"Siła jest kobietą". Wygrała z depresją, anoreksją i bulimią. Teraz chce pomagać innym

Paulina Mikita
Paulina Mikita
Źródło: Archiwum prywatne/ Fot. Marcin Bąkowicz
31-letnia Paulina Mikita urodziła się z mózgowym porażeniem dziecięcym. W wieku 16 lat przeszła operację nóg. Ból i strach byli nieodzownymi towarzyszami jej życia. Zmagała się z reumatoidalnym zapaleniem stawów, anoreksją, bulimią i depresją. Ma za sobą próbę samobójczą. Kilka miesięcy temu wszystko się zmieniło. Zaczęła poruszać się na wózku inwalidzkim i spełniać marzenia – chce nieść pomoc drugiemu człowiekowi. - Kiedyś ja potrzebowałam pomocy, dziś mogę sama ją ofiarować - mówi w cyklu "Siła jest kobietą".

Siła jest kobietą: Każda jest inna. Każda wyjątkowa. Każda ma różne cele i marzenia, inną historię do opowiedzenia. Łączy je jedno. Bohaterki tego cyklu udowadniają, że siła jest kobietą.

Zobacz wideo: Walka o życiu

Walka o życie

DD_20210921_Gardisas_rep_REP
Źródło: Dzień Dobry TVN
Jak słyszysz hasło nowotwór – sztywniejesz
Jak słyszysz hasło nowotwór – sztywniejesz
Mama, która wygrała z nowotworem
Mama, która wygrała z nowotworem
Depresja poporodowa - czym różni się od "baby bluesa"?
Depresja poporodowa - czym różni się od "baby bluesa"?
Maja Kapłon o walce z chorobą
Maja Kapłon o walce z chorobą
O choroba! Książka, która oswaja traumę
O choroba! Książka, która oswaja traumę

Życie na krawędzi

Dominika Czerniszewska, dziendobry.tvn.pl: Od najmłodszych lat zmagasz się z różnymi trudnościami. Czy było w nich miejsce na, chociaż garść dziecięcej radości?

Paulina Mikita: Moje młodzieńcze lata były bardzo trudne. Musiałam stawić czoła wielu przeciwnościom losu. Gdy tylko się podnosiłam, to znowu coś ciągnęło mnie w dół. Urodziłam się z mózgowym porażeniem dziecięcym. Choroba spowodowała, że w wieku 16 lat musiałam przejść operację nóg. Na 8 tygodni miałam założony gips od stóp po pachwiny. Później uczyłam się chodzić na nowo. Tych problemów zdrowotnych było naprawdę dużo.

I później doszły kolejne…

Przez to wszystko popadłam w depresję. Wylądowałam w szpitalu, ponieważ miałam próbę samobójczą. Miałam bardzo okrojony, zaburzony obraz rzeczywistości. Właściwie to nie było tak, że nie chciałam żyć. Po prostu bardzo bałam się przyszłości. Tego, co będzie dalej. Lęk był tak duży, że nie mogłam ze sobą wytrzymać i znieść tych problemów. Czułam obrzydzenie do siebie. Będąc w szpitalu, nieustannie się szorowałam. Chciałam zmyć z siebie "brud". Zaczęłam się głodzić. Na początku nie aż tak bardzo, ale 4 lata temu to się pogłębiło. Doszła bulimia i związane z nią wymioty. W najgorszym momencie nie przyjmowałam żadnych pokarmów. Gdy coś zjadłam, od razu zwracałam. Miałam jadłowstręt. Odstawiłam kawę, którą uwielbiam, bo twierdziłam, że na nią nie zasługuję. Do ust wkładałam tylko te produkty, które mi nie smakowały. To była moja kara.

Karałaś siebie za to, że żyjesz?

Po części.

Najbliższe otoczenie wiedziało o Twoich problemach?

Na początku nie. Po wspólnym posiłku wsiadałam na rower i jechałam do lasu, by móc tam zwymiotować. Ukrywałam się. Nie chciałam, żeby ktoś się zorientował. Robiłam dla siebie zabójcze dystanse. W ciągu 6 miesięcy z wagi 85 kg zeszłam do 50. Wtedy rodzice zorientowali się, że jest coś nie tak. Nie dość, że bardzo schudłam, to przez wymiotowanie miałam olbrzymie sińce pod oczami. Byłam bardzo blada. Kiedy choroba zaczęła wymykać się spod kontroli, przyznałam im się. Nie miałam siły chodzić, normalnie funkcjonować. Bolał mnie żołądek, przełyk. Po rozmowie wspólnie doszliśmy do wniosku, że muszę pojechać do ośrodka zaburzeń odżywiania. Spędziłam w nim 4,5 miesiąca.

Otrzymałaś na miejscu fachową pomoc?

Ośrodek bardzo dużo mi dał, ale opuszczając go, nie byłam jeszcze w pełni zdrowa. Kontynuowałam leczenie na terapii. Zapisałam się też do dietetyka. Trochę to trwało, zanim się ze wszystkim uporałam. Najważniejsze, że się udało. Wygrałam z tymi chorobami. Wszystko sobie przewartościowałam, zaufałam sobie i moje nastawienie się zmieniło.

A depresja?

Na depresję też się leczyłam. Uczęszczałam na terapię przez kilka lat. Bardzo mi pomagała. Natomiast od kilku miesięcy nie muszę już z niej korzystać. Przepracowałam wszystkie problemy i sama znakomicie sobie radzę. Powiem więcej, kończę właśnie psychologię i pracuję z dziećmi. Kiedyś ja potrzebowałam pomocy, a teraz sama mogę ją ofiarować tym, którzy jej potrzebują. Prowadzę terapię, ćwiczenia, treningi umiejętności społecznych. Piszę teksty i scenariusze. Wszystkie te działania są moją siłą napędową. To, że mogę wspierać innych, daje mi poczucie sensu i spełnienia. Każdą swoją aktywność staram się przekuć w pomoc drugiemu człowiekowi.

Rozumiem, że bulimia, anoreksja i depresja to już zamknięty rozdział?

Od przeszło pół roku czuję się bardzo dobrze. Nie mam stanów lękowych i ataków paniki. Nie popadam w stany depresyjne. Wcześniej zupełnie nie akceptowałam swojego wyglądu czy chorób, a teraz jestem dobra i wyrozumiała dla swojego ciała i duszy. Pokochałam siebie. Nawet przytycie 30 kg po przyjmowaniu leków nie jest dla mnie tragedią. Dziś lubię to, jaka jestem. Dzięki akceptacji i zrozumieniu samej siebie jestem w stanie pomagać innym. Wyciągam ludzi na powierzchnię. Zresztą nie mogłabym pracować jako psycholog, gdybym nie zmieniła podejścia.

"Podniosłam się, otrzepałam rajstopki i idę dalej"

Zatem zyskałaś "drugie życie"…

Zdecydowanie! Nie tak dawno zdiagnozowano u mnie reumatoidalne zapalenie stawów, które dokuczało mi każdego dnia. Do tego stopnia, że nie byłam w stanie podnieść się z łóżka. Musiałam najpierw rozmasować zastygłe po nocy stawy. Przez lęki spinało mi się ciało. Kręciło mi się w głowie, mdlałam. To było straszne. Nie mogłam się poruszać, przez co bardzo obciążałam swoich rodziców. Nie chciałam być dłużej zamknięta w domu, a przez ból nie mogłam samodzielnie chodzić. Stanęłam więc przed dylematem – siedzieć w czterech kątach czy usiąść na wózku inwalidzkim, by móc normalnie funkcjonować. Wybrałam drugą opcję. Stwierdziłam, że szkoda życia. Zwłaszcza że tak bardzo chcę pomagać ludziom. Chcę ich wspierać, chcę się rozwijać. Po prostu musiałam coś z tym zrobić.

Wiele osób nie może pogodzić się z tym, że porusza się na wózku. Dla Ciebie jest on szansą.

Wiedziałam, że to moja jedyna szansa. Traktuję to jako możliwość, a nie ograniczenie. W pracy dzieciaki oczywiście zadają pytania typu: "Dlaczego porusza się pani na wózku?", "Pani w ogóle nie może chodzić?", "Czy panią to boli?". To dziecięca ciekawość, ale zaakceptowały mnie w pełni. Zresztą w przedszkolach przeprowadzam warsztaty na temat akceptacji, ideałów i tolerancji. Wózek naprawdę bardzo dużo mi daje.

W swojej działalności skupiłaś się na dzieciach. Co stoi za tym wyborem?

