Odwołane kolonie
Pani Joanna kupiła niedawno od Katarzyny S. kolonie, na które miał jechać jej 14-letni syn. Niestety, wyjazd został w ostatniej chwili odwołany z powodu choroby organizatorki. Pani Joanna do tej pory nie otrzymała zwrotu swoich pieniędzy.
- Poczułam złość, bo dostałam tę informację chwilę przed wyjazdem, dziecko już było przyszykowane. Zostaliśmy z niczym – mówi kobieta.
- Dzieci na tym ucierpiały. Już nie mówiąc o budżetach rodziców, ale dzieci były najbardziej stratne, bo czekały cały rok na te wakacje i zostały na lodzie. Podejrzewam, że większość z nich nigdzie nie wyjechała – dodaje pani Marlena, kobieta również wykupiła wyjazd, który się nie odbył.
Pani Joanna mówi, że za kolonie, na które miał jechać jej syn, zapłaciła 2 600 złotych.
- To jest duża kwota, odczuwalna dla naszego budżetu. Żeby zapewnić dziecku wakacje, musiałam wydać kolejną kwotę za inny obóz. Musiałam zapłacić dwa razy – mówi pani Kamila, kolejna osoba, która czuje się oszukana.
Uwaga! TVN. "Mam żal i jestem wściekła"
Pani Ola i pani Anna zgodziły się na rozmowę z nami, ale chcą pozostać anonimowe. Katarzyna S. to ich wspólna znajoma i obawiają się ze strony organizatorki krytyki, a nawet zemsty.
- Moje dziecko zostało w domu. Nie wyjechało nigdzie. (…) Ciężko coś znaleźć na ostatnią chwilę – opowiada pani Ola.
- Mam żal i jestem wściekła. Trochę do siebie, że zaufałam takiej osobie. W życiu by mi nie przyszło do głowy, że w ten sposób mogłaby się zachować – dodaje pani Anna.
- Zapytałam, kiedy możemy spodziewać się zwrotu pieniędzy. W odpowiedzi otrzymałam: "Dzień dobry, w poniedziałek się postaram zrobić pani zwrot. Muszę odzyskać wpłacone pieniądze i to jest spora kwota" – przytacza pani Ola i dodaje: - Wychodzi na to, że ona nie ma tych pieniędzy.
Zakaz prowadzenia działalności na 3 lata
Zgodnie z prawem, każdy organizator powinien być ubezpieczony na wypadek bankructwa czy wypadków losowych. Wówczas zwrot pieniędzy dla klienta następuje w przeciągu 14 dni. Co więcej, powinien być też zarejestrowany w ewidencji organizatorów turystyki. Jak ustaliliśmy, Katarzyna S. tam nie widnieje.
Pokazaliśmy umowę, jaką posługuje się organizatorka, biegłemu sądowemu z zakresu turystyki.
- Nie ma tutaj wpisu, czy ona jest zarejestrowana i ma uprawnienia do podpisywania się jako organizator turystyki. To jest papier, który jest bezużyteczny, jeśli chodzi o imprezy turystyczne – ocenia Marek Kamieński, podróżnik i biegły sądowy z zakresu turystyki.
- To jest absolutnie szara strefa, działalność nielegalna. W skali makro mamy przykład Wojtka na Zanzibarze, a w skali mikro działalność tej pani. To są dwa przykłady absolutnie naganne i nieprawne – ocenia pan Kamieński.
Każdy organizator wypoczynku musi złożyć wniosek do urzędu marszałkowskiego, by zostać wpisany do rejestru turystyki. To właśnie ta instytucja nadzoruje przedsiębiorców.
Okazuje się, że Katarzyna S. jest urzędnikom znana.
- W ubiegłym roku otrzymaliśmy zgłoszenie, że ta osoba prowadzi działalność gospodarczą, polegającą na oferowaniu, sprzedawaniu, organizowaniu imprez turystycznych i zostało przeprowadzone postępowanie, które zakończyło się zakazem prowadzenia działalności na okres trzech lat - informuje Izabela Stelmańska z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego.
Dlaczego Katarzyna S. wciąż oferuje wyjazdy?
- Urzędnicy to, co mogli zrobić, zrobili. Rok temu wydali zakaz prowadzenia działalności gospodarczej. Drugiego zakazu dać nie możemy. Jedyne, co można teraz zrobić, to zgłosić do organów ścigania – dodaje Stelmańska.
Rodzice zawiadomili policję, a ta wszczęła śledztwo pod nadzorem prokuratury. Osoby, które czują się poszkodowane planują też pozew zbiorowy.
