Sebastian Nowicki jest pilotem liniowym, sportowym i instruktorem lotniczym. Paulina Różyło-Nowicka z kolei lata jako pierwszy oficer samolotu Airbus A320, a dodatkowo jest instruktorem samolotowym i pilotem akrobacyjnym. I to właśnie latanie ich połączyło.
- Na pewno to był grom z jasnego nieba. Poznaliśmy się na zawodach lotniczych i chyba od razu coś zaiskrzyło – oznajmił pilot. - Pamiętam, rozmawialiśmy całą noc – dopowiedziała Paulina.
Priorytety w rodzinie pilotów
Od tamtej pory wielokrotnie dzielili razem kabinę pilota. Dziś prowadzą wspólnie dom i wychowują dwie córki, a przestworza pozostały ich środowiskiem naturalnym. Małżeństwo wymienia się doświadczeniami i nawzajem starają się sobie pomagać. Odkąd zostali rodzicami, inaczej jednak patrzą na latanie.
– Teraz przede wszystkim mam poczucie, że muszę zawsze wrócić do domu, bo dziewczyny na mnie czekają – oznajmiła instruktorka. - Mąż wprowadził zasadę, że nie latamy razem jednym statkiem powietrznym, bo ktoś musi być na ziemi - dodała.
- Bardzo chciałem zostać tatą. Każdy chyba zaczyna myśleć bardziej odpowiedzialnie o tym, że te dzieci są, że trzeba im zapewnić byt i chyba bardziej dbamy o siebie przez to – wyjaśnił pilot.
Życie bez latania? Dla tego małżeństwa to nierealne
Małżeństwo nie wyobraża sobie życia bez latania. Zdaniem Sebastiana to najbardziej romantyczny sport, jaki można uprawiać. - Poruszam się w trzech wymiarach pomiędzy chmurami przy zachodzącym słońcu. To jest coś, co kocham - argumentował. Tego samego zdania jest jego żona.
Przyznają jednak, że życie pilotów jest zwariowane. - Mamy pracę w różnych godzinach. Czasami wstajemy o 3 rano, by skończyć o 18. Czasami wstajemy w środku nocy, by rano skończyć. Dzień jest masakrycznie rozbity. Do tego dochodzą dzieci, które staramy się utrzymywać w stałych porach. To jest drobne szaleństwo na pewno, ale jakoś sobie z tym radzimy – stwierdził pilot.
Paulina oświadczyła, że córki rozumieją, że nie zawsze może przygotować im śniadanie. - Często jak widzą na niebie samolot, to mówią – o tato leci albo o mama leci – przyznała. Niekiedy starają się je zabierać na lotnisko. Od urodzenia są obyte z samolotami, lecz jak to dzieci – dźwięk silnika im trochę przeszkadza.
To małżeństwo jest przykładem, że jeśli się chce można wszystko połączyć - życie rodzinne, pracę i pasję.
Para sportowców ekstremalnych
Podobnie jest u Olimpii Patej i Macieja Kozerskiego. Dla nich nie ma rzeczy niemożliwych. Ona ma za sobą 12 rekordów: 8 rekordów Polski, 2 rekordy europejskie i 2 rekordy świata w skydivingu, czyli skokach z samolotu. On - ikona polskiego kitesurfingu, pierwszy mistrz Polski w wakeboardingu. I na tym nie koniec.
Olimpia na co dzień pracuje w korporacji, a po godzinach... idzie poskakać. Maciek po zakończeniu kariery sportowej założył firmę i w wolnym czasie lata - jeśli nie z samolotu to z innych obiektów takich jak klify.
Parę połączyła wspólna pasja do sportów ekstremalnych. Obecnie zafascynowani są BASE jumpingiem, który polega na wykonywaniu skoków spadochronowych z budynków, mostów, masztów, urwisk górskich itd.
– Potrafimy wstać o 4 lub 5 rano wdrapać się na komin lub budynek, skoczyć, wrócić, wziąć prysznic i pojechać do pracy – ja do swojej i Maciek do swojej- oznajmiła. - Daje mi to poczucie wolności. Tak jak się mówi, że ci, co pływają, zawsze chcieli pływać, ci co latają, zawsze chcieli latać. Tak ja zawsze byłam takim małym rebeliantem. Jak ktoś mówił, nie wolno, to mówiłam – trzymaj kurtkę, ja skaczę. I tak się zaczęło, a jak się zaczęło, to już poszło – dodała Olimpia.
Zaczęła skakać 10 lat temu, ale wcześniej latała szybowcami, samolotami i na paralotniach. – Doszłam do wniosku, ze skoro potrafię to zrobić maszyną, to chciałabym też swoim ciałem – argumentowała.
Z kolei Maciek najpierw interesowałem się sportami wodnymi, po czym zafascynował się lataniem. Para, zanim zaczęła skakać, odbyła szereg szkoleń. Obecnie Olimpia jest też instruktorem AFF i uczy skakać kolejne pokolenia. Oboje ciężko trenują, bo skakanie stanowi ważną część w ich życiu. – Jak idziemy na romantyczny spacer, to mamy kamizelki po 10 kg. Chodzimy na siłownie, trampoliny, latamy w tunelach aerodynamicznych, więc ta drogo do przygotowania jest długa – wyjaśniła.
Zobacz całą rozmowę z tą niezwykłą parą:
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.
Zobacz też:
Dyrektor szpitala jeździ w karetce pogotowia. "Wyznaję zasadę: wszystkie ręce na pokład"
Wyjątkowa licytacja obrazu na rzecz fundacji im. Zbigniewa Religi. "Dobro darowane zawsze wraca"
Autor: Dominika Czerniszewska
Reporter: Ewa Owczarek