Dziecko w oknie życia w Mikołowie
Niemowlę - dziewczynkę - pracownicy Ośrodka dla Osób Niepełnosprawnych "Miłosierdzie Boże" w Borowej Wsi - Mikołowie znaleźli we wtorek, 30 kwietnia. To drugie dziecko, które pozostawiono w działającym tam oknie życia.
Przy dziewczynce znaleziono list. Matka dziecka wytłumaczyła w nim, dlaczego zdecydowała się porzucić swoje dziecko. Wyjaśniła, że nie może zaopiekować się córką, dodała, że decyzja o tym, żeby oddać pociechę należała do najtrudniejszych w jej życiu.
Warto przypomnieć, że okno życia w Mikołowie działa od 2012 roku. Powstało z inicjatywy radnych powiatu mikołowskiego.
Okno życia - jak to działa?
Okna życia działają w Polsce od 18 lat. Są to miejsca, w którym bez żadnych konsekwencji prawnych i całkowicie anonimowo można pozostawić dziecko. Na takich ruch - z bardzo różnych powodów - decydują się najczęściej kobiety. Okna życia działają przy bardzo różnych instytucjach, najczęściej są to: zakony, szpitale, domy samotnej matki.
Maluch, który trafi do okna życia przebywa tam maksymalnie godzinę. Gdy zostaje znaleziony wzywana jest policja oraz pogotowie, które zabiera dziecko do szpitala na badania. Jeśli jest zdrowe i nie wymaga pomocy medycznej trafia do ośrodka adopcyjnego. Czeka tam na dokumenty, m.in. akt urodzenia.
Za każdym razem, gdy jakieś dziecko trafi do okna życia, służby mają obowiązek sprawdzić, czy oddanie malucha nie miało związku z jakimś przestępstwem (np. czy nie zostało porwane). Ma na to dwa miesiące. Trzeba jednak podkreślić, że policja nie poszukuje ani nie ustala personaliów matki dziecka.
Kiedy postępowanie się zakończy, ośrodek adopcyjny kieruje do sądu wniosek o ustanowienie opieki nad dzieckiem. Do czasu aż dokumenty nie nabiorą mocy prawnej kobieta, która oddała dziecko może je jeszcze odzyskać. Jeśli tak się nie stanie, sąd orzeka o adopcji, a maluch ma szansę znaleźć nową rodzinę.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Miał zapalenie wyrostka, ale odesłano go do domu. "Czułem, że mogę umrzeć"
- Żyją w strachu przed eksmisją. "Nagle władze oddają nas Kościołowi - z ziemią, naszym dobytkiem"
- Mieli zatrzymać dilera, zatrzymali kogoś innego. "Był w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie"
Autor: Katarzyna Oleksik
Źródło: Dziennik Zachodni
Źródło zdjęcia głównego: thianchai sitthikongsak/Getty Images