Trudna droga do Oscara
Jan Komasa:
Duzo pracy przed nami. Musimy się skupić na tym, żeby nasz film dotarł do członków komisji oscarowej. Jak nie zobaczą, to nie zagłosują. Filmów zgłoszonych jest 93. To jest rekord w tym roku. Wiadomo, że nikt nie zobaczy 93 filmów. Trzeba się przebić z własnym dziełem, żeby członkowie komisji go zobaczyli i zagłosowali za nim, żeby trafić na short-listę. Dopiero to powoduje, że zobaczą cię wszyscy członkowie akademii, których jest kilka tysięcy.
Kto jest największym oscarowym rywalem Bożego Ciała?
Bartosz Bielenia:
Wszyscy chyba są poważnymi rywalami. To są najlepsze filmy z danych krajów. Wiadomo, że nominowane są takie filmy jak "Parasite", czy nowy Almodovar, więc to jest najwyższa liga.
Czy historia jest na tyle uniwersalna, że przekona członków akademii?
Bartosz Bielenia:
Społeczeństwo amerykańskie jest bardzo schrystianizowane, więc myślę, że do nich ewangelicki wymiar tego filmu może trafić. Daniel ma w sobie trochę z pastora, czerpie dużo z rapu w swoich "nawijkach" za amboną, więc ma to taki wymiar bardzo ewangeliczny i bardzo pastorski.
O czym jest film "Boże Ciało"
Jan Komasa:
Amerykanom bardzo się podoba formuła tego filmu, która jest westernowa. Nieznajomy pojawia się w miasteczku, które skrywa tajemnicę i zaczyna udawać tam księdza.
Skąd pomysł na film?
Jan Komasa:
Z mojej strony to było bardzo "po bożemu". Dostałem scenariusz na film, który miał w sobie duży potencjał. Przede wszystkim autor scenariusza - Mateusz Pacewicz, zaczął pracować nad tematem podszywania się pod duchownych w Polsce już kiedy maił 18 lat, zajęło mu to 9 lat. Mateusz zaczął od reportażu o takim przypadku. Tak to się zaczęło.
Zobacz też:
- Gwiazdy na premierze filmu „Boże Ciało”. Jak pracę z aktorami ocenia Jan Komasa?
- Film „Boże Ciało”, czy będzie miał swój remake?
- Bartosz Bielenia, gwiazda "Bożego Ciała" - największe objawienie w polskim kinie od lat!
Autor: Anna Kobyłka