w jego codzienności.
- Przez wiele lat zajmowałem się tylko fotografią ślubną, ale od zawsze interesowała mnie polityka. [...] Pewnego dnia do Płońska zawitała wystawa zdjęć, dzięki której zobaczyłem, że ta fotografia może zupełnie inaczej wyglądać, że jest to coś innego niż to, co robią moi rodzice. [...] To było kilkanaście wspaniałych, trafionych, barwnych zdjęć, pokazujących faktyczne emocje. I powiedziałem do taty: "zobacz, ja kiedyś będę robił takie zdjęcia" - wspomniał.
Minęło zaledwie kilka lat, a fotograf już realizował swoje pierwsze cele. Po owocnej pracy w agencjach fotograficznych Łukasz Kamiński trafił do Sejmu, gdzie zaczął współpracować z politykami oraz uczestniczyć w ważnych delegacjach.
- Jednym z takich bardziej przejmujących wyjazdów była wyprawa 10 kwietnia 2009 r. do Katynia i Smoleńska, kiedy lądowaliśmy na tym nieszczęsnym lotnisku. To było moje pierwsze zderzenie z takimi momentami historycznymi. [...] Rok później stało się to, co się stało. Wszystkie te wydarzenia po katastrofie (katastrofa smoleńska - przyp. red.) trzeba było fotografować - powiedział.
Jak to się stało, że fotograf trafił do pałacu prezydenckiego?
- Potem, pod koniec czerwca już prezydent elekt Bronisław Komorowski powiedział: "Łukasz, chodź ze mną z tego Sejmu do pałacu". I tak, w wieku 25 lat, zostałem fotografem prezydenta - podkreślił.
Jakim człowiekiem jest Bronisław Komorowski?
Jak zaznaczył fotograf, współpraca z Bronisławem Komorowskim była niezwykle udana.
- To jest wspaniały, ciepły i rodzinny człowiek. Przez te pięć lat więcej czasu spędzałem w pracy niż w swoim domu. [...] Te relacje wyglądały bardziej jak relacje ojca z synem niż takie typowo urzędnicze znajomości. Do tej pory mam kontakt z parą prezydencką i staram się zawsze pamiętać o takich rodzinnych uroczystościach - podkreślił Łukasz Kamiński.
Okazuje się, że były prezydent RP od zawsze bardzo strzegł wizerunku swoich najbliższych i potrafił doskonale odgraniczać życie prywatne od zawodowego.
- Jak pan prezydent przeprowadził się do Belwederu, to wszystko mi pokazał, oprowadził mnie, ale powiedział: "Łukasz, na górę wchodzisz bez aparatu". Bardzo chronił ten wizerunek rodziny - zdradził fotograf.
Jak wygląda codzienność fotografa politycznego? "Delegacje to nie są wycieczki"
- Delegacje zagraniczne nie są taką oczywistością z perspektywy fotografa. Tak, jak się wydaje wszystkim, że jedziemy gdzieś, podziwiamy, zwiedzamy i tak dalej - to tak nie wygląda. Program danej wizyty rozpisany jest co do minuty, np. od godz. 6 do godz. 22. [...] Startujemy w Warszawie, lądujemy w konkretnym miejscu, skąd później odbywa się przejazd z kolumną do hotelu albo kolejnego pałacu prezydenckiego, mamy spotkania, oficjalne uroczystości. [...] Tak naprawdę nie ma czasu, żeby się dokładnie rozejrzeć - zdradził Łukasz Kamiński.
Podkreślił również, że przygotowania do sesji wyborczych, przedstawiających polityków, którzy widnieją na dobrze nam znanych plakatach, wymagają od fotografa sporego zaangażowania.
- Najważniejsze jest to, że muszę poznać drugiego człowieka. To nie jest tak, że ja się umówiłem z kimś obcym na daną godzinę i przychodzimy, tylko z reguły jest to jakieś spotkanie wstępne, jakiś small talk. Muszę też popatrzeć na mimikę twarzy, żeby wiedzieć, jak daną osobę oświetlić - wyjaśnił.
Sporym wyzwaniem bywają politycy, którzy nie przepadają za fotografowaniem się. Z jednym z nich fotograf miał do czynienia osobiście.
- Bardzo znany i bogaty polityk powiedział mi kiedyś, że ma siedem minut na zrobienie zdjęcia. Nie miałem okazji, żeby wcześniej z nim porozmawiać, więc trzeba było improwizować na miejscu. [...] W końcu jednak udało się go na tyle rozprężyć, że nasze spotkanie trwało półtorej godziny - zdradził.
Łukasz Kamiński spotkał się z Barackiem Obamą. Dlaczego nie zrobił z nim sobie zdjęcia?
- Był początek grudnia 2011 r. Prezydent Komorowski otrzymał od Baracka Obamy zaproszenie na szczyt NATO w Lizbonie. To było niesamowite podejście do przygotowania takiej wizyty. [...] Wtedy miałem pierwsze spotkanie z Pete Souzą, legendarnym fotografem Baracka Obamy, na którym trochę wzorowaliśmy się w pracy - zdradził Łukasz Kamiński.
Jak wyglądało jego spotkanie z ówczesnym prezydentem Stanów Zjednoczonych?
- Rozmawialiśmy z fotografami i nagle podeszła do mnie pewna postać i powiedziała: "Cześć, jestem Barack Obama". Byłem bardzo onieśmielony, ale przedstawiłem się. To samo zderzenie się 25-latka z prezydentem, to było coś niesamowitego. Gdy Pete Souza zapytał, czy chciałbym zrobić sobie z prezydentem zdjęcie, odmówiłem, bo wydawało mi się, że tak nie wypada. Dzisiaj na pewno zrobiłbym je sobie z nim - wyznał fotograf.
Co jeszcze znajduje się na liście zawodowych celów Łukasza Kamińskiego?
- Chciałbym wydać album z portretami. Jest to związane z połączeniem przyszłości i przeszłości, całej naszej historii, ale na razie nie będę zdradzać szczegółów - podsumował.
Zobacz także:
- Zobacz najzabawniejsze zdjęcia dzikich zwierząt. Jak uchwycić wyjątkowy kadr?
- Fotografowanie porodów to jej pasja. "Miałam ciary na całym ciele i łzy w oczach"
- Jak dziewczyna z sąsiedztwa została fotografką gwiazd? "Pierwsze zlecenia zawdzięczam jemu"
Autor: Aleksandra Kokot
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne Łukasza Kamińskiego, Pavel Vozmischev/Getty Images