Odwrócone krzyże na ścianach i pokój w suterenie. Przeprowadzki mogą być koszmarem

mężczyzna, który się przeprowadza
Historie z przeprowadzek
Źródło: Maskot/Getty Images
Zanim znajdziemy odpowiednie mieszkanie, w którym osiądziemy na dłużej lub wreszcie zamieszkamy się we własnych czterech kątach, zwykle przechodzimy tułaczkę po wynajmowanych lokalach. Historie z przeprowadzek mogą bawić do łez, ale też przyprawiać o dreszcze. Szczególnie wtedy, gdy w pokoju współlokatora odnajdziemy niepokojące rzeczy.

Oszukana przez właścicielkę mieszkania

Julia ma na swoim koncie sześć przeprowadzek. Dopiero teraz zamieszkała we właściwym miejscu, w którym czuje się jak u siebie w domu. Wcześniej przy każdej zmianie był jakiś problem.

- W drugim mieszkaniu, które wynajmowałam, ciągle się coś psuło. Kiedy zepsuła się pralka, zadzwoniłam do właściciela i zgłosiłam problem. Zamiast wezwać fachowca, sam zaczął reperować pralkę i założył nową uszczelkę. Kompletnie się na tym nie znał, ale stwierdził, że teraz już nie będzie problemu. Przy następnym praniu zalało się mieszkanie, bo okazało się, że uszczelka nie została dobrze zamontowana. Właściciel chciał mnie obciążyć kosztami, bo jego zdaniem to była moja wina, bo za dużo ubrań chciałam wyprać naraz - wspomina Julia. - Później woda wyciekła spod umywalki i właściciel też stwierdził, że sam to naprawi. Byłam w szoku, kiedy wyjął taśmę izolacyjną i obkleił całe kolanko, tworząc do tego jakąś dziwną konstrukcję pod zlewem. Generalnie za każdym razem, kiedy był problem, nie wzywał specjalisty, bo chciał zaoszczędzić. To było strasznie męczące. Szybko się stamtąd wyprowadziłam - dodaje.

Odpicowane mieszkanie

DD_20211014_Mieszkanie_REP
Źródło: Dzień Dobry TVN
Odpicowane mieszkanie – amerykański dom na polskiej wsi
Odpicowane mieszkanie – amerykański dom na polskiej wsi
Odpicowane mieszkanie - urzekł ich stary duch
Odpicowane mieszkanie - urzekł ich stary duch
Odpicowane mieszkanie - artystyczne wnętrze we Wrocławiu
Odpicowane mieszkanie - artystyczne wnętrze we Wrocławiu
Odpicowane mieszkanie – dom na dwunastu kółkach
Odpicowane mieszkanie – dom na dwunastu kółkach
Odpicowane mieszkanie - przytulność na pierwszym miejscu
Odpicowane mieszkanie - przytulność na pierwszym miejscu
Odpicowane mieszkanie – wymarzony dom w środku lasu
Odpicowane mieszkanie – wymarzony dom w środku lasu
Odpicowane mieszkanie – meble są tylko dodatkiem
Odpicowane mieszkanie – meble są tylko dodatkiem
Odpicowane mieszkanie – świat ulepiony z gliny
Odpicowane mieszkanie – świat ulepiony z gliny
Odpicowane mieszkanie – lato zamknięte w tapetach
Odpicowane mieszkanie – lato zamknięte w tapetach
Odpicowane mieszkanie – powrót po metamorfozie
Odpicowane mieszkanie – powrót po metamorfozie
Odpicowane mieszkanie - meble jak cukierki
Odpicowane mieszkanie - meble jak cukierki
Odpicowane mieszkanie – zasada trzech kolorów
Odpicowane mieszkanie – zasada trzech kolorów
Odpicowane mieszkanie - marzenie o kamienicy
Odpicowane mieszkanie - marzenie o kamienicy

Przy kolejnej przeprowadzce Julia została oszukana przez właścicielkę mieszkania.

