Żyją w wieloosobowych związkach, ale nie są poligamistami. Kim są poliamoryści?

Poliamoria
Poliamoria
Źródło: gettyimages/Manuela
Poliamoria w polskim dyskursie nadal stanowi egzotykę. Tymczasem osoby żyjące w wieloosobowych związkach istnieją i mogą żyć obok nas. O tym, czym jest i jak wygląda wielomiłość, opowiedziała Michalinie Kobli z serwisu Dzień Dobry TVN, Patrycja Ceglińska-Włodarczyk, autorka książki “Więcej niż dwoje. Rozmowy bez tabu o seksie, relacjach i związkach”.

Michalina Kobla: Jaka jest różnica między poligamią a poliamorią?

Patrycja Ceglińska-Włodarczyk: Różnica jest już w nazewnictwie. Poligamia dotyczy małżeństw i nie zawsze to ma związek z duchowością. Poliamoria jest czymś głębszym. Chodzi w niej bardziej o miłość niż o sformalizowanie związku, o głębszą więź. Różnica jest więc przede wszystkim formalna. Poligamia dotyczy wielożeństwa, a poliamoria wielomiłości. W małżeństwie nie zawsze musi być miłość, bo czasami dochodzi do małżeństw z rozsądku. Tam, gdzie poligamia i wielożeństwo może chodzić też o interesy, a w poliamorii chodzi o więź. Poliamoria nie musi być też podparta seksem, czy fizycznością. Jest wiele związków poliamorycznych, w których wcale nie ma fizycznej bliskości w rozumieniu seksualnym.

MK: Z antropologicznego punktu widzenia małżeństwo nie jest instytucją służącą połączeniu dusz, a rodów czy finansów. Kiedy o tym mówię, często słyszę, że człowiek generalnie z natury nie jest monogamiczny. Myślisz, że to prawda?

PCW: Zapytałam o to ekspertkę, która wypowiada się w mojej książce, Agnieszkę Szeżyńską, pracującą w Instytucie Pozytywnej Seksualności. Jej odpowiedź dała mi mocno do myślenia: po co się w ogóle nad tym zastanawiać? Czy jeśli teraz mi powie, "tak, człowiek nie jest stworzony do monogamii, to czy to coś zmieni w moim podejściu do związku? Czy ja nagle rzucę swojego męża i powiem: "słuchaj, dowiedziałam się, że człowiek z natury nie jest monogamistą i musimy się otworzyć na coś więcej"? Czy jeśli powie mi "tak, człowiek jest monogamistą", to czy ci ludzie żyjący w wieloosobowych relacjach, nagle zaczną się łączyć w pary?

Podkreśliła, że nie ma co się nad tym zastanawiać, tylko trzeba robić tak, jak czujemy. Jeśli czujemy, że nie jesteśmy w stanie stworzyć wieloosobowego związku, tylko dobrze jest nam w zamkniętej relacji monogamicznej, to to jest okej. Tak samo, jak okej jest funkcjonowanie w wieloosobowym związku. Nie ma tutaj jednoznacznej odpowiedzi, bo każdy z nas ma trochę inną naturę.

MK: Znałaś osoby będące w poliamorycznych związkach, zanim zaczęłaś pisać książkę?

PCW: Nie znałam wielu. Przed rozpoczęciem pisania książki, napisałam reportaż, do którego zresztą natchnął mnie serial, w którym mężczyzna, który ma żonę, poznaje drugą kobietę i razem zaczynają tworzyć związek. Kiedy kilka lat temu oglądałam go pierwszy raz, to zastanawiałam się - czy w Polsce w ogóle są takie związki? Czy może tabu jest tak duże, że osoby, które znam, wcale się do tego nie przyznają? Zaczęłam zgłębiać temat, zapisałam się do kilku grup na Facebooku, poznałam świetną dziewczynę z Wrocławia, która opowiedziała mi o swoim życiu i nakierowała mnie na innych bohaterów. W końcu poznałam tyle osób, że ich historii było zbyt wiele na jeden reportaż na portalu internetowym.

Obserwując tę społeczność, zauważyłam, że to nie jest mała grupa. Nie mamy badań, które pokazałyby, jak wiele osób żyje w takich związkach w Polsce, czy na świecie, bo wiele osób po prostu się do tego nie przyznaje przez społeczne tabu. Grupy, w których jestem, liczą po kilka tysięcy osób.

MK: Podoba mi się rozróżnienie między poligamią i poliamorią, bo poligamia ma też bardzo negatywne konotacje. Kojarzy się z patriarchatem i sytuacją, w której jest jeden mężczyzna i wiele kobiet. Dobrze myślę, że w relacjach poliamorycznych zazwyczaj wszystkie osoby wchodzą ze sobą w interakcje? 

PCW: Poligamia kojarzy się głównie z mężczyzną wchodzącym w związki małżeńskie z wieloma kobietami. W poliamorii jest bardzo różnie, wszystko zależy od "umowy", którą zawrą między sobą osoby.

Luka, której historię opisuję w swojej książce "Więcej niż dwoje" ma męża, z którym ma dwoje dzieci, a oprócz tego łączy ją głębsza więź z dwoma partnerami. To nie jest tak, że oni wszyscy żyją razem w jednym mieszkaniu, spędzają ze sobą wspólnie czas. Ona się z nimi spotyka zazwyczaj sam na sam, pisze, wyjeżdża co jakiś czas. Mąż wie o tych związkach, akceptuje je, ona opowiada mu, co się w nich dzieje, jakie ma przemyślenia. Jeden z tych mężczyzn mieszka bliżej, więc bywa na uroczystościach rodzinnych, bo jest ojcem chrzestnym jednego z jej dzieci. Ale jej mąż też ma kobietę, z którą się spotyka. A ta kobieta ma z kolei męża. Wszystko jest jednak transparentne.

Poznałam też kobietę, która ma dwóch mężczyzn. Żyją we trójkę, mieszkają we trójkę. Tworzą rodzinę. 

To, jak wygląda poliamoryczny związek zależy od tego, co ustalą sobie te osoby. Zazwyczaj w tych relacjach, a przynajmniej w tych, które ja poznałam, jest coś takiego jak “związek prymarny”. Czyli, na przykładzie Luki, to jej mąż jest zawsze jej pierwszym wyborem. To jest jej stały związek, wokół którego toczy się całe jej życie. Pozostali dwaj mężczyźni to tzw. "partnerzy poboczni", których ona kocha, z którymi spędza czas, którzy są częścią jej rodziny, ale nie mieszkają razem. Ci mężczyźni nie tworzą związku z jej mężem, tylko z nią.

MK: Jest jeszcze określenie "otwarty związek". Jaka jest różnica między nim a relacją poliamoryczną?

PCW: Otwarty związek dotyczy głównie kontaktów seksualnych. W poliamorii chodzi o głęboką więź, którą tworzymy z kimś bardzo bliskim, z kim możemy przegadać długie noce, a przy okazji mieć seks. Nie zawsze w poliamorii w ogóle dochodzi do kontaktów seksualnych. W związkach otwartych zazwyczaj jest para, czy małżeństwo, które ustala, że ich związek jest najważniejszy, ale potrzeby seksualne chcą realizować też poza tym nim. Jest takie powiedzenie, o którym powiedziała mi Agnieszka Szeżyńska: "Poliamoryści nie mają czasu na seks, bo bardzo dużo rozmawiają o swoich uczuciach i przemyśleniach".

MK: Pytanie tendencyjne - a co z zazdrością? Pewnie wiele razy słyszałaś to pytanie. Czy ona się w ogóle pojawia? W końcu zazdrość wydaje się być czymś naturalnym, co pojawia się nie tylko w relacjach romantycznych.

PCW: To jest właśnie wątek, którego do tej pory nie rozgryzłam. Oczywiście pytałam o nią wszystkich swoich rozmówców, bo wydaje mi się, że to jest coś bardzo naturalnego, czego nie jesteśmy w stanie do końca kontrolować. Wiele kobiet, bo rozmawiałam głównie z kobietami, mówiło, że na początku czuło trochę zazdrości. Ale jednocześnie są one tak pewne siebie, własnej wartości, tego, co daje im związek z daną osobą i co one same dają w tym związku, że nie czują tego strachu, który często jest jedną z przyczyn zazdrości. Nie obawiają się tego, że partner je zostawi albo że któraś z kobiet okaże się lepsza, ładniejsza, lepsza w łóżku, oferująca coś więcej. 

