W każdym dużym mieście w Polsce narkotyki można dziś kupić szybko, tanio i w pełni anonimowo. Dilera szuka się w internecie na popularnych portalach z ogłoszeniami. Podczas dziennikarskiej prowokacji zajęło nam to 20 minut.
Dzieci w ośrodkach terapii uzależnień
Przez swoją dostępność narkotyki stają się coraz większym problemem. Są też coraz tańsze i coraz szybciej uzależniające.
Dziś narkotyki nie kojarzą się już z elitarnymi imprezami, gdzie królowała kokaina ani z narkomanami, jakich widywano na ulicach 30 lat temu – ludzi zaniedbanych, chorych, ze strzykawką wbitą w ramię.
- Zdobyć narkotyki jest dużo prościej, nawet bardzo młodym osobom – mówi terapeuta uzależnień Adam Nyk z Monaru. I dodaje: - Gdybym miał określić wiek inicjacji osób trafiających do poradni Monaru, to jest to 12-, 13 lat. To jest czas, kiedy zaczynają.
- Są pewne mody na narkotyki. W latach 90. pojawił się rynek amfetaminy, potem między rokiem 2010, a 2020 były to różnego rodzaju dopalacze, dlatego, że były właściwie legalne. A teraz, oprócz marihuany, która jest ciągle najbardziej popularnym narkotykiem, mamy do czynienia z wielką modą na pochodne mefedronu. Dlatego, że są łatwe do produkcji i przez to robią się łatwo dostępne – mówi biegły sądowy dr Waldemar Krawczyk.
Kupowanie od ulicznych dilerów zawsze jest obarczone ryzykiem. Można zostać zatrzymanym przez służby lub znaleźć się w nieprzewidzianej, niebezpiecznej sytuacji. Istnieje też ryzyko utraty anonimowości w przypadku osób, które nie chcą być kojarzone z narkotykami. Złudzenie bezpieczeństwa dają zakupy przez internet, ostatecznie jednak towar zawsze odbiera się osobiście.
- Dużym czynnikiem, który spowodował zmianę w trybie dostarczania różnego rodzaju substancji do użytkowników była pandemia Covid-19 – mówi Michał Aleksandrowicz z Centralnego Biura Śledczego Policji.
Uwaga! TVN: Rozmowa z dilerem narkotykowym
Spotykaliśmy się z wysoko postawionym w branży dilerem, pośredniczącym pomiędzy producentami narkotyków i sprzedawcami.
- Potrafiłem miesięcznie zarobić po 40-50 tys. zł. Teraz, jak robię to wszystko na spokojnie, to tak z 15, 20, 25 – mówi mężczyzna.
- Na rynku najwięcej idzie mefedronu. Biorą go ludzie, którzy pracują na budowie, zwykli imprezowicze, biznesmeni czy po prostu ludzie, którzy lubią tę fazę – dodaje nasz rozmówca.
- Taksówkarz jeździ na mefedronie, lekarz z pogotowia, żeby trzasnąć więcej dyżurów, nauczyciel ze szkoły czy dziennikarz czy ktokolwiek inny, kogo nikt by nie podejrzewał o to, że bierze narkotyki – potwierdza terapeuta uzależnień Adam Nyk.
Narkotyki są coraz bardziej zanieczyszczone
Substancje te są nie tylko silnie uzależniające, ale również bardzo zanieczyszczone. Warunki, w jakich powstają, nie mają nic wspólnego ze sterylnością. Opowiedział nam o tym 32-letni Kamil, który od 12 lat zażywa narkotyki.
- Mefedron, to tylko w cudzysłowie mefedron, bo tego mefedronu tam naprawdę w ogóle nie ma. Można w tym krysztale upchać bardzo dużo. Raz miałem do czynienia z dwunastoma substancjami, po wzięciu kryształu. Takie wyniki były na toksykologii – mówi nasz rozmówca.
Dla młodych ludzi często pierwszy kontakt z substancjami psychotropowymi to nie narkotyki, ale leki. Rodzice nie mają pojęcia, że listek tabletek leżący w pokoju na biurku to nie lekarstwo na gardło, a środki odurzające.
Tak było w przypadku Kuby z Lubina.
- Zaczęłam zauważać pewne zmiany w zachowaniu syna. Kuba tłumaczył, że wypił sobie jedno czy dwa piwa, że to alkohol. Ale gdzieś po dwóch czy trzech tygodniach stwierdziłam, że to nie wygląda mi na alkohol. Postanowiłam mu zrobić test z zaskoczenia. I nic tam nie wyszło. Stwierdził, że mu nie ufam, a on nic nie bierze – opowiada pani Małgorzata, matka Kuby.
Kobieta poprosiła córkę, by porozmawiała z bratem
- Przyznał, że bierze …. Powiedział skąd bierze, gdzie jeździ do lekarza, który wypisuje mu te leki. On nie chciał pomocy, chciał leki, więcej leków – przytacza Aleksandra, siostra Kuby.
Opioidy i benzodiazepiny są jednymi z najpopularniejszych substancji narkotycznych zażywanych w Polsce.
- Kuba był ofiarą uzależnienia. Oddał leki, powiedział, że w poniedziałek pójdziemy na terapię. Że pójdzie do lekarza, którego mu wskażę. Uspokajał mnie – opowiada pani Małgorzata.
- Po cichu weszłam do jego pokoju. Leżał w totalnie normalnej pozycji, z nogą na kołdrze. Chciałam przeszukać mu pokój, by dowiedzieć się, co bierze. Znalazłam pusty listek – mówi Aleksandra.
- To była morfina o przedłużonym uwalnianiu. Gramatura jednej tabletki to było 200 miligramów. Nie wiem, kto mu to sprzedał, ale nawet jedna tabletka by go zabiła, od lekarzy wiem, że to śmiertelna dawka, tym bardziej dla osoby, która nigdy wcześniej nie brała morfiny – mówi matka Kuby.
- Przyjechało pogotowie, podłączyli mu automatyczny defiblyrator. Prosiłam, by go zaintubowali, ale mówili, że nie mogą, bo cały czas leje się z niego jakaś wydzielina. Że chyba wątroba mu się rozpuściła. Odsysali bardzo dużą ilość wydzieliny, podali mu bardzo dużo adrenaliny. Ale nic już nie pomogło – ubolewa kobieta.
Kuba morfinę kupił prawdopodobnie przez internetowy komunikator. Sekcja zwłok wykazała, że w żołądku miał w sumie 7 niestrawionych tabletek. Prawdopodobnie pomieszał opioidy z benzodiazepinami, a mieszanka ta jest śmiertelna. Nie udało się ustalić, skąd Kuba miał leki.
- Jedna osoba może "zejść" po jednym dniu, a druga dwóch tygodniach brania non stop. Teraz substancje są o wiele bardziej niebezpieczne, mocniejsze, a skutki o wiele bardziej nie do przewidzenia - mówi Kamil i przyznaje, że sam o śmierć otarł się kilkanaście razy.
Zobacz także:
- Ponad 240 dzieci zatruło się ołowiem w przedszkolu. Znajdował się w jedzeniu
- Ponad setka dzieci źle się poczuła po zjedzeniu szkolnego obiadu. W daniu znaleziono martwego węża
- Aż 70 pasażerów zatruło się nieświeżym jedzeniem. Samolot musiał przymusowo lądować
Autor: wg/KL
Reporter: Anna Mierzejewska, Jakub Stachowiak
Źródło: "Uwaga!" TVN