Sylwia Grzeszczak – złoty ptak uwieziony w klatce
Wielki talent wokalny jest tu niezaprzeczalny. Sylwia Grzeszczak to artystka, która urodziła się po to, by być na scenie. Śpiewa od najmłodszych lat, komponuje, pisze teksty i zachwyca ogromną skalą głosu. Wchodząc do branży muzycznej w wieku 20 lat, zaczęła osiągać wielkie sukcesy, przygniótł ją jednak szalony świat show-biznesu.
- W wieku 20 lat wydałam swój pierwszy solowy singiel "Małe rzeczy", który przyniósł mi olbrzymi sukces. Jako artystka powinnam kłaść się spokojna i radosna do łóżka. Tymczasem zamartwiałam się, czy menedżer nie zadzwoni do mnie przed snem i znów mnie nie zruga. Doszło do tego, że nie zasypiałam, czuwałam, bo czułam nieustanny lęk. Za brak odpowiedzi, na przykład na maila, dostawałam rano sporą dawkę emocji, więc kiedy przyszedł mail, bałam się go otworzyć – powiedziała Sylwia w rozmowie z Elżbietą Pawełek, dziennikarką "Vivy".
Wkrótce Sylwia wycofała się ze świata show-biznesu. W tym roku po długiej nieobecności powróciła na scenę. Artystka wykonała swoje największe hity na Top of The Top Sopot Festival, a widownia zebrana w Operze Leśnej wraz z gwiazdą śpiewała utwory tj. "Małe rzeczy", czy "Księżniczka".
- Publiczność nigdy mnie nie zawiodła, za co jestem jej bardzo wdzięczna. Tworzę muzykę właściwie od dzieciństwa, ale ostatnie 15 lat zostało okupione masą wyrzeczeń. Pamiętam moje wcześniejsze doświadczenia – każdy występ, zwłaszcza na takiej scenie jak w Sopocie, to były ogromne napięcia i emocje. Dziś są one inne niż dawniej. Nauczyłam się wychodzić na scenę w sposób dojrzały, z lekkością, co zostało zauważone przez krytyków – zdradziła gwiazda.
Wokalistka uzewnętrzniła się i wróciła wspomnieniami kilka lat wstecz. Jak przyznała, przeszła trudną drogę w show-biznesie. W ciągu 15 lat funkcjonowania w branży nigdy nie mówiła o rozterkach, bo po prostu się bała. Dziś nie chce ukrywać realiów "tego" świata.
- Wielokrotnie byłam źle traktowana. Zebrało się we mnie tyle goryczy, że czara się przelała. Dziś mam siłę, żeby to powiedzieć. Ponad 10 lat temu tuż przed występami, między innymi w Sopocie, potrafiono mnie zrugać lub przychodził do mnie ktoś z branży, żeby pogadać, a menedżer mówił: "Nie rozmawiaj z nią, bo ona cię nie lubi" albo "Ona nie chce z tobą teraz rozmawiać". Podnosiło mi to ciśnienie tuż przed wyjściem na żywo, a powinnam mieć komfort psychiczny jako artystka. Ale kiedy już byłam na scenie, nigdy nie pokazałam ludziom, że coś jest nie tak, nigdy nie załamał mi się głos – opowiadała.
Jak dodała, w branży wielokrotnie puszczono famę, że jest zamknięta i nie lubi ludzi. W ten sposób ograniczano jej kontakty.
- Czułam się wyautowana społecznie. A jednocześnie miałam miliony fanów. Kochałam tworzyć, choć próbowano mi odebrać całkowicie radość z tworzenia i zniszczyć mi życie prywatne, ale to się nie udało. W tej pracy też inni artyści czuli się tak zaszczuci, że mijając się na back-stage’u, nie odzywali się do siebie ani słowem. To jest niesamowite, że jedna osoba sterowała wszystkimi i wszystkim wokół siebie tylko po to, żeby odnosić własne chore sukcesy – podsumowała.
Ucieczka z toksycznej karuzeli
Sylwia wielokrotnie zastanawiała się, czy nie zrezygnować z życia, które nie do końca zgodne było z jej przekonaniami, wartościami i stylem. Nie mogła zrobić tego kroku ze względu na podpisany kontrakt.
- Musiałam zrobić trzy płyty. Nie mogłam też przewidzieć, jak to się potoczy na sto procent. A z drugiej strony były marzenia o zrobieniu płyt, stworzeniu hitów dla ludzi. Kierowałam się sercem. Pracowałam ciężko na to, co osiągnęłam – dodała.
Niestety jej ciężka praca nie była doceniana. Co więcej, artystce wmawiano, że to dzięki innym osiąga sukcesy.
- Kiedy zorientowałam się, że coś jest nie tak w tej współpracy, że dziwnie się czuję, to nie mogłam się z niej wywinąć. Pamiętam rozmowę w restauracji w centrum Warszawy. Grzecznie poprosiłam, że chciałabym wyjaśnić kilka kwestii, a w zamian posypały się groźby: "Nie wygrasz ze mną, i tak mam najlepszych prawników". Nie zamierzałam walczyć z prawnikami, chciałam po prostu śpiewać dla ludzi, cieszyć się, przeżywać wszystko na normalnych warunkach - wspominała.
Sylwia od kilku lat pracuje jednak z ludźmi, którzy wzajemnie się szanują oraz dają przestrzeń na spokojną pracę. - To mega twórcze, jak cały team idzie z radością w jednym kierunku. Mój cały zespół to bardzo zdolni, kreatywni ludzie – podsumowała.
esteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Tomek Barański o tanecznych przygotowaniach do festiwalu. "Dwa tygodnie ciężkiej pracy"
- Sylwia Grzeszczak miała dla siebie plan B. "Ta pasja przeszła z naszego taty na nas"
- Sylwia Grzeszczak zaskoczyła fanów na scenie w Operze Leśnej. "7 lat minęło, żeby zagrać ten utwór w duecie"
Autor: Nastazja Bloch
Źródło: viva.pl
Źródło zdjęcia głównego: Paweł Wodzyński/East News