Przez złą diagnozę przez 14 lat żył w ciszy. Komunikował się dzięki muzyce

Źródło: Dzień Dobry TVN
Przez muzykę komunikuje się ze światem
Przez muzykę komunikuje się ze światem
Grzegorz 14 lat żył w ciszy przez błędną diagnozę
Grzegorz 14 lat żył w ciszy przez błędną diagnozę
Grzegorz Płonka w utworze "Gymnopedie No. 1"
Grzegorz Płonka w utworze "Gymnopedie No. 1"
Muzyka i plastyka rozwijają kreatywność
Muzyka i plastyka rozwijają kreatywność
Dyrygent, którego zbroją jest muzyka
Dyrygent, którego zbroją jest muzyka
Grzegorz Płonka przez lata uznawany był za dziecko autystyczne, które nie potrafi mówić. Tymczasem okazało, że przez błędną diagnozę chłopak przez 14 lat żył w ciszy i bezpowrotnie stracił szansę na edukację i rozwój. Jego niezwykłą historię postanowili przybliżyć twórcy filmu "Sonata".

Niezwykła historia Grzegorza Płonki

Grzegorz Płonka urodził się z zespołem wad wrodzonych. Z brakiem tęczówek, z uszkodzeniem nerwu wzrokowego, porażeniem mózgowym. Był uważany za dziecko autystyczne. - Mama Grzegorza była koncertującą organistką, ale zginęła w wypadku. Ja jestem jego mamą chrzestną, zaprzyjaźnioną z rodziną. W momencie, kiedy ona zginęła, ja natychmiast, następnego dnia przyjechałam i już zostałam - powiedziała Małgorzata Płonka.

Przez wiele lat mózg Grzegorza nie rozwijał się. Żył w ciszy przez 14 lat. - Brak komunikacji ze światem i możliwość korzystania z instrumentu spowodowały, że ta potrzeba kontaktu z ludźmi i wyrażenia siebie znalazła ujście w muzyce - dodała kobieta. - On się zaprzyjaźnił z fortepianem, bo słyszał dźwięki proste, czyli samogłoski. Słyszał muzykę, a nie rozumiał mowy - wyjaśniła.

Grzegorz Płonka w rozmowie z naszą reporterką przyznał, że kocha muzykę. - Jest to dla mnie najlepsza forma komunikacji ze światem - powiedział. Po latach okazało się, że to, co brano za autyzm było cechą tzw. nadwrażliwości dotykowej. - Zdiagnozowano u niego głęboki niedosłuch, co się przekłada na to, że nie skończył edukacji we właściwym czasie i nie miał możliwości na edukację muzyczną - stwierdziła pani Małgorzata.

Wszczepienie implantu

Kiedy Grzegorz miał 14 lat, przeszedł zabieg, dzięki któremu może grać jedną oktawę więcej. Operacji wszczepienia implantu ślimakowego podjął się wybitny otolaryngolog prof. Henryk Skarżyński. Specjalista przyznał, że choć wykonał bardzo wiele takich zabiegów, to ten był niezwykle trudny.

- Sytuacja medyczna nie była jednoznaczna, mieliśmy prawo poważnie obawiać się, że to, co mu dostarczymy, czyli możliwość słyszenia tych dźwięków - średnich i wysokich częstotliwości - które decydują o rozwoju mowy, o jakości naszej komunikacji, że on tego nie zaakceptuje w tym momencie, w którym spotkaliśmy się po badaniach. Jeżeli nie zaakceptuje, to może zareagować agresją. To może stanowić dla niego zagrożenie zarówno dla zdrowia, nawet dla życia - stwierdził w Dzień Dobry TVN specjalista.

"Sonata", czyli opowieść o Grzegorzu Płonce

Po operacji Grzegorz zaczął żyć na nowo. Nauczył się grać "Sonatę", wziął udział w festiwalu Ślimakowe Rytmy, a także został bohaterem filmu, dzięki któremu usłyszał o nim świat. Niestety wybuch pandemii bardzo mocno odbił się na życiu młodego mężczyzny. - Zamknął się jego świat jeszcze bardziej. Zrezygnował z grania w ogóle i powiedział, że to mu już nic nie da i przeżył taką poważną depresję. Dopiero tworzenie filmu dało jakąś tam nadzieję - powiedziała w Dzień Dobry TVN Małgorzata Płonka.

Okazało się, że obraz "Sonata" trafił do wielu organizacji osób niedosłyszących. - Zapraszają Grzegorza na koncert, na rozmowy, na projekcję filmu i nawet reżyser, producenci filmu nie spodziewali się, że będzie miał taki odzew - dodała matka chrzestna młodego mężczyzny.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki znajdziesz na platformie Player.pl.

Zobacz także:

Autor: Katarzyna Oleksik

Reporter: Magda Nabiałczyk

Źródło zdjęcia głównego: Jerzy Dudek/East News

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana
Materiał promocyjny

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana