Położona z dala od centrum Gdyni dzielnica Chwarzno-Wiczlino z założenia jest doskonałym miejscem dla ludzi ceniących spokój. - Mieszkamy tu prawie 25 lat. Mąż miał działkę. Jeszcze, jako młode małżeństwo wybudowaliśmy się i zamieszkaliśmy tutaj. Uciekłam z miasta, żeby mieć ciszę i spokój. I z początku tak było – opowiada Beata Gurska. I dodaje: - Jakieś 3-4 lata temu syn szwagierki po sąsiedzku założył skład drewna. Ale to nie jest skład, tylko produkcja drewna kominkowego. Piłują to piłami spalinowymi.
- To jest tragedia, jak siedzimy na tarasie, to nie da się wytrzymać. Jak oni mają grube drzewo to piła aż piszczy – wskazuje Leszek Gurski.
Zdaniem mężczyzny, od kiedy sąsiad ma pracownika to piłowanie trwa cały dzień. - On tu śpi, w namiocie, który mu postawili. Jak wyjeżdżam po 6:00, to on już bramę otwiera i wyciąga przedłużacz – zwraca uwagę pan Leszek. - On ma ubrane słuchawki. Czy ja też mam słuchawki u siebie ubierać? – irytuje się Gurski.
Mężczyzna zgromadził kilkadziesiąt nagrań tego, co dzieje się za płotem. Chciał w ten sposób udokumentować nielegalną działalność sąsiada, bo ustalił, że lokalny plan zagospodarowania przestrzennego nie zezwala na prowadzenie takiej uciążliwej działalności w tym miejscu. Nagrania przesyła do straży miejskiej i do Urzędu Miasta w Gdyni. Od trzech lat prosi urzędników o pomoc.
Działalność gospodarcza
Rzecznik urzędu miasta zapytaliśmy, jaka działalność może być prowadzona na posesji sąsiadującej z domem Gurskich. - Może być prowadzona działalność w budynku, po wydzieleniu 30 proc. powierzchni tego budynku – mówi Małgorzata Omachel-Kwidzyńska.
A na posesji? - Pan, który wnioskował do nas o prowadzenie działalności gospodarczej dostał odmowną decyzję. Nie może być tam prowadzona żadna inna działalność gospodarcza – przyznaje Omachel-Kwidzyńska.
Czyli to, co robi, to robi nielegalnie? - Nie wiem, czy jest tam prowadzona działalność gospodarcza, natomiast nie można prowadzić działalności gospodarczej poza budynkiem tej posesji – dodaje rzeczniczka.
Mimo tej formalnej przeszkody, interes kwitnie. Posesję zalegają stosy drewna kominkowego na sprzedaż, a właściciel nie kryje się z tym, co robi.
- Ale do niego za dużo ludzi po towar nie przyjeżdża. On ma dwa samochody bagażowe i jeździ z drewnem. Potrafi wywozić to dwa, trzy razy dziennie – mówi pan Leszek. I zaznacza: - To jest niesamowity interes, jak oni potrafili po dwa razy w miesiącu po parę samochodów dłużycy przywozić. To są ogromne zeschnięte bale, dlatego jest taki brzęk piłowania.
- Nie powinno być takiego hałasu. Wybudowaliśmy się tutaj, żeby normalnie mieszkać. Rozumiem, że ktoś potnie dla siebie drzewo spalinówką, tydzień bym pracował i bym skończył. Ale to trwa już trzy i pół roku. A urzędnicy tego nie widzą – denerwuje się Gurski.
300 zł grzywny
- Urząd miasta dokonał wszystkich możliwych czynności, czyli odmówił wydania decyzji o możliwości prowadzenia działalności gospodarczej. Straż miejska interweniowała przy każdym wezwaniu, które było kierowane przez mieszkańców. Interweniowała w sprawie hałasu, sprawę skierowała do sądu. Sąd wydał wyrok nakazowy i zasądził 300 zł grzywny i pokrycie kosztów procesowych – mówi Małgorzata Omachel-Kwidzyńska.
A co z działalnością gospodarczą?
- Urząd miasta zweryfikował sprawę, zweryfikował ją wydział dochodów. Nie znaleziono nieprawidłowości w tej sprawie – mówi Omachel-Kwidzyńska.
- Jest tam jakiś skład drewna i w zasadzie nic więcej na ten temat nie wiemy. Nie stwierdziliśmy tam żadnej działalności – twierdzi Leonard Wawrzyniak, rzecznik Straży Miejskiej w Gdyni. I dodaje: - Z tego, co wiem właściciel tej posesji występował do wydziału architektoniczno-budowlanego z prośbą o zgodę na prowadzenie działalności i była odmowa ze strony miasta.
Czyli mężczyzna działa nielegalnie?
- My nie potwierdziliśmy żadnej działalności – mówi Leonard Wawrzyniak.
Strażnicy podczas interwencji nie widzieli, co jest na posesji?
- Gromadzić na posesji każdy może… w przypadku drewna na własne potrzeby może je gromadzić – stwierdza rzecznik.
A baner informujący, że jest tam skład opału i sprzedaż drewna kominkowego?
- Nikt z nas nie widział, żeby jakiekolwiek drewno było tam sprzedawane – dodaje Wawrzyniak.
A filmy, które dostarczyli państwo Gurscy?
- Było na nich piłowanie drewna, ale każdy może przygotowywać drewno na własne potrzeby – mówi Wawrzyniak.
"Czuję bezsilność"
Gurscy, mimo wielu pism do urzędów, nie dostali pomocy, na jaką liczyli. Nie poddają się jednak – o uciążliwej działalność sąsiada powiadomili inspekcję ochrony środowiska z nadzieją, że tym razem ktoś im pomoże.
- Jest to skład drewna. Jest to działalność w jakiś sposób niebezpieczna, może być uciążliwa ze względu na to, że sposób obróbki tego drewna powoduje emisję hałasu – mówi Dariusz Dufke, zastępca naczelnika wydziału inspekcji Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Gdańsku. I dodaje: - Jesteśmy umówieni, że ten pan dostarczy nam dokumenty, skąd to drewno nabywa i będziemy to sprawdzać, jeżeli chodzi o obrót drewnem. A jeśli chodzi o inne sprawy, np. czy ta działalność może być prowadzona w tym miejscu, to przeanalizujemy prawo i skierujemy sprawę do odpowiednich organów.
Właściciel składu opału nie zgodził się na wystąpienie przed kamerą. W rozmowie z naszym reporterem stwierdził, że w żaden sposób nie łamie prawa i nie zakłóca spokoju.
- Czuję się tragicznie, bezsilna, że nie mogę nic z tym zrobić. Po to jest dom, żeby w nim odpocząć i powinna to być ostoja spokoju. Ale jak w tych warunkach można się zregenerować? – pyta pani Beata.
Cały reportaż na stronie programu "Uwaga! TVN".
Zobacz także:
Oddała czterech synów do rodziny zastępczej. "Sytuacja mnie przerosła"
Odebrane dzieci nie chciały wracać do domu. Sąd zdecydował inaczej
Mają wspólnego chłopaka i chirurga plastycznego. Co jeszcze łączy bliźniaczki DeCinque?
Autor: Iza Dorf
Źródło: Uwaga! TVN