Poszkodowani właściciele kwater?
Okazuje się, że pieniędzy mieli nie otrzymać także właściciele kwater.
Pani Karolina prowadzi na Podhalu pensjonat. Pół roku temu Katarzyna S. zorganizowała u niej zimowisko.
- Zapewniała nas, że faktura zostanie opłacona, że ma jakieś problemy, ale że jutro zapłaci. Po kilku tygodniach przestała utrzymywać z nami kontakt. Zostaliśmy po prostu oszukani i nie dostaliśmy tych pieniędzy do dzisiaj – mówi pani Karolina. I dodaje: - Straciłam około 20 tys. złotych.
W podobnej sytuacji jest właściciel innego ośrodka wczasowego.
- Miała u nas zorganizować kolonie i nie wywiązała się z tego. Nie dostałem żadnej zaliczki. Pisała, że jest chora, że idzie na badania, że samochód się zepsuł – opowiada i dodaje: - Straciłem bardzo dużą kwotę. Przez tę jedną niezorganizowaną kolonię, miałem zawalony cały sezon.
Kim jest Katarzyna S.?
Kim jest Katarzyna S., która podaje się za organizatora wypoczynku dla dzieci? To nauczycielka w jednej z warszawskich szkół podstawowych. Prowadzi treningi z piłki nożnej, a swoje obozy chętnie reklamuje w sieci.
Próbowaliśmy umówić się na spotkanie z Katarzyną S., jednak nie zgodziła się na rozmowę przed kamerą.
"Zwroty już są w realizacji. Osoby, które zszargały moją opinię, będą pociągnięte do odpowiedzialności, a sprawa reportażu to zwyczajne nękanie" – napisała w liście wysłanym do naszej redakcji.
Katarzyna S. wciąż pracuje w szkole
Nauczycielka, która ma oszukiwać rodziców oraz innych przedsiębiorców, nadal pracuje w szkole. Na stronie internetowej placówki czytamy, że jest przewodniczącą całego zespołu wychowania fizycznego. Jak to możliwe?
- Szkoła nie będzie odpowiadała na żadne z pytań. Jest to sprawa pozaszkolna. (…) To nie dzieje się w zakresie jej obowiązków w ramach umowy. (…) Jeśli będę miała dowody i dane na to, [że pani S. działa nielegalnie – przyp. red.], wtedy mogę podjąć dialog. Na ten moment nie będę się wypowiadała – usłyszeliśmy od dyrektorki placówki.
- Nie chciałabym, żeby taki nauczyciel uczył któregokolwiek z moich synów – mówi pani Joanna, matka 14-latka, który nie pojechał na obóz.
- Uważam, że taka osoba nie powinna mieć kontaktu z dziećmi. Jest demoralizująca i myślę, że trzeba zrobić wszystko, żeby nie mogła nadal robić takich rzeczy – uważa pani Karolina, właścicielka pensjonatu na Podhalu.
Kuratorium oświaty nie wiedziało o Katarzynie S.
Katarzyny S. nie tylko nie ma w bazie organizatorów turystyki, ale też nie zgłasza swoich kolonii do kuratorium oświaty. Zgodnie z przepisami powinna to zrobić na 21 dni przed wyjazdem. Przez to urzędnicy nie są w stanie jej namierzyć.
- Tej pani nie znaliśmy, dopóki państwo się do nas nie zwróciliście. Sprawdziliśmy w bazie wypoczynków zimowych i letnich i ta pani w ogóle nam nie zgłaszała wypoczynku – mówi Małgorzata Wojtaszewska z Kuratorium Oświaty w Warszawie.
Jak to możliwe, że kuratorium nie miało świadomości, że S. od dłuższego czasu działa nielegalnie?
- Dopóki rodzice lub ktokolwiek inny tego nie zgłosi, my nie mamy takich informacji – mówi pani Wojtaszewska i zapewnia: - Na pewno to zgłoszenie potraktujemy z należytą starannością.
Reportaże "Uwagi!" można oglądać na player.pl
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Nie zaciągali kredytów, a okazało się, że je mają. "Kwota zobowiązań to 1,8 mln zł"
- Nie dowiedziała się, czy ma raka, bo CBA wpadło do gabinetu. "Źle się czuła, krwawiła"
- Jak krok po kroku zastrzec numer PESEL? To szczególnie ważne dla seniorów
Autor: MK/as
Reporter: Aleksandra Rek
Źródło: Uwaga! TVN