Wróciła do Polski, by odbudować rodzinny pałac. "Byłam przerażona, tu były chwasty i ruina"

Beata Ostrowska-Harris jest właścicielką malowniczo położonego na południe od Drohiczyna pałacu w Korczewie. O losach tego miejsca po wybuchu drugiej wojny światowej i jego odbudowie opowiedziała naszej reporterce.

Perła Podlasia

Beata Ostrowska-Harris jest córką uzdolnionej malarki, Wandy Krafftówny i hrabiego Krystyna Ostrowskiego, który przed drugą wojną światową był właścicielem pałacu w Korczewie, nazywanego perłą Podlasia. W 1939 roku rodzina opuściła kraj z ludźmi, których zadaniem było wywiezienie polskiego złota za granicę i osiedliła się w Wielkiej Brytanii.

Z początku mi się podobało (...). Chodziłam tam do szkoły. Mieliśmy bardzo ładne mieszkanie w takim dużym bloku, na dziewiątym piętrze

- wspomina pani Beata.

Kobieta wyszła za mąż za Anglika i urodziła troje dzieci. Prowadziła także sklep z antykami. Jednak mimo wielu przyjaciół i dobrego życia, nie czuła się w Wielkiej Brytanii jak u siebie.

Cały czas czegoś brakowało

- przyznaje.

Generalny remont

W 1990 roku pani Beata odzyskała pałac w Korczewie, który od czasu wyprowadzki jej rodziny popadł w ruinę. Najpierw zniszczyli go okupanci niemieccy, a potem do dewastacji przyczyniły się władze PRL-u, które urządziły w pałacu magazyn nawozów sztucznych, sklep i mieszkania dla robotników.

Byłam przerażona, bo tu (...) nic nie było

- mówi Ostrowska-Harris, a jej wnuczek dodaje:

Z mebli nic się nie zachowało. Zachował się tylko metalowy sejf, który był zbyt ciężki, żeby go wynieść i nie dało się go spalić

Od 1994 roku pani Beata rozpoczęła odbudowę pałacu, która trwa do dzisiaj.

Każdy pokój trzeba było zrobić osobno. Myśmy mieli mało pieniędzy, więc robiliśmy, dwa czy trzy okna, a potem podłogę. Nie wiem, czy to kiedykolwiek będzie skończone, ale już jest co pokazać

- mówi kobieta.

W odnowionym pałacu jest muzeum, organizowane są koncerty i wystawy, a pani Beata jest szczęśliwa, że ludzie mogą odwiedzać to miejsce.