- Wynajęłam z moim kolegą dwa pokoje w trzypokojowym mieszkaniu. Wybraliśmy taką opcję, bo nie dość, że była tańsza, to jeszcze właścicielka powiedziała nam, że będzie korzystać z trzeciego pokoju tylko okazyjnie. Na co dzień mieszkała za granicą, gdzie pracowała. Miała wracać do Polski tylko przy okazji świąt czy dłuższego urlopu i wtedy właśnie chciała spać w swoim pokoju. Przez większość dni w roku miało jej nie być. Zgodziliśmy się na to. Kiedy się wprowadziliśmy, to zdziwiło nas, że jest w domu. Miało jej już nie być. Powiedziała wtedy, że wyjazd się opóźnił i za dwa czy trzy dni wyjedzie. Później zrobił się z tego tydzień, potem miesiąc. Tak naprawdę nigdy nie wyjechała, nie było żadnej pracy za granicą. Mieszkaliśmy z nią przez rok. Nie mieliśmy żadnych argumentów przeciwko niej, żeby udowodnić, że nas oszukała. Co prawda spisaliśmy umowę, ale nie było tam podpunktu o tym, że jej nie będzie. To był nasz błąd. Daliśmy się nabrać, a ona korzystała z naszych rzeczy, zjadała nam jedzenie z lodówki, wycierała się naszymi ręcznikami i nawet używała naszego papieru toaletowego. Nie zapomnę sytuacji, kiedy uczyła mnie, jak spuszczać wodę w toalecie, bo jej zdaniem, źle to robiłam i leciało za dużo wody. Mieszkanie z nią to był koszmar - podkreśla oburzona 26-latka.

Mieszkała pod jednym dachem z satanistką

Daria po kilku przeprowadzkach trafiła do mieszkania, które nie budziło jej zastrzeżeń. Problemem okazała się jednak nowa lokatorka.

- W jednym z wynajętych mieszkań zrobiłam z koleżanką casting na nowego lokatora, który zamieszkałby w trzecim pokoju. Ostatecznie wprowadziła się do nas pewna dziewczyna. Wydawała się miła i na początku bardzo dobrze się z nią dogadywałyśmy. Kłopoty zaczęły się po kilku tygodniach, kiedy zauważyłyśmy, że ona się nie myje - opowiada Daria.

Z czasem było tylko gorzej. - Ja i moja koleżanka nie zareagowałyśmy na to, stwierdziłyśmy, że każdy ma swoją prywatność i nie chcemy jej wchodzić w drogę. Zostawiłyśmy ten temat. Ale później nasza nowa lokatorka zaczęła urządzać imprezy w środku nocy. Pewnego razu obudziła mnie głośna muzyka. Weszłam do jej pokoju, było tam kilka obcych dla mnie osób i wszyscy byli w dziwnym stanie, nie wiedzieli, co się dzieje. Poprosiłam, żeby ściszyli muzykę i przestali krzyczeć, ale nic do nich nie docierało. Takie sytuacje się powtarzały, aż wreszcie ta dziewczyna postanowiła się wyprowadzić. Zanim do końca się wyniosła, zostawiła jeszcze kilka rzeczy, po które miała wrócić. Weszłam do jej pokoju i zobaczyłam, że na ścianach są poprzyklejane krzyże. Były odwrócone do góry nogami. To była satanistka - wspomina Daria. - Dopiero po czasie uświadomiłam sobie, że przez ten cały czas, jak ze mną mieszkała, mijałam się z nią. Ona wychodziła o dziwnych porach. Kiedy wracała, to od razu szła do swojego pokoju. Potem było czuć ten smród i na koniec zaczęła organizować imprezy. To było przerażające doświadczenie - przyznaje nasza rozmówczyni.

Daria przeprowadzała się kilkukrotnie i za każdym razem zdobywała nowe doświadczenie, a nawet nauczkę na przyszłość.

- W pierwszym wynajmowanym mieszkaniu właścicielka co miesiąc przychodziła po pieniądze. Zastrzegła, że mam jej zostawiać gotówkę na stole, a ona będzie wpadać, jak nikogo nie będzie w domu. Teraz nigdy bym się na to nie zgodziła, żeby ktoś chodził po mieszkaniu pod moją nieobecność, gdzie przecież są wszystkie moje prywatne rzeczy - podkreśla 30-latka. - Cieszę się, że teraz wreszcie mieszkam na swoim - przyznaje.

Przeprowadzka jedna za drugą

Z kolei Oskar zmieniał mieszkanie aż osiem razy w ciągu trzech lat. - Początki w Warszawie były bardzo trudne. Pensje za pierwsze prace nie były duże, więc musiałem szukać tanich opcji wynajmu - tłumaczy.

Najpierw przez miesiąc mieszkał kątem u kuzyna i spał na dywanie. Później trafił na dwa miesiące do akademika Politechniki Warszawskiej, a stamtąd przeprowadził się do Rembertowa, gdzie wynajął pokój za 800 zł.

- Kiedy wniosłem wszystkie moje rzeczy na czwarte pięto bez windy, zorientowałem się, w co się wpakowałem. To było zbyt daleko dla mnie, bo studiowałem i pracowałem w centrum Warszawy, a tani wynajem nie rekompensował tej niedogodności. Po godzinie zadzwoniłem do właściciela mieszkania, że rezygnuję i zostałem bez dachu nad głową. Miałem status bezdomnego - mówi Oskar.

Kolejna przeprowadzka była ponad jego siły. - Pamiętam taką sytuację, jak w godzinach szczytu wsiadałem do metra. Był tłum ludzi, w wagonie było strasznie duszno i tłoczno. Miałem przy sobie cały dobytek, walizki, torby. Usiadłem i puściły mi emocje. Rozpłakałem się, bo nie wiedziałem, co mam dalej zrobić. To był ten moment, kiedy sięgnąłem po telefon, zadzwoniłem do mamy i powiedziałem, że ten warszawski sen nie jest taki piękny i nie wiem, co dalej - opowiada.

Ostatecznie Oskarowi udało się wynajął pokój w pięciopokojowym mieszkaniu, gdzie zamieszkał z czterema przypadkowymi osobami. Później przeprowadzkowa, kręta droga, zaprowadziła go do sutereny.

- Tam po podłodze chodziły pająki, a do kuchni wchodziły ślimaki, bo okno było na wysokości trawnika. Do pokoju wchodziło się piwnicą, a na korytarzu inni mieszkańcy mieli swoje piwniczne komórki. Mimo wszystko, choć to mieszkanie odrzucało na pierwszy rzut oka, to nie było takie złe. Może dlatego, że wtedy jako student, świeżak w stolicy, miałem inne standardy i poczucie komfortu niż teraz. Cieszyłem się, że po prostu mam gdzie mieszkać. Ale ostatecznie i stamtąd musiałem się wyprowadzić, bo właściciele sprzedali to miejsce, o dziwo, za spore pieniądze - mówi nasz bohater. - Potem trafiłem na Gocław, na wielkie blokowisko. Nienawidziłem tego mieszkania, bo tam nasiliły mi się wszystkie stany depresyjne. Natłok sąsiadów, odgłosów i bodźców mnie przerosły - dodaje.

Tułaczka po mieszkaniach zakończyła się pozytywnie, bo Oskar znalazł wreszcie swoje cztery kąty, ale na samo wspomnienie tamtych zdarzeń odczuwa niepokój.

- Mam nadzieję, że już więcej nie będę musiał się przeprowadzać albo przynajmniej, że nie nastąpi to w niedalekiej przyszłości - podkreśla.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości