Joanna Gawłowska potrzebuje pomocy
24-letnia Joanna Gawłowska z Zabrza upragniony "fartuch", czyli przepustkę do kolejnych etapów kulinarnej rywalizacji, zdobyła już w pierwszym odcinku 9. edycji "MasterChefa". Młoda kobieta na wizji pochwaliła się swoimi umiejętnościami kulinarnymi, a także przeżyła niezapomnianą przygodę. Po powrocie do rzeczywistości mierzyła się z trudami życia codziennego. Niedawno na jednej z grup zamieściła poruszający post.
- Oto nasz duet – czteroletni Oskar i jego samodzielna mama. Troszkę w życiu nam się pokomplikowało i do końca wakacji nie jestem w stanie podjąć pracy zarobkowej. Aktualnie bez środków do życia egzystujemy w mieszkaniu, w którym nie mamy prądu ani dostępu do ciepłej wody. W związku z tym szukamy miejsca, gdzie w zamian za opiekę nad domem, zwierzakami lub dziećmi, będziemy mogli przetrwać ten bardzo trudny czas. Wygranym losem na loterii byłaby możliwość wykonywania dodatkowych zajęć oraz za opłatą, abyśmy mieli środki na jedzenie - czytamy w mediach społecznościowych.
Joanna Gawłowska – eksmisja bez powodu
Redakcja Dzień Dobry TVN Online postanowiła odezwać się do Joanny, by dowiedzieć się szczegółów dotyczących jej trudnej sytuacji życiowej. Uczestniczka "MasterChefa" opowiedziała nam swoją historię. Od czerwca 2015 roku jest zameldowana w mieszkaniu komunalnym w Zabrzu. Poprzedni najemca został wyeksmitowany ze względu na pozostawione długi. Od tego czasu gmina Zabrze regularnie przysyła Joannie pisma nakazujące opuścić lokal, grożąc eksmisją, mimo że nie było żadnego wyroku sądu w tej sprawie.
Pisząc prośby, odwołania, za każdym razem otrzymywałam ten sam nakaz opuszczenia lokalu. W mieszkaniu jest instalacja elektryczna, która według fachowców zagraża życiu. Nie mając tytułu prawnego, spółdzielnia nie wykona remontu instalacji, a mnie samej nie stać na pokrycie kosztów nowych kabli, tym bardziej, że nie wiem, ile będzie dane nam tutaj przebywać. Bojler ogrzewający wodę podpięty na starej instalacji niestety się spalił, a każde nowe urządzenie to ryzyko kolejnej straty
– podkreśla 24-latka. Jak dodaje, jest mamą samodzielnie wychowującą czteroletniego synka. W czasie przerwy wakacyjnej nie jest więc w stanie podjąć pracy, bo nie ma osoby, która w tym czasie przejęłaby opiekę nad Oskarem.
- Próbuję sama stanąć na wysokości zadania, chcąc utrzymać własne dziecko, więc znalazłam ludzi, u których będziemy mieli wakacje połączone z pracą. W zamian za opiekę nad ich zwierzątkami zarobimy na życie i udostępnią nam dom na czas ich urlopu – mówi.
Joanna nadal pragnie walczyć o lokal, gdyż piętro niżej mieszka jej babcia wraz ze swoją córką cierpiącą na porażenie mózgowe.
- Jest to osoba ubezwłasnowolniona, którą trzeba karmić, zmienić pampersy i 24 h na dobę sprawować opiekę. W styczniu zmarł mój dziadek, który dzielił z babcią opiekę nad moją ciocią. Blok nie jest przystosowany do osób niepełnosprawnych i każde wyjście babci do sklepu po niezbędne artykuły wymaga kogoś, kto w tym czasie zostanie z chorą Pamelą. Jako najbliższa rodzina jestem w stanie pomóc babci, będąc tak blisko – wyjaśnia.
Niestety nieprzychylny jest urząd, który na liczne odwołania Joanny reaguje w ten sam sposób. - To już któraś z rzędu odpowiedź na moje liczne odwołania. Nadmienię, że było to już w trakcie trwania pandemii, podczas której nawet eksmisje poparte wyrokiem sądu są wstrzymane – zaznaczyła Joanna, pokazując nam pisma z urzędu.
Zobacz wideo: Z wizytą na planie X edycji "MasterChefa"
Zobacz także:
Joanna Koroniewska wita poniedziałek w jeziorze. Fani: "Działasz antydepresyjnie"
Autor: Nastazja Bloch