Początkowo chciałam być terapeutką dorosłych. Byłam wolontariuszką w stowarzyszeniu, które pomaga osobom osadzonym i ich bliskim. Przeciwdziała stygmatyzacji. Jednak od zawsze uwielbiam dzieci. Ta miłość wygrała. Uważam, że są bardzo szczere i akceptują bezwarunkowo. Poza tym specjalistów dla najmłodszych wciąż brakuje. Dlatego stwierdziłam, że to właśnie im - jako terapeutka - chcę pomagać. One tego bardzo potrzebują. Praca z nimi jest o wiele trudniejsza niż z dorosłymi. Obecnie jestem na stażu w poradni, gdzie spotykam się z dzieciakami z niską samooceną. Nie radzą sobie z emocjami, kompetencjami społecznymi, a nieraz i ze zwykłym funkcjonowaniem. One muszą otrzymać fachowe wsparcie. To wymaga bardzo dużo pracy i zaangażowania. Tak naprawdę spotykam się z nimi zaledwie pół roku, a już widzę postępy, także warto.

Na własnej skórze przekonałaś się o tym, że pomoc specjalisty jest niezbędna. Pamiętasz moment, kiedy postanowiłaś zdawać na psychologię?

Początkowo chciałam być lekarzem. Ze względu na trudności w poruszaniu się, rodzice poradzili, żebym poszukała innego zawodu dla siebie. Stwierdziłam wtedy, że zostanę lekarzem duszy i będę wydobywać na powierzchnię wewnętrzne piękno. Szlifować diamenty - każdy z nas nim jest - i to chcę pokazać ludziom. Najpierw ukończyłam roczną szkołę charakteryzacji. Przez jakiś czas pracowałam jako wizażystka przy sesjach zdjęciowych i nie tylko. Bardzo podobała mi się reakcja kobiet. Po wykonanym makijażu patrzyły w lusterko i mówiły: "To naprawdę ja? Jaka jestem piękna". To cudowne uczucie dodawać pewności siebie. Gdy byłam już gotowa, zdałam na psychologię. Niestety podczas studiów zmuszona byłam wziąć kilka urlopów zdrowotnych. Najpierw z powodu depresji i lęków, a potem przez stawy i ciągły ból, przez który nie mogłam funkcjonować. Jednak to już za mną. Dziś łączę pasję. Pomagam dzieciakom, a po godzinach organizuję warsztaty online dla pań z pielęgnacji i wizażu. I to jest super!

Udowadniasz sobie i innym, że nie wolno się poddawać.

Dosięgnęłam dna, po czym podniosłam się, otrzepałam rajstopki i idę dalej. Teraz codziennie się uśmiecham. Często słyszę od obcych osób, że zarażam optymizmem i podziwiają mnie za to, jak świetnie daję sobie radę. Uwielbiam rozmawiać z ludźmi. Kiedy opowiadają mi swoją historię, pomimo że mnie nie znają, to widzę, że potrafią mi zaufać. Przykład ostatnich dni - nieznajoma pani w pociągu opowiedziała mi o swojej traumie, płakała, powiedziałam jej, że płacz nie jest niczym złym, że jest bardzo silna, bo nadal jest. Że bardzo w nią wierzę i podziwiam, a potem ją przytuliłam. Niby nic, ale uśmiechnęła się i zapytała, czy teraz to ona może mi pomóc. Chodziło o wyjście z pociągu. Uśmiechnęłam się i powiedziałam: "Dam radę!". Te wszystkie małe wielkie rzeczy naprawdę budują.

Trudno się z tym nie zgodzić.

Pewnie niektórzy po przeczytaniu artykułu pomyślą: "Ha, psycholog z problemami!". Jednak zdecydowałam się na ten wywiad, by powiedzieć: "Byłam tam, gdzie być może jesteś teraz ty". Nie było łatwo, nie było prosto, ale miałam podobnie. Nie widziałam perspektyw, nie miałam nadziei, nienawidziłam siebie. Zobaczyłam iskierkę, tliła się. Wielką siłę każdy ma w sobie tylko może jeszcze jej nie dostrzegł. Dlatego apeluję: "Weź oddech, pomyśl czego pragniesz i idź za tym, a osiągniesz więcej niż możesz sobie wyobrazić". W tym miejscu chcę gorąco podziękować rodzicom i ludziom, których spotkałam na swojej życiowej drodze. Dzięki trudnym doświadczeniom, porażkom, jestem dziś silniejsza. Pragnę przekazywać dobro dalej, puszczać w świat nadzieję, dla tych, którzy ją stracili.

Masz ciekawą historię do opowiedzenia? Chcesz zostać bohaterką cyklu Siła jest kobietą? Napisz do mnie: dominika_czerniszewska@discovery.com

Zobacz wideo: Walka o lepsze życie

Natalia Rybarczyk
Walka o lepsze życie
Mistrzyni świata w taekwondo o sportowej karierze i trudnym dzieciństwie
Źródło: Dzień Dobry TVN

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz też:

podziel się:

Pozostałe wiadomości