Przyzwolenie na bezradność
Tomasz Stawiszyński przyznaje, że życie we współczesnym świecie jest wyjątkowo trudne. Wszystko przez kształtowany obraz człowieka, który może wyjść obronną ręką z każdej sytuacji i osiągnąć dowolny sukces, nie dopuszczając możliwości ewentualnego błędu. W obliczu wszechobecnych coachów, trenerów życia, motywatorów nie ma miejsca na bycie załamanym i smutnym i stan ten jest częścią obecnej kultury. Czy bezradność to coś złego?
- Mam wrażenie, że kultura nas odcina od tego doświadczenia. Stwarza taką iluzję, że nasze życie będzie trwało wiecznie. Że różne troski, jakie nas spotykają, to są tylko takie wypadki przy pracy i, że możemy przeżyć życie wyłącznie zadowoleni i radośni – zauważył Stawiszyński. – A to oczywiście jest nieprawdą. Każdego z nas spotykają sytuacje lub spotkają prędzej czy później, w których tej bezradności będziemy doświadczali.
Problem współczesnego świata
Jak się okazuje, podstawowym problemem staje się akceptowanie i w ogóle zwracanie uwagi na negatywne aspekty ludzkiego życia, to co jest złe, rani i wywołuje cierpienie. Ludzie – jak zaznaczył Stawiszyński – zaczynają się skupiać na swoich deficytach, wadach lub zaletach, a przestają zwracać uwagę na sferę ekonomiczną, polityczną, kulturową. - Ważne jest zwracanie uwagi na te wymiary ludzkiego życia, że kiedy już nas te sytuacje trudne, w których bezradność stanie się naszym doświadczeniem, dotkną, a w kulturze nie będzie miejsca na to, żeby o nich mówić – używać słów i języka, którymi by można te doświadczenia wyrazić – cierpienie i trudność będą tym bardziej dolegliwe – skomentował filozof. - Potrzebujemy takich przestrzeni w kulturze, bo bezradność jest nieodłącznym elementem ludzkiego życia.
Tomasz Stawiszyński o "Uciecze od bezradności"
„Ucieczka od bezradności” to publikacja, która według autora jest skierowana do wszystkich tych, którym nie wystarczają proste odpowiedzi na trudne pytania. Przyznał też, że w swojej książce daje przyzwolenie na bezradność, bo jest ona naturalną częścią życia każdego człowieka.
- W tej książce w ogóle się przyglądam różnym obszarom naszego doświadczenia, które znikają z oficjalnych opowieści, znikają z tego głównego nurtu kultury, które są wypierane i o których się nie mówi – tłumaczy pisarz. - Zaczynam od śmierci, rzeczywiście, choć to może jest zaskakujące, bo śmierć raczej powinna być na końcu w takim porządku chronologicznym. Ale to dlatego, że wydaje mi się, że śmierć jest rdzeniem tego wielkiego wyparcia, w którym funkcjonujemy.
Zobacz także:
- Depresja to choroba śmiertelna. Jak odróżnić smutek od depresji?
- Towarzyszka w żałobie. "Nie mogę zabrać bólu. Mogę jedynie dać przestrzeń, w której jest miejsce na wszystkie emocje"
- Zdjęliśmy maseczki. Czy to oznacza, że jesteśmy bezpieczni?
Autor: Milena Jaworska
Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN