Wynajem w Warszawie. Mieszkanka stolicy musi zapłacić kilkaset złotych więcej niż dotychczas
Pani Alicja od dekady mieszka na warszawskim Żoliborzu. Wynajmuje tam dwupokojowe mieszkanie (42 mkw.) w starym budownictwie. Do tej pory płaciła za nie 1500 zł - niewiele, jak na ceny wynajmu w stolicy; wiele, jak na jej możliwości finansowe. Właściciel lokalu po kilku latach współpracy sprawił lokatorce wielkanocny "prezent".
Tuż przed świętami wysłał do niej wiadomość z zaskakującą treścią: "Kolejny czynsz wyniesie 2100 złotych. Proszę się przygotować". Sęk w tym, że "kolejny czynsz" oznaczał ten, który pani Alicja miała opłacić nazajutrz. To nie żart. Wynajmujący z troską poinformował ją o podwyżce dzień przed uzgodnionym comiesięcznym terminem uiszczenia opłaty.
- To był dla mnie nóż w plecy. Na początku nie wierzyłam w to, co przeczytałam. Jak mógł tak zrobić? Z dnia na dzień muszę zapłacić za wynajem mieszkania 600 złotych więcej. Nie stać mnie na to. Odpisałam mu, że nie uzbieram całej kwoty. On zamilkł, ale przyszedł do mnie następnego dnia. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, bo źle się teraz z tym czuję, ale nie otworzyłam mu. Zostawiłam na wycieraczce 1500 zł z karteczką z napisem: "Nie mam więcej" - opowiada pani Alicja.
Drożyzna
Właściciel mieszkania zadzwonił do lokatorki i oznajmił, że "odpuszcza jej ten miesiąc". Zaznaczył jednak, że od połowy maja będzie musiała płacić tyle, ile zażyczył sobie w wysłanej wiadomości. Powód podwyżki? Inflacja, wszystkie ceny idą w górę. To prawda, ale niestety nijak ma się to do wzrostu płac, szczególnie w przypadku pani Alicji.
- Jego łaska wcale mnie nie urządza. Dobrze, że zrezygnował chociaż z tej opłaty kwietniowej, ale jego podwyżka to nie jest jednorazowy wydatek. To w perspektywie kolejnych miesięcy, a nawet lat, zaburza cały mój budżet. Straciłam poczucie bezpieczeństwa. Mieszkam tutaj od dekady. Zorganizowałam sobie całe życie pod tę lokalizację - tłumaczy poszkodowana kobieta.
W rozmowie z dziendobry.tvn.pl przyznała, że próbowała negocjować z wynajmującym, jednak nie przyniosło to żadnych zadowalających rezultatów. - Powiedział, że powinnam się cieszyć, że nie podwyższył mi czynszu o 800 zł. Że zrobił to przez wzgląd na naszą długoletnią znajomość - relacjonowała.
Pani Alicja jest w potrzasku. Z jednej strony nie stać jej na ten niespodziewany wzrost opłaty za najem, z drugiej strony wie, że 2100 zł za dwupokojowe mieszkanie to atrakcyjna cena w porównaniu z innymi aktualnymi ofertami na rynku nieruchomości. Kobieta zadzwoniła do wnuczki, by skonsultować z nią kwestie prawne i dowiedzieć się, czy podwyższanie czynszu z dnia na dzień lub z miesięcznym wyprzedzeniem jest legalne. To samo pytanie zadaliśmy mecenas Elizie Kunie.
Wynajem mieszkania a inflacja. Kiedy właściciel może podnieść opłaty?
Adwokat Eliza Kuna nazwała takie zachowania wynajmujących szantażem. Prawniczka zaznaczyła, że wszelkie podwyżki powinny zostać uzgodnione i zaakceptowane przez obie strony.
- W umowach może być zastrzeżona klauzula inflacyjna, w innym przypadku jest to na drodze negocjacji i dobrowolnego aneksu. Jeśli umowa jest na czas określony, żadna ze stron nie może jej wypowiedzieć z powodu braku porozumienia co do wysokości czynszu, więc właściciel nie może tak szantażować najemcy - wyjaśniła ekspertka.
Mecenas zastrzegła, że właściciel ma prawo podwyższyć czynsz bądź inne opłaty za używanie lokalu, wypowiadając jego dotychczasową wysokość, ale z zachowaniem zastrzeżonych w ustawie terminów. - Termin wypowiedzenia wysokości czynszu albo innych opłat za używanie lokalu wynosi 3 miesiące - mówi w wywiadzie dla dziendobry.tvn.pl.
Zgodnie z ustawą wypowiedzenie powinno być pod rygorem nieważności dokonane na piśmie. Podwyżka może nastąpić w uzasadnionych przypadkach, o których mowa w ustawie.
Pani Alicja zdaje sobie sprawę, że zachowanie wynajmującego było podyktowane wzrostem raty kredytu za mieszkanie, którą musi sam co miesiąc opłacać. Według niektórych nie jest to jednak żadne usprawiedliwienie. W sieci można znaleźć wiele głosów sprzeciwu wobec popularnego wśród wynajmujących przekonania, że kwota regularnie uiszczana przez lokatora ma być gwarantem spłacenia zaciągniętej pożyczki.
- Dostając kredyt, to wy [właściciele mieszkań - przyp. red.] mieliście wyliczaną zdolność, czy sobie poradzicie finansowo, jeśli podwyższą raty, nie lokator. Więc to wy ryzykowaliście, a nie lokator. Kredyty skoczyły w górę, jednak pensje nie, więc słabe jest przerzucanie na lokatora tej nierównowagi. Zainwestowaliście, ponieśliście ryzyko, to teraz za to sami odpowiadajcie - czytamy w wypowiedzi jednej z internautek.
- Problemu z kredytami byście nie mieli, gdybyście nie brali takowych na mieszkania, na które was nie stać. System się nie zmieni, dopóki ludzie będą uważać, że to jest moralnie w porządku wykorzystywać sytuację ludzi, którzy nie mają na tyle szczęścia, aby pozwolić sobie na własne lokum - komentuje inna użytkowniczka forum.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Świąteczna lista zakupów przeraża. Za te produkty zapłacimy nawet 35 proc. więcej
- Za chleb zapłacimy 10 zł? "Na pewno nie będzie tańszy"
- "Chrzczone paliwo" na stacjach. Każdy kierowca może sprawdzić, czym tankuje
Autor: Berenika Olesińska
Źródło zdjęcia głównego: alvarez/Getty Images