- Górski przewodnik Szymon Stoch podzielił się w mediach społecznościowych sytuacją, która przydarzyła mu się podczas pobytu w Tatrach
- Mężczyzna spotkał na szlaku grupę obcokrajowców, która próbowała dotrzeć do Morskiego Oka. Obrana przez nich trasa zaniepokoiła eksperta
- Jak wyjaśnił Szymon Stoch w instagramowym wpisie, podczas górskich wędrówek nie warto polegać wyłącznie na powszechnie używanych aplikacjach nawigujących
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo:
Turyści zmierzali na Morskie Oko trasą wygenerowaną przez popularną aplikację
Wakacje to doskonały czas dla turystów lubujących się w podbijaniu górskich szlaków. To właśnie wtedy popularne trasy przeżywają prawdziwe oblężenie i cieszą się niebywałą popularnością - zarówno wśród doświadczonych wędrowców, jak i tych, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę ze zdobywaniem szczytów. Jak się jednak okazuje, podczas tego rodzaju wypraw, nie warto polegać wyłącznie na aplikacjach nawigujących.
O tym, dlaczego takie działanie może być niebezpieczne, opowiedział na Instagramie Szymon Stoch.
"Wracam z klientami z Koziej Przełęczy i na progu Zmarzłego Stawu mijam grupę turystów - najprawdopodobniej z Ukrainy, Białorusi albo Litwy (nie zdążyłem ogarnąć). Osiem osób, w tym troje małych dzieci (5-7 lat). Tylko dwoje z nich miało jako takie ubranie górskie, reszta w jakichś dziwnych mokasynach, z torebkami pod ręką i butelką wody" - zaczął swój wpis górski przewodnik.
Mężczyzna postanowił zapytać turystów o cel ich podróży. Jak wyjaśnił mu jeden z nich, grupa planowała dotrzeć na Morskie Oko.
"Patrzę na nich i pytam: "Ale że stąd?!". A on pokazuje mi Google Maps, które prowadziło ich z Kuźnic przez Boczań, Halę Gąsienicową, Zadni Granat, Żleb Kulczyńskiego, Pięć Stawów, Świstówkę Roztocką - i na koniec do Morskiego Oka" - napisał.
Górski przewodnik ostrzega przed nadmiernym zaufaniem do urządzeń technologicznych
Górski przewodnik postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i wyjaśnić turyście, który mówił po angielsku, w jaki sposób dotrzeć na miejsce.
"Udało mi się go przekonać, że mam jakieś pojęcie o naszych górach, pokazałem mapę i… zmieniłem im cały plan wycieczki" - napisał Szymon Stoch.
Mężczyzna podkreślił w swoim wpisie, że podczas górskich wycieczek warto polegać na sprawdzonych trasach i doświadczeniu innych, a nie generowanym przez technologiczne urządzenia wskazówkom.
"Puenta? Nigdy, ale to nigdy nie korzystajcie z Google Maps w Tatrach. ChatGPT też, niestety, nie pomoże na szlaku" - podsumował przewodnik.
Pod postem Szymona Stocha pojawiło się wiele komentarzy, w których internauci pochwalili jego postawę.
"Dobrze, że spotkali ciebie na swojej drodze, bo nie wiadomo, jak to by się skończyło", "A ze mnie się śmieją, że mam wszystko zaplanowane wcześniej i noszę przy sobie papierową mapę" - czytamy na Instagramie.
Zobacz także:
- Wrona Bronia nie jest już sama. "Najlepsza partia w Warszawie" znalazła chłopaka
- Rodzina misiów z Baligrodu podbija sieć. "Śliczne maluchy z mamą"
- Pudel królewski, czyli pies jak żaden inny. "Nie pamiętam życia przed pudlami"
Autor: Aleksandra Kokot
Źródło: Instagram
Źródło zdjęcia głównego: Klaus Vedfeld/Getty Images