Anna Jurksztowicz w emocjonalnym wyznaniu. "Wciąż jestem uwięziona w nieistniejącym małżeństwie"

Anna Jurksztowicz
Anna Jurksztowicz
Źródło: MWMEDIA
Choć jej życie zawodowe wróciło na właściwe tory, prywatnie tkwi w martwym punkcie. Anna Jurksztowicz otworzyła się na temat bolesnego procesu rozwodowego, który - mimo upływu lat - wciąż nie dobiegł końca. Dlaczego?
Kluczowe fakty:
  • Jurksztowicz: formalnie nadal jestem żoną
  • Rozstanie okazało się długim, emocjonalnie wyniszczającym procesem
  • Piosenkarka marzyła o spokojnym zakończeniu związku, ale została z pustką i frustracją

Miłość, która miała być na całe życie

Ich historia zaczęła się w latach 80., kiedy muzyka była dla nich wspólnym językiem. Ona - młoda wokalistka z pasją, on - utalentowany kompozytor, który wtedy był już w innym związku. Z czasem to jednak Anna została tą najważniejszą kobietą w jego życiu.

Po latach nieformalnego związku pobrali się, stworzyli dom i wspólnie wychowywali dzieci. Jurksztowicz na wiele lat wycofała się z show-biznesu, by skupić się na rodzinie. Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:

DD_20230520_Jurksztowicz_REP
Anna Jurksztowicz zakochana w spacerach
Źródło: Dzień Dobry TVN

Dziś, po niemal trzech dekadach, przyznaje, że to, co miało być bezpieczną przystanią, stało się dla niej ciężarem. Gdy próbowała wrócić do równowagi zawodowej i osobistej, rozwód okazał się niekończącym się źródłem cierpienia.

- Rozwód to nie tylko formalność. To proces, który obnaża bezradność. To moment, kiedy wszystko się rozpada i zostajesz z tym sama - wyznała w programie "Zmałpychwstanie" na antenie Radia Dla Ciebie.

Anna Jurksztowicz zatrzymana między przeszłością a przyszłością

Choć emocjonalnie zakończyła już ten etap życia, sprawy urzędowe mówią co innego. Procedury ciągną się latami, a każdy kolejny miesiąc to dla niej przypomnienie, że nie może zamknąć tego rozdziału. - Nie jestem już jego partnerką, ale według prawa nadal jestem jego żoną. To jak życie w zawieszeniu - mówiła z goryczą.

Jurksztowicz nie ukrywa, że liczyła na dojrzałe i pełne szacunku rozstanie. Zamiast tego trafiła na mur milczenia i prawnych blokad. Uczucia, które kiedyś dawały jej siłę, dziś wracają jako cień niezałatwionych spraw.

- Można rozstać się z klasą i spokojem. Ale można też zostać z ciszą, w której nie ma już nic. Mnie spotkało to drugie - przyznała.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości