Po wypadku dostał drugie życie. Podziękował Bogu w wyjątkowy sposób. "Powiedzieli, że to był cud"

Po wypadku dostał drugie życie. Podziękował Bogu w wyjątkowy sposób. "Powiedzieli, że to był cud"
Źródło: Dzień Dobry TVN
W 166 dni pokonał prawie 7 tys. km
W 166 dni pokonał prawie 7 tys. km
Ręka z Nicei, czyli jak Rey został piekarzem
Ręka z Nicei, czyli jak Rey został piekarzem
Konno przez świat
Konno przez świat
Kolejna wyprawa Mikołaja Sondeja
Kolejna wyprawa Mikołaja Sondeja
Połączył podróże z treningami
Połączył podróże z treningami
Opowieści żeglarza Romana Paszke o dalekomorskich podróżach
Opowieści żeglarza Romana Paszke o dalekomorskich podróżach
Do zobaczenia w Bolonii
Do zobaczenia w Bolonii
Podróżnik przepłynął najdłuższy fiord na świecie
Podróżnik przepłynął najdłuższy fiord na świecie
Życie na kółkach Zosi i Jakuba
Życie na kółkach Zosi i Jakuba
Kapitan Baranowski wyrusza w samotny rejs
Kapitan Baranowski wyrusza w samotny rejs
Podróżuje i pomaga dzieciom z różnych stron świata
Podróżuje i pomaga dzieciom z różnych stron świata
Rowerem przez Afrykę
Rowerem przez Afrykę
Kuba przed czterdziestką odwiedził 91 krajów
Kuba przed czterdziestką odwiedził 91 krajów
Łukasz i jego podróż przez Bajkał
Łukasz i jego podróż przez Bajkał
Od 7 lat na piechotę przez świat
Od 7 lat na piechotę przez świat
Kamil Kurs wyruszył w samotną wędrówkę i pokonał prawie 7 tys. km w 166 dni. Wyprawę rozpoczął w Estonii, a zakończył ją w Gibraltarze. Celem tej podróży było podziękowanie Bogu za ocalenie życia. O swojej poruszającej historii i niezwykłym wyczynie opowiedział w Dzień Dobry TVN.

Pieszo do Gibraltaru

Kamil Kurs w 2022 roku wyjechał do Holandii. Tam pracował w firmie specjalizującej się w stawianiu farm wiatrowych na morzu. Był szlifierzem i przygotowywał wielkie konstrukcje metalowe pod spawanie. Datę 8 sierpnia 2022 roku zapamięta już na zawsze.

- Bezpośrednio pode mną szedł rurociąg z gazem, z którego, niestety, ulatniał się gaz. Stałem na przenośnym rusztowaniu na wysokości trzech metrów. Można powiedzieć, że ono ocaliło mi życie, bo impet pierwszego wybuchu, pierwszego uderzenia tej fali ognia przyjęło rusztowanie, które było kompletnie zniszczone, rozerwane. (...) To uderzenie wyniosło mnie, dokładnie nie wiem, ile to było metrów, bo automatycznie zrobiło się ciemno. Po prostu był dym, pył i tak dalej. Podobno to było 7-8 m, czyli łącznie jakieś 12 m. Spadłem na beton. Miałem bardzo dużo szczęścia. Wszyscy ludzie, którzy widzieli ten wypadek, którzy widzieli pobojowisko, jakie tam zostało po tym wypadku, powiedzieli mi, że to był cud. I ja też wierzę w to, że to był cud, że ktoś nade mną czuwał tego dnia - powiedział Kamil.

Nasz gość czuje się tak, jak gdyby otrzymał drugie życie.

- Postanowiłem podziękować pielgrzymką, może tak to nazwę. W średniowieczu były trzy cele wędrówek: Jerozolima, Watykan-Rzym i Santiago de Compostela. Ja postanowiłem, że połączę przynajmniej dwa kierunki, czyli Watykan i Santiago de Compostela. Kolejnym powodem była realizacja marzeń podróżniczych, bo zawsze chciałem zobaczyć Szwajcarię, Wenecję i Rzym. A kolejnym to tak udowodnienie też samemu sobie, że mogę - wyliczył Kurs.

Podróżowanie na piechotę

W jaki sposób Kamil pokonywał tę trasę?

- Raz szedłem wzdłuż drogi szybkiego ruchu, bo po autostradach nie można. Raz kierowała mnie nawigacja, bo miałem taką specjalną aplikację. Szedłem po drogach szutrowych, w górach spędziłem dosyć sporo czasu. Pełna różnorodność, piękne widoki - podkreślił podróżnik.

Spotkania z ludźmi były dla niego wspaniałą częścią tej niezwykłej przygody.

- Spotkałem bardzo wielu Polaków, wielu obcokrajowców, którzy też szli swoją pielgrzymkę. Każdy miał do opowiedzenia swoją historię. Każdy miał jakiś inny powód, żeby odbyć taką pielgrzymkę. Niesamowite historie - wyznał nasz rozmówca. - Przede wszystkim moim celem było podziękowanie Bogu za uratowanie życia. W połowie wyprawy masa dobrych ludzi zaczęła mnie pytać, czy mogą mi w jakiś sposób pomóc. Ja tej pomocy nie potrzebowałem i postanowiłem skierować to na cel charytatywny. Poprosiłem ludzi, którzy mają ochotę, którzy chcą mnie wesprzeć, niech wpłacają pieniążki. Założyłem specjalną zbiórkę na prezenty na święta dla dzieci z domu dziecka. Od połowy wyprawy, to zaczęło się gdzieś w Szwajcarii, to mnie dodatkowo motywowało, dodatkowo mnie pchało, dodawało wiatru w żagle - stwierdził Kurs.

Bez wątpienia piesza wędrówka miała bardzo duży wpływ na podróżnika. Dzięki niej dowiedział się o sobie wielu nowych rzeczy.

- To była podróż w głąb siebie, dodała mi pewności siebie. Dowiedziałem się, jak potrafię się zachować w danych sytuacjach, że jestem o wiele bardziej wytrwały, niż przypuszczałem na samym początku. Od 30. dnia zaczęły mnie boleć stopy i bolały mnie do samego końca. Dowiedziałem się, jak reaguję na beznadziejne warunki pogodowe, kiedy np. od samego rana padał deszcz, a ja 50 km pokonywałem w wichurze, w niezbyt ciepłych warunkach, bo były np. 3 stopnie C. Na koniec dnia jeszcze musiałem rozłożyć namiot i suszyć wszystko na sobie. Byłem takim chodzącym grzejnikiem. To dodało mi pewności siebie, sprawdziłem się w naprawdę ciężkich warunkach - przekazał Kamil.

Całą rozmowę można znaleźć w materiale wideo.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki oraz Dzień Dobry TVN Extra znajdziesz też na Player.pl. 

Skocz do sklepu TVN!
Skocz do sklepu TVN!

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości