Iga Śmiechowicz ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" zrobiła operację plastyczną. Nam zdradziła całą historię

Iga Śmiechowicz
Iga Śmiechowicz
Niedawno Iga Śmiechowicz ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" poddała się operacji plastycznej uszu. Jak przyznała, ten mankament od dziecka był jej największym kompleksem, który ograniczał ją przed spełnianiem marzeń. Nam opowiedziała, jak przebiegał zabieg, ile kosztował oraz jak obecnie czuje się w nowej odsłonie.

Historia Igi ze ślubu od pierwszego wejrzenia

Niedawno Iga Śmiechowicz poruszyła w mediach społecznościowych ważną kwestię kompleksów. Uczestniczka programu "Ślub od pierwszego wejrzenia" przyznała, że poddała się operacji plastycznej, by zmienić wygląd swoich uszu. Nam postanowiła powiedzieć nieco więcej.

- Odstające uszy były moim odwiecznym kompleksem. Jako małe dziecko jeszcze tego nie dostrzegłam. Dopiero jako 13-latka zaczęłam zauważać, że są one inne niż u innych dzieci i zaczęłam odczuwać dyskomfort. W szkole absolutnie nikt mnie z tego powodu nie wyzywał, więc nie miałam dodatkowego obciążenia środowiskowego. Natomiast odkąd zaczęło mi to przeszkadzać, już nigdy nikt nie widział mnie w związanych włosach. Było mi ciężko, ponieważ nigdy nie posiadałam bujnych, pięknych i długich włosów. Moje zawsze genetycznie były cieniutkie i krótkie, więc dużo trudniej było ukryć odstające uszy – zaczęła swoją historię.

Iga dodała także, że choć z sukcesem udawało jej się zakrywać mankamenty, ona sama wciąż czuła, że widzi to cały świat. Była wyczulona na punkcie swojego osobistego kompleksu do tego stopienia, że zaczęła szukać sposobów na odstające uszy.

- Przyznam, że żadnego nie wykorzystałam. Nabąkiwałam mamie, że chciałabym zrobić operację, ale dla mamy zawsze jestem piękna i nie ma znaczenia, jakie mam uszy. Do tego doszła również kwestia finansowa, że ten zabieg może nie kosztuje milionów, ale za minimalną krajową ciężko byłoby pozwolić sobie na taki wydatek. Więc tak sobie funkcjonowałam z wiecznie rozpuszczonymi włosami, zaplatałam warkocze, działałam karbownicą, byle na głowie się działo dużo. Było to uciążliwe latem, kiedy było gorąco i zimą, kiedy włosy się elektryzują. Jednak dzielnie zawsze moje były rozpuszczone. Kiedy zaczęłam wyjeżdżać i pracować za granicą, bandamy sprawdziły się idealnie –wyjaśniła.

Iga zdradziła nam, że kompleks oddalił ją od realizacji marzeń zawodowych. Dziewczyna zawsze chciała spróbować swoich sił jako stewardessa. Niestety nigdy tego nie zrobiła, ze względu na konieczność związywania włosów do pracy.

Zabawne, ale zawsze marzyłam o pracy stewardessy i smutne jest to, że przez mój kompleks nigdy nie odważyłam się rekrutować. Wiedziałam, że w pracy stewardessy trzeba mieć nienaganną fryzurę, a ja tak mocno wstydziłam się siebie w związanych włosach, że zamknęłam sama przed sobą te drzwi. Później próbowałam swoich sił w tańcu. Na szczęście tutaj udawało mi się też to ukrywać, na zawodach zawsze coś chachmęciłam z fryzurą, że właściwie nikt się nie orientował. Dziś wiem, że to siedziało w mojej głowie, widziałam dużo pięknych kobiet, którym odstające uszy dodają urody, ale ja absolutnie tego nie czułam

- dodała.

Sposoby na odstające uszy

Iga przyznała, ze z czasem znalazła sposoby na odstające uszy. Jej najlepszym sprzymierzeńcem stały się korektory.

- Najprościej mówiąc, przyklejałam ucho do skóry głowy za pomocą transparentnych, antyalergicznych "naklejek". Niestety w przypadku moich uszu nie przyniosło to efektu wow, ale rzeczywiście czułam się bardziej komfortowo i wiązałam włosy częściej. Jednak takie korektory to koszt 80 zł -100 zł miesięcznie (4 pary, jedna średnio na tydzień, na początku czas adaptacji nawet krócej) - tłumaczyła.

Po latach męczarni Iga zdecydowała się na wizytę u lekarza. W wyniku pandemii przesunęła się ona na czerwiec. Wtedy to dziewczyna podjęła konkretną decyzję o zabiegu.

- Odłożyłam sobie wcześniej pieniądze i powiedziałam sobie, że nieważne jak biedna nie będę w dniu zabiegu, te pieniądze są na ten cel. 21 października odbył się mój zabieg. W różnych miejscach są różne podejścia. W niektórych miejscach trzeba robić dodatkowe badania, natomiast w moim przypadku nie trzeba było. Ja badanie krwi wykonuję regularnie, więc miałam to zrobione, jednak nie było to konieczne - dodała.

Przebieg zabiegu korekty uszu

Iga ze szczegółami opowiedziała nam, jak przebiegał zabieg korekty uszu. Jak przyznała, wykonywany był on w znieczuleniu miejscowym i trwa około półtorej godziny.

- Ja nie czułam żadnego bólu, był moment, że czułam "coś", ale lekarz miał przy sobie znieczulenie w razie, gdyby coś, także ostatecznie zabieg był bezbolesny. Jedyne, na co trzeba się przygotować to bardzo nieprzyjemny dźwięk. Niestety, ale cięcia przypominają cięcie papieru, wycinanie chrząstki również jest nieprzyjemnym dźwiękiem. Więc jeśli ktoś jest wrażliwy na tym punkcie, musi się psychicznie do tego nastawić. Ja jestem, ale dałam radę. Pomogła trochę woda w uchu, nieco zagłuszyła ten dźwięk. Oczywiście przed zabiegiem lekarz prosi o pokazanie jakiego efektu się spodziewamy, chociaż każdy, kto zna ten kompleks, wie, że "jak najbliżej głowy". Oczywiście, żeby wyglądało to naturalnie, a nie jakby tych uszu nie było - opowiadała.

Najgorszy był czas po zabiegu. Pacjentka przyznała, że to właśnie wtedy odczuwała największy dyskomfort. Ukojenie dały leki przeciwbólowe.

- Kilka godzin po zabiegu odczuwałam ogromny ból, leki szybko pomogły i w moim przypadku ten ból już się nie pojawił. Natomiast wiem, że może on trwać do około tygodnia stąd przepisane leki i antybiotyk. Mnie się poszczęściło i właściwie tego samego dnia wieczorem już nie czułam nic. Obawiałam się spania na plecach, ale okazało się, że nie muszę i rzeczywiście spałam normalnie na boku już pierwszej nocy. Akurat ja podkładam rękę, więc moje ucho nie miało styczności z poduszką, dlatego też ciężko mi powiedzieć jak to wygląda u innych. Myślę, że jeśli ktoś odczuwa ogromny ból to tutaj spanie na plecach wskazane, żeby nie narażać uszu na dodatkowe bodźce.

Jakie są zalecenia po zabiegu? Jak przyznała Iga, koniecznością jest opaska, którą pacjent musi nosić non stop przez miesiąc. Po tygodniu następuje zdjęcie szwów.

- Ja otrzymałam zapewnienie, że uszy nie wrócą do dawnej pozycji. Oczywiście mogą się trochę odbić, ponieważ po zabiegu jest obrzęk, ale nie będą już odstawały. Koszt zabiegu to od 3500 do 6000 zł. Ja zapłaciłam 4000 zł w Łodzi u naprawdę dobrze ocenianego chirurga. Jedna rzecz, o której warto pamiętać, że uszy nie są symetryczne i po zabiegu również mogą nie wyglądać identycznie - powiedziała.

