Diana, Viktoriia, Yelizaveta i Milana do niedawna mieszkały w Ukrainie, gdzie ich ojciec prowadził prywatną szkołę siatkówki. Rosyjskie wojska burzą nie tylko domy, ale także, a może przede wszystkim, codzienność zwykłych ludzi. Wyjątkowe dwulatki wraz z rodzicami dostały szansę, by odbudować swoje życie w Polsce.
Czworaczki z Ukrainy
Cztery uśmiechnięte dziewczynki na tle ściany pokrytej połyskująca tapetą. Są ubrane w ciemne szorty i białe koszulki polo, każda z nich trzyma biało-różową piłkę do siatkówki. W ich drobnych rączkach wyglądają jak olbrzymie balony. Na ich twarze pada miękkie wiosenne światło. Dzieciństwo.
To zdjęcie było dołączone do posta, którego nikt nigdy nie powinien napisać.
- Mój kuzyn wiezie całą rodzinę do Polski, od razu będzie szukał pracy, w Ukrainie ma swoją szkołę siatkówki, jest zaradny, ale z taką dużą rodziną, będzie potrzebował na początku pomocy - napisała w mediach społecznościowych Lera, krewna ojca licznej gromadki.
Wojna w Ukrainie
Udaje się. Rodzina trafia do Polski. To zakończenie - choć obecnie najlepsze z możliwych - nie było planem młodych ludzi, którzy wspólnie chcieli budować przyszłość w swoim kraju. Obydwoje pochodzą z miasta Kropyvnytskyi, a połączyła ich pasja do sportu. Anastasiia i Vladyslav poznali się na Akademii Wychowania Fizycznego. Zaczęli się spotykać, były oświadczyny, ślub i wkrótce dobra wiadomość: będzie dziecko! Szybko okazało się, że nie jedno, tylko prawdopodobnie dwoje. W czasie pierwszych badań lekarzom umknęły jeszcze dwa serca, które biły w łonie przyszłej mamy. Gdy okazało się, że na świat przyjdą czworaczki, rodzice byli w szoku.
Ucieczka z Ukrainy
Nastia zdecydowała, że zajmie się domem. Przy czwórce dzieci nie brakowało jej zajęć. Z kolei Vlad przez kilka lat pracował jako strażak. Ostatecznie postanowił oddać się sportowej pasji i założył własną szkołę siatkówki dla dzieci. Trenował, jeździł na turnieje, drużyna zdobywała nagrody. 24 lutego 2022 rozpoczyna się jednak rozgrywka, której nikt się nie spodziewał.
- Dziewczynki nie rozumieją, co się dzieje, nie wiedzą, czym jest wojna - wyjaśnia Lera. - Chcą być blisko rodziców. Oczywiście odczuwają stres, który towarzyszy rodzicom, ale starają się zachować pogodę ducha. Dzieci nie mają świadomości, dlaczego pojechały tak daleko i są w nowym miejscu. Nie wiedziały, że wyjeżdżają na długo. Wzięły swoje ulubione zabawki. Choć nie udało się zabrać wszystkiego, to dużo dostali od ludzi - zaznacza.
Wyjeżdżając z Ukrainy, bali się głównie o dzieci. Jak zniosą podróż, czy droga będzie bezpieczna, czy nie spadną na nich zbłąkane rakiety. Vlad mógł opuścić kraj, korzystając z prawa, które przysługuje ojcom wychowującym ponad trójkę dzieci. W ten sposób rodzina dotarła do Polski w komplecie. Dziewczynki są pełne energii, kochają taniec i uwielbiają podjadać.
- Vlad zabrał ze sobą piłki i bardzo chciałby kontynuować karierę trenerską - zdradza Lera. - Zawsze też kibicował polskiej reprezentacji - dodaje z uśmiechem.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Czym zaskoczy czytelników nowa książka Katarzyny Bondy? "Postanowiłam napisać coś zupełnie innego"
- Organizacja szukająca pracy dla Ukraińców. "Wiele z nich to matki z dziećmi"
- Joe Biden z wizytą Polsce. Jakim człowiekiem jest amerykański prezydent?
- 30 lat doświadczenia
- Od 2014 roku z misją w Ukrainie, z biurem pomocowym w Kijowie
- Opiera się na 4 zasadach: humanitaryzmu, bezstronności, neutralności i niezależności
- Regularnie publikuje raporty finansowe ze swoich działań
Autor: Adam Barabasz
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum prywatne / Lera Voronko