- Damian Michałowski nie należy do osób, które eksperymentują z wyglądem.
- Jednak podczas Top of The Top Sopot Festival dziennikarz pokazał się z zupełnie innej niż zwykle strony.
- Prowadzący Dzień Dobry TVN wyznał, że do pokazania się w nietypowym stroju namówiła go szefowa.
Damian Michałowski w nowej odsłonie
Widzowie Dzień Dobry TVN wiedzą, że Damian Michałowski nie należy do osób, które eksperymentują z wizerunkiem. Zawsze prezentował się schludnie i nienagannie. Podczas "Top of The Top Sopot Festival" dziennikarz postanowił wyłamać się ze schematu i pokazać się z zupełnie innej strony.
Prowadzący Dzień Dobry TVN wyszedł na scenę w makijażu, z przefarbowanymi na zielono włosami oraz w skórzanej kurtce nabitej ćwiekami i agrafkami. - W końcu mogłem pokazać całego siebie. Zazwyczaj mnie państwo widzą w garniturze, ładnie ubranego, ale normalnie ja tak chodzę ubrany, odprowadzam dzieci do przedszkola, do szkoły. Tak wygląda po prostu Damian Michałowski - stwierdził dziennikarz w rozmowie z reporterką dziendobry.tvn.pl Karoliną Kalatzi.
Metamorfoza Damian Michałowskiego
Mężczyzna zdradził, że jedna z osób, która skomentowała jego nowy wizerunek, nazwała go nieślubnym synem Michała Wiśniewskiego. - Co uważam także za komplement i to bardzo duży - stwierdził.
Dziennikarz wyznał, że do takiego zaprezentowania się na festiwalu w Sopocie namówiła go szefowa. - Dzwoni do mnie kilka dni przed Sopotem i mówi: "Damian, miałeś taką świetną stylówkę w tym spocie, a dałbyś się namówić, żebyś w Sopocie tak wystąpił?". Tak sobie myślę: dlaczego nie, kiedy następnym razem będę miał taką okazję. I to połączyliśmy właśnie z promocją naszego spotu ramówkowego - podsumował.
Zobacz także:
- Założyciel zespołu Blue Café zaskoczony na Top of The Top Sopot Festiwal. Co się stało?
- Młoda wokalista została zaproszona na imprezę do DiCaprio. Co tam zastała? "To naprawdę podejrzane"
- Feel na Top of the Top Sopot Festival 2025 wystąpi z młodą artystką. "To manifest bliskości"
Autor: KO
Reporter: Karolina Kalatzi
Źródło zdjęcia głównego: ANDRAS SZILAGYI/MW MEDIA