Siła jest kobietą: Każda jest inna. Każda wyjątkowa. Każda ma różne cele i marzenia, inną historię do opowiedzenia. Łączy je jedno. Bohaterki tego cyklu udowadniają, że siła jest kobietą.
Marzena Figiel-Strzała jest dziennikarką, podróżniczką, aktorką oraz autorką cyklu reportaży "Dzieci Świata", który przybliża sytuację najmłodszych z różnych zakątków Ziemi. Dochód z ich publikacji przekazuje na pomoc małym bohaterom. Obecnie pracuje nad reportażem dotyczącym krzywdzących rytuałów i traktowania kobiet w 19 plemionach Etiopii.
Zobacz wideo: Trudne historie
Trudne historie
Afryka pełna kontrastów
Dominika Czerniszewska, dziendobry.tvn.pl: Przeczytałam, że pierwszą afrykańską podróż odbyła pani w wieku 18 lat. Co stało za tym wyborem?
Marzena Figiel-Strzała: Afryka była w moim sercu od zawsze. Kiedy myślałam "podróż", przed oczami stawały mi obrazy rozległej sawanny i galopujących gnu. Od dziecka interesowało mnie życie dalekich plemion, tak kolorowych, niedostępnych, bogatych w nieznane nam tradycje. Poza tym urodziłam się w roku, w którym w Etiopii rozpoczęła się trwająca wiele lat klęska głodu. Mama nauczyła mnie, żeby szanować jedzenie, możliwość picia czystej wody oraz to, by doceniać każde ubranie i każdą zabawkę. Jak tylko nadarzyła się sposobność, ruszyłam na kontynent pełen kontrastów: zarówno cierpienia, jak i zachwytu.
Przemierzając ląd i doświadczając różnic kulturowych, dotarła pani do etiopskich plemion.
Dotarcie do Doliny Omo, gdzie żyje prawie 20 plemion posługujących się różnymi językami i kultywujących różne tradycje, było niezwykłym, pięknym, lecz i trudnym doświadczeniem. Dolina ta jest bowiem jednym z niewielu miejsc na świecie, które jest niemal całkowicie odosobnione, niedostępne i nieskażone cywilizacją. Do niedawna wielu mieszkańców nie wiedziało nawet, że żyje na terenie Etiopii. Jest ogromna różnica pomiędzy kontaktem i zawieraniem znajomości z członkami plemion, takich jak: Masajowie, Samburu, Turkana czy Himba, a właśnie plemionami z etiopskiej Doliny Omo. W wielu krajach Afryki do plemion dotarły już zdobycze cywilizacji, a co za tym idzie, nastąpiły pewne zmiany. W wioskach pojawiły się telefony komórkowe. Coraz częściej dzieci w szkołach uczone są angielskiego. W takich miejscach dużo łatwiej i szybciej nawiązuje się relacje. W Dolinie Omo, gdzie każde plemię mówi całkowicie innym językiem, jest bardzo trudno.
Całe szczęście do mnie zawsze szybko podbiegają dzieci i tak przełamuję pierwsze lody w plemieniu. Najtrudniej jest zdobyć zaufanie kobiet, ale po kilku dniach pomagania im w noszeniu wody czy przygotowywaniu jedzenia, więź zaczyna się powoli tworzyć. Mężczyźni zaopatrzeni w broń AK47 nocą pilnują mojego namiotu, śpiąc tuż obok na skórze krowy.
Wspomniała pani o broni. Podczas wyprawy zdarzały się niebezpieczne sytuacje?
Był jeden taki przypadek. Podczas drogi do plemienia Surma zostałam zaatakowana przez jego członków. Skończyło się na kradzieży i kilku siniakach, więc nie dotarłam do jednego z najbardziej niebezpiecznych plemion Afryki. To doświadczenie nauczyło mnie, że zawsze trzeba zachować pewną dozę ostrożności.
Dramat kobiet z 19 plemion Etiopii
Przejdźmy do reportaży. W swoim cyklu pokazuje pani m.in., z czym muszą się mierzyć dzieci w Afryce. Te obrazki poruszają i na długo pozostają w pamięci.
Cykl "Dzieci Świata" opowiada historię dzieci z całego Świata. Nie tylko z Afryki, ale i Birmy, Kambodży, Meksyku, wkrótce - Indii i Nepalu. Chciałabym, żebyśmy oglądając historie małych bohaterów, nauczyli się doceniać proste rzeczy, których na co dzień nie zauważamy. Albo może nawet więcej - żebyśmy zobaczyli, jak wiele mamy.
W Afryce zawsze jestem pod ogromnym wrażeniem dzieci i kobiet chodzących kilometry z ciężkimi baniakami po wodę, bez butów, w największym upale. Te kobiety to bohaterki pijące brudną wodę z rzeki, ciężko pracujące, wychowujące ośmioro dzieci. Każdego dnia mierzące się z sytuacjami, o których nie mamy pojęcia. Z bolesnymi rytuałami, głodem, suszą. Ostatnio bohaterka mojego najnowszego filmu zapytała mnie: "Czy mogłabym żyć jak kobieta Hamer?". Odpowiedziałam jej, że nie jestem wystarczająco odważna. Nie jestem na tyle silna.
Dlatego ich problemy postanowiła pani przedstawić w najnowszym reportażu, który niedługo ujrzy światło dzienne?
Pojechałam do Etiopii, żeby zrobić reportaż o Dzieciach Doliny Omo. Kiedy byłam na miejscu, zobaczyłam spojrzenie kobiet z plemienia Hamer. Poczułam, że to właśnie one muszą zostać bohaterkami najnowszej opowieści. Tam zobaczyłam najsmutniejsze oczy świata.
Kobiety w całej Dolinie Omo poddawane są bolesnym praktykom, takim jak: biczowanie, rozcinanie warg, obrzezanie, zaszywanie pochwy. Najgorsze jest to, że nie mają wyboru. Cierpią od pokoleń i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Dziewczynki są bowiem odsuwane od edukacji. W całej szkole podstawowej zbudowanej dla plemienia Hamer uczy się tylko jedna dziewczynka! Tam wciąż istnieje obawa, że jeśli zaczną się kształcić, będą chciały zerwać z bolesną tradycją, biczowaniem, obrzezaniem.
Słyszałam, że była pani świadkinią okaleczania żeńskich narządów płciowych.
To nie był mój wybór. Przebywałam w plemieniu Daasanach, kiedy akurat miało miejsce święto obrzezania. Nie mogłam odejść, odjechać, bo czułam od dziewczynek, że chcą, żebym z nimi została. Potrzebowały mnie. Teraz jestem im coś winna. Muszę opowiedzieć o nich światu. Bo w tym plemieniu, jak i w plemieniu Arbore obrzezanie wykonuje się bez znieczulenia, tępym narzędziem, a po zabiegu często dochodzi do zakażenia. Dopóki dziewczynka nie zostanie obrzezana, nazywana jest "dzikim zwierzęciem". Jeśli się nie podda, zostanie wygnana z wioski.
Jak podaje UNICEF, co najmniej 200 mln kobiet i dziewcząt na świecie ma okaleczone narządy płciowe. Patrząc na etiopskie plemiona, myśli pani, że istnieje cień szansy, aby ten okrutny proceder się skończył?
Będąc w Etiopii, widziałam, że UNICEF i inne organizacje robią wiele, by rytuał obrzezania stał się bardziej ludzki. W tych plemionach nie ma nawet mowy o tym, by go zaprzestano. Dlatego też organizacje dostarczają do niektórych wiosek sterylne narzędzia, środki odkażające, przeciwbólowe i proszą starszyznę, żeby zostały użyte. Skala tego problemu jest jednak wciąż zbyt duża.
Zdarzały się pojedyncze przypadki dziewczynek i kobiet w Dolinie Omo, które zawalczyły o swoje prawa, zbuntowały się, uciekły?
Dziewczynka, która pójdzie do szkoły bez zgody rodziców czy starszyzny, zostanie znaleziona, porwana i wywieziona tak daleko, by nigdy nie znalazła drogi powrotnej. W tym trudnym, pustynnym rejonie oznaczałoby to wyrok śmierci. Kobieta, która ucieknie z wioski do innego mężczyzny, zostanie znaleziona i zabita. Kobieta, która zajdzie w ciążę przed ślubem, zostanie zmuszona do aborcji. Jedynym ratunkiem jest edukacja, która w Dolinie Omo jest tylko uznana w najmniejszym plemieniu - Karo. Zarówno chłopcy, jak i dziewczynki chodzą do szkoły, a bolesne rytuały już niemal zniknęły. Dla mnie oznacza to nadzieję, że może nadejść lepsze jutro.
Zobacz wideo: Działalność Omeny Mensah w Afryce
"Kiedyś stąd ucieknę"
Któraś z kobiecych historii szczególnie zapadła pani w pamięci?
Tytuł mojego najnowszego reportażu to "Kiedyś stąd ucieknę". To były pierwsze słowa, jakie powiedziała do mnie Suwale, dziewczyna z plemienia Hamer, która wkrótce siłą zostanie wydana za mąż. Za człowieka, którego nie kocha i którego nie chce poślubić. Jej wiara w możliwość ucieczki jest niezwykle bolesna, bo zasady panujące są twarde i brutalne. Z reportażu dowiadujemy się też, skąd pochodzą te okropne rany, które ozdabiają plecy i ręce wszystkich, bez wyjątku, kobiet Hamer.
Nagłaśnia pani dramatyczne historie kobiet i dzieci. Marcin Gutowski, laureat nagrody Grand Press, goszcząc w Dzień Dobry TVN przyznał, że poruszanie trudnych tematów jest "wyczerpujące i obciążające". Jak pani sobie z tym radzi?
Nie radzę sobie. Jestem WWO, osobą wysoko wrażliwą i wszystkie te doświadczenia głęboko odbijają się na mojej psychice. Ale… To nie ja cierpię. To nie ja jestem biczowana, obrzezana. To nie mnie wydano za mąż siłą. Ciężko jest zrozumieć i pogodzić się z myślą, że dziś, właśnie w tym momencie, inna kobieta tak potwornie cierpi.
Niestety sama nie mam takich mocy sprawczych i tylu środków, ile bym chciała, by pomóc wszystkim, których spotykam na swojej drodze.
Wiem, że podjęła też pani decyzję o adopcji na odległość Masajki Jane.
To prawda. Małą Jane poznałam, będąc z moim mężem podczas naszej pierwszej wspólnej podróży do Afryki. Z tą niezwykłą dziewczynką od razu połączyła nas głęboka więź. Mała Jane nie odstępowała nas na krok przez cały nasz pobytu w Amboseli. Wiedzieliśmy, że musimy pomóc jej w edukacji i staramy się regularnie pomagać - jej i innym dzieciom z wioski.
Zmieniła pani styl życia o 180 stopni, lecz nie rozstała się z aktorstwem.
Połączenie wszystkich aktywności to prawdziwe wyzwanie. Będąc w podróży, jestem całkowicie poza światem castingów. Nie mogę też grać na stałe w teatrze. Przez prawie 10 lat żyłam z aktorstwa, a ostatnie 3 lata całkowicie poświęciłam na odkrywanie świata. I wiem, że to jest ta właściwa droga. Obecnie wcielam się w postać Brygidy w serialu "Bunt!" i jednocześnie planuję podróż do Indii i Nepalu. Mam wielką nadzieję, że te dwie ogromne pasje uda się połączyć i wciąż będę mogła opowiadać historie.
Masz ciekawą historię do opowiedzenia? Chcesz zostać bohaterką cyklu Siła jest kobietą? Napisz do mnie: dominika_czerniszewska@discovery.com
Zobacz też:
- "Siła jest kobietą". Maria Leszczyńska: "Choroba Alzheimera nie atakuje serca. Ono bije i pragnie kochać"
- Uczniowie ostrowskiej "czwórki" organizują koncert charytatywny. "Chcemy, aby środki zebrane podczas wydarzenia zostały przekazane Fundacji TVN"
- Wybierz laureata Pozytywki za styczeń 2022 r.
Autor: Dominika Czerniszewska
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum prywatne