Iga dla osób planujących zabiegi estetyczne dała także dobrą radę. Jak przyznała, poleca wygospodarować sobie kilka dni wolnego, by po zabiegu odpocząć i zregenerować organizm.

- Warto pomyśleć o kilku dniach wolnych w pracy po zabiegu, a dla osób aktywnych fizycznie nieco dłużej. Ja do treningów wróciłam po miesiącu i to też nie na 100 procent. Niestety, ale pierwszy tydzień uszy muszą być dobrze zabezpieczone więc i strona wizualna nieco ucierpi. Dlatego warto sobie zaplanować ten czas, żeby mieć czas na regenerację i odpoczynek - dodała.

Jako obecnie czuje się Iga? Aktualnie mija już pół roku od zabiegu. Uczestniczka programu "Ślub od pierwszego wejrzenia" zdradziła, że podjęła najlepszą decyzję w swoim życiu. Dzięki operacji na stałe pozbyła się kompleksów. Dziś może swobodnie wiązać włosy, czuje się pewniej, lepiej, piękniej.

- Dodało mi to pewności siebie. Dla mnie to był ogromny kompleks, który towarzyszył mi przez ostatnie 15 lat - podsumowała.

Iga Śmiechowicz

Kompleksy kobiet

Nie ma na świecie kobiety, która nie miałaby kompleksów. Każda z nas zawsze znajdzie w sobie coś, co od długie czasu spędza jej sen z powiek. To normalne. Nikt z nas nie jest idealny i nigdy nie będzie. Powodów do kompleksów może być wiele: nadprogramowe kilogramy, lub wręcz odwrotnie nadmierna chudość, za duży lub za mały nos, za obfite lub zbyt płaskie piersi, odstające uszy, wysokie czoło, krzywe nogi, za niski lub za wysoki wzrost. Tę listę można by tak rozbudować o kolejne wersy, a nawet strony. Tylko czy warto? Niestety w dobie Internetu, wszechobecnych mediów społecznościowych i wiecznego upiększania się, sami narzucamy sobie zasady. Kobiety, które jeszcze niedawno walczyły o swoje prawa, w sieci zapominają o damskiej solidarności. Nieprzychylne komentarze pod zdjęciami, wytykanie najdrobniejszych wad i niedoskonałości, to wszystko sprawia, że zamiast rosnąć w siłę, mamy ochotę zapaść się pod ziemię, a nasze kompleksy narastają. Co gorsza, mierzą się z nimi już nastoletnie dziewczyny, które dopiero wkraczają w dorosłe życie. Jak się okazuje, co czwarta 11-latka mieszkająca w Polsce uważa, że jest za gruba. Problem ten niestety wzrasta wraz z wiekiem. Dlaczego? Według badań przeprowadzonych w Polsce przez agencję Edelman Intelligence, wynika, że co druga dziewczynka między 10. a 17. rokiem życia odczuwa presję, by być piękną. Ponadto badania przeprowadzone na grupie dorosłych kobiet sugerują, że z tej presji się nie wyrasta. Ta pojawia się zewsząd, wchodzi do naszego życia drzwiami i oknami, pojawia się w mediach, w Internecie oraz ocenie bliskich nam osób.

Joanna Osyda o drodze do samoakceptacji: O szczupłych kobietach mówi się niewiele. Ten problem jest zupełnie ignorowany

Zobacz także:

"Ślub od pierwszego wejrzenia" połączył nieznajomych. Które pary przetrwały próbę czasu, a które nie miały tyle szczęścia?

"Ślub od pierwszego wejrzenia 5". Koleżanki Igi sprawdzają Karola, a Iza przyznaje, że była rozczarowana

"Ślub od pierwszego wejrzenia 5": Znamy wszystkie pary! Nie obyło się bez zaskoczeń

Autor: Nastazja Bloch

podziel się:

Pozostałe wiadomości