Benzodiazepina w cappuccino
Jak relacjonuje dziennik "La Repubblice", wszystko zaczęło się trzy lata temu.
W agencji ubezpieczeniowej w mieście Bra w Piemoncie zapowiedziano likwidację niektórych miejsc pracy. Pracująca tam kobieta postanowiła zwiększyć swoje szanse na pozostanie firmie i zaczęła koleżance, którą uważała za swą konkurentkę, dosypywać benzodiazepinę i inne leki mające działanie nasenne, w dużych ilościach. Co istotne, środki te są silnie uzależniające. Robiła to przez wiele miesięcy wykorzystując fakt, że to jej zadaniem było przynoszenie porannej kawy dla pracowników z baru naprzeciwko.
Częstowana taką kawą rywalka uskarżała się na senność, spowolnione reakcje i złe samopoczucie. Kobieta często brała zwolnienia i robiła różne badania, ale żaden lekarz nie był w stanie ustalić przyczyny jej kłopotów zdrowotnych. Raz wracając samochodem z pracy do domu uderzyła w drzewo, co - jak się potem okazało - było skutkiem prowadzenia pojazdu pod wpływem leków.
Prawda o trucicielce
Kobieta sama zorientowała się, że czuła się lepiej wtedy, kiedy była w domu niż w biurze. Zaczęła wiązać złe samopoczucie z wypijanym tam rano cappuccino i dlatego, ku niezadowoleniu koleżanki, czasem go nie zamawiała.
Wobec bezradności lekarzy sprawą zainteresowała karabinierów, którzy ustalili, że pracownica agencji przed zaniesieniem tacy z filiżankami do biura wsypywała coś do jednej z nich. Kawę wysłali do laboratorium, gdzie w napoju stwierdzono wysoką zawartość leków.
W uzasadnieniu wyroku sędzia podkreślił, że epizod wypadku samochodowego można nawet uznać za próbę zabójstwa. Skazana trucicielka będzie odwoływać się od wyroku 4 lat więzienia.
Zobacz także:
Maseczki są pełne bakterii. Jak często powinniśmy je wymieniać, by pomagały zamiast szkodzić?
Z okazji Dnia Nauczyciela - pyszny torcik bezowy Dacquoise. Co jeszcze przygotował Tomasz Grabski?
Zobacz wideo: Trują drzewa na cmentarzu
Autor: Anna Mierzejewska
Źródło: Sylwia Wysoka, PAP