Joanna Keszka kilka razy poroniła
Opinia publiczna żyje obecnie sprawą 30-letniej Izabeli, która była pacjentką szpitala w Pszczynie. Będąc w 22. tygodniu ciąży, zmarła na sepsę. Lekarze czekali aż płód obumrze, co zdaniem pełnomocników rodziny kobiety, mogło doprowadzić do tej tragedii. Wiele znanych kobiet zdecydowało się zabrać głos i opowiedziało o przeżyciach związanych z ciążą, porodem bądź poronieniem. Joanna Keszka, edukatorka seksualna, na swoim profilu na Instagramie również podzieliła się swoim poruszającym doświadczeniem.
- Mam jedno dziecko, w ciąży byłam kilka razy. Poroniłam przed urodzeniem mojej córki. I potem, kiedy moja córka była już mądrą kilkulatką. Pierwsze poronienie końcówka lat 90. Ostatnie 2010 rok. Każda z nas, która przez to przeszła, wie, czym jest takie doświadczenie. (...) Wszystkie poronienia miałam w 8. tygodniu ciąży - napisała Keszka.
Utrata ciąży za każdym razem była dla Joanny bolesna zarówno fizycznie, jak i psychicznie. - Poronienie w latach 90. wygląda tak: Mam krwawienie, na pogotowiu robią mi USG, stwierdzenie, że zarodek jest obumarły, zostaję uśpiona, zabieg, po usunięciu obumarłego zarodka wracam do domu. 10 lat później. Krwawię. Ląduję na pogotowiu. USG: zarodek jest obumarły. Leżę (dosłownie) we krwi, bo ze smutku kładę się gdzieś pod ścianą. Biorą mnie na kolejne USG, podnoszę się więc z podłogi i myślę: o Boże, może to znaczy, że jest nadzieja, że jakieś badanie coś wykryje. Zapomnij o sobie, ty niemądra kobieto. Chodzi tylko o to, że przy stwierdzeniu obumarłego zarodka musi być zgodnie z procedurami 2 lekarzy. Od tej chwili ja już się nie liczę. Liczą się tylko procedury, które mają chronić szpital przed posądzeniem o pomoc w aborcji - podkreśliła Keszka.
Zobacz wideo: Śmierć 30-letniej Izabeli w szpitalu w Pszczynie
Poruszająca historia Joanny Keszki
Przy drugim poronieniu Keszka musiała zostać na noc w szpitalu. Następnego dnia dostała tabletki, ale mimo to bardzo źle się czuła.
- Zaczyna się potworny ból. Dużo straszniejszy niż poród. I dużo dłuższy niż mój poród. Z bólu nie mogę leżeć na łóżku, dowlekam się do toalety i tam zwijam się z bólu w kłębek na podłodze. Nikt mi nie pomaga, nikogo nie interesuje moje cierpienie, jestem workiem z ludzkiego ciała, tylko się mnie omija. Ważne jest to, że szpital ma być "czysty", czyli, procedura związana w moim poronieniem, przeprowadzona w taki sposób, żeby nie było podejrzeń o aborcję. Liczy się tylko ustawa antyaborcyjna - wyznała edukatorka.
Joanna Keszka bardzo długo leżała na podłodze w szpitalnej toalecie, czekając, aby ktoś jej pomógł. - Po kilku godzinach, jest zielone światło, dzieło sztuki antykobiecej się dokonało, już można zgodnie z procedurą: uśpić mnie, zrobić zabieg, wysłać do domu. Ustawa antyaborcyjna nie dotyczy wyłącznie kobiet, które chcą usunąć ciąże. Ja nie chciałam usunąć ciąży, a z powodu obowiązywania tej ustawy leżałam zwinięta w kłębek z bólu na kafelkach szpitalnej toalety - stwierdza.
Pod wpisem Joanny Keszki odezwało się wiele kobiet. - "Jestem wdzięczna za ten wpis", "Dziękuję za ten post i głos", "Żyję ponad pół wieku i czasem nie wierzę, że to się dzieje!", "Bardzo pani dziękuję za ten tekst", "Czekałam na pani głos w tym temacie" - czytamy w komentarzach.
Zobacz także:
- Terror wokół karmienia piersią. Marianna Gierszewska: "Trzeba stawiać granice"
- "Podjęto decyzję o zawieszeniu realizacji kontraktów dwóch lekarzy". Oświadczenie szpitala w Pszczynie
- Karolina Naja połączyła kajakarstwo z macierzyństwem. "Przystawiałam Miecia do piersi, a potem szłam z dziewczynami na start"
Autor: Justyna Piąsta
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Blawicki/East News