K.A.S.A i jego twórczość w czasach pandemii
Krzysztof K.A.S.A. Kasowski przyznał, że czas pierwszego lockdownu całkowicie go sparaliżował. Artysta zablokował się muzycznie, nie był w stanie tworzyć nowych rzeczy. Sytuacje tę muzyk wykorzystał jednak nieco inaczej. Zrealizował pomysł, który zrodził się w jego głowie 7 lat wcześniej.
- Pierwszy lockdown to była całkowita blokada muzyczna. Natomiast wróciłem do książki, którą wymyśliłem już 7 lat temu. Przez wyjazdy i koncerty nie za bardzo mi to szło. W czasie lockdownu skończyłem ją już w pierwszym miesiącu. Teraz z kolei gram, komponuje – powiedział Krzysztof.
30 listopada 2020 roku odbyła się premiera książki "Upadek Króla Rapu". Jak czytamy na stronie wydawnictwa - "Powieść przybliża świat początku lat dziewięćdziesiątych, bez smartfonów, Internetu i portali społecznościowych w czasach szalejącego kryzysu ekonomicznego, inflacji, gdzie bardziej liczyła się przyjaźń, lojalność i dobra energia niż pieniądze". Do kogo skierowana jest autorska książka Krzysztofa?
Pierwszym takim czytelnikiem, jest osoba, z mojego pokolenia, bo ona natychmiast zrozumie, o co chodzi, jak to było kiedyś. Natomiast młodzi ludzie mają to do siebie, że są podobni, młodzież jest taka sama, zmieniają się tylko uwarunkowania. Próbowałem tę książkę napisać tak, żeby oni nie myśleli, że my byliśmy gorsi
– powiedział.
Krzysztof K.A.S.A Kasowski - "Upadek króla rapu"
Muzyk zdradził, że to, co od zawsze kręciło go w muzyce to elementy funku wplecione do poszczególnych utworów. Gdy rap zaczął się zmieniać, artysta przestał go słuchać.
- Nie chciałem śpiewać, bo źle się z tym czułem. Zafascynował mnie rap, ale kiedy przestał mieć w podkładzie elementy funku, przestał mnie interesować jako gatunek. Rap się totalnie zmienił, nie słucham go od połowy lat 90. - przyznał.
K.A.S.A wyjaśnił nam także, że tytuł książki nie jest przypadkowy. "Upadek króla rapu" był prawdziwym upadkiem twórczości Krzysztofa w 1991 roku. Artysta stwierdził wówczas, że rap nigdy nie przyjmie się w Polsce. Chwilę później poznał Liroya, który zrobił spektakularną karierę. Artystów różnił mały szczegół. Liroy był raperem "gangsterem", Krzysztof przedstawiał rap połączony z reggae i funkiem.
- Po ostatnim koncercie, gdy zaczęto we mnie rzucać czymś, zacząłem schodzić bokiem w ruinach zamku. Spadłem, złamałem sobie rękę, przez co długo nie mogłem grać na pianinie. To był prawdziwy upadek i porzuciłem rap. Stwierdziłem, że nigdy rap się w Polsce nie przyjmie, a chwilę później poznałem Liroya i on był prawdziwym raperem. Ja stwierdziłem, że zmienię kierunek na reggae – powiedział.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.pl
Zobacz także:
Najbardziej instagramowe miejsca na Ziemi. Gdzie warto pojechać po zakończeniu pandemii?
Podarował bratu nerkę i nowe życie. "W Polsce ciągle wykonuje się za mało rodzinnych przeszczepów"
Z zazdrości o byłą partnerkę pobił rywala gitarą. Napadnięty mężczyzna trafił do szpitala
Autor: Nastazja Bloch