Luka mówiła, że miała myśli: co jeśli ktoś okaże się ładniejszy, bardziej atrakcyjny i bardziej spodoba się mojemu mężowi? Szybko jednak wybiła to sobie z głowy, bo mąż wyraźnie komunikuje jej, że mu się podoba, że świetnie im się razem spędza czas i wychowuje dzieci. Jest pewna, że żadna kobieta nie odbije jej męża.

Inna kobieta, Mira, która też ma męża i córkę, mówiła że strasznie bolały ją weekendowe wyjazdy męża z inną kobietą. Wiedziała, że świetnie się bawią, mają super wakacje i uprawiają seks od rana do wieczora, a ona siedzi w domu z ich córką, gotuje i sprząta. Mieli z tego powodu kryzys, ale umówili się, że w takich sytuacjach na chwilę zamykają swój związek, żeby spędzać czas ze sobą i jeszcze raz się w sobie rozkochać. Po to, żeby dać sobie pewność, że nikt nie jest w stanie ich rozdzielić. 

Mira wyjaśniła mi też, że przez lata obudziła w sobie taką pewność siebie, że przestała fiksować się na tych wyjazdach. Kiedy on wyjeżdża, ona przestaje siedzieć w domu, gotować, sprzątać i prać, tylko realizuje też swoje potrzeby, skupia się na sobie, cieszy się czasem, który ma.

Generalnie większość bohaterów i bohaterek mówiła mi, że nie odczuwa zazdrości, ale nie do końca w to wierzę. 

MK: Sama wypierałabym się zazdrości, ze strachu przed stereotypami, albo brakiem zrozumienia. Bo podejrzewam, że społeczna świadomość poliamorii nie jest duża. Jak ty to widzisz? Jaki jest odbiór ludzi na zewnątrz? Czy może zdarza się, że trzy osoby przychodzą na niedzielny obiad do podwójnej teściowej?

PCW: Luka jednego ze swoich partnerów przyprowadzała na obiady do swojej mamy i ona wiedziała, kim jest. Wiedziała, jaka relacja ich łączy i zapraszała go na święta. Przyznała jednak, że rodzina od strony jej męża nie do końca to akceptuje. Słuchali o ich życiu, ale nie komentowali. Nie czuła aprobaty. Miała wrażenie, że nie odpowiadają jej, bo nie chcą jej krytykować. 

W pewnym momencie jedna z osób w rodzinie zaczęła bardziej dopytywać o układ, jaki Luka ma z mężem. Luka opisywała więc swoją relację, tłumaczyła że poliamoria nie jest równoznaczna z rozwiązłością seksualną, a z jednym z tych mężczyzn wcale nie współżyje, ponieważ on ma partnera, który się na to nie godzi. 

Moja rozmówczyni odniosła wrażenie, że właśnie takie prozaiczne przykłady pozwoliły jej trochę przełamać negatywny wizerunek, a jej rodzina staje się coraz bardziej otwarta.

Mira z kolei podkreśliła, że nie mówi wszystkim wokół, że żyje ze swoimi partnerami we czwórkę. Nie chodzi z nimi za rękę na obiad rodzinny. Nie obściskują się w czwórkę. Starają się dopasować do miejsca i osób, z którymi są, aby nikogo nie urazić. Jednocześnie starają się czuć ze sobą dobrze i nie ukrywać swojej relacji, dozują sobie uczucia. Nie okłamują ludzi wokół, bo zdarzyło się, że kiedy jej mąż szedł za rękę z inną kobietą, dostawała tonę wiadomości o treści: "ej, twój facet cię zdradza".

To oczywiście nie jest pełna perspektywa. Ile związków, tyle różnych przykładów. Tyle różnych sytuacji.

Zobacz także:

Autor: Michalina Kobla

Źródło zdjęcia głównego: gettyimages/Manuela

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana
Materiał promocyjny

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana