Aby być piękną, nie musisz robić wiele. "Jesteśmy zmęczeni sztucznie wykreowanymi ideałami"

naturalne piękno - czyli ?
Strelciuc Dumitru/Getty Images
Źródło: iStockphoto
Muszę Ci się do czegoś przyznać. Poranki zaczynam od Instagrama. Mózg i motywację karmię kawą, oczy i wyobraźnię estetycznymi zdjęciami. Mam zresztą wrażenie, że wirtualny Wielki Brat zna mnie lepiej niż ja sama. Okluzyjna banieczka spersonalizowanych dla mnie treści jest wyjątkowo szczelna. Przegryzając rogalika, zapadam się w świat pikselowych ideałów – idealnych mieszkań, śniadań jak z żurnala, perfekcyjnych sylwetek i ekstrawaganckich, a jednocześnie szykownych stylizacji. I nieskazitelnych twarzy. Edytoriale, kampanie, reklamy przewijają się przed moimi oczami. Sprzedają piękno godne Olimpu. Z ekranu telefonu patrzą na mnie niepodkrążone oczy, szepczą pełne usta, promienieją zdrowiem rumiane policzki. Nie muszę mówić, że rzeczywistość – gdy niewyspana spojrzę tego samego ranka w lustro – wcale tak nie wygląda.

Lustereczko, powiedz przecie… Jak media i branża kreują ideały piękna?

Instagram to jedno z wielu mediów, na których polega dzisiejszy marketing. To tak naprawdę jeden z trybików w złożonej maszynie popytu i podaży. Marki obiecują nam spełnienie naszych pragnień – które zresztą równocześnie same kreują i nazywają po imieniu. My – konsumenci – reakcją na ich działania dajemy wyraźny sygnał: chcemy więcej lub chcemy mniej. Pożądamy ideału. Ten zaś wyjątkowo wyraźnie zdołała ukształtować branża kosmetyczna. Wiesz, że 56% kobiet obserwuje w mediach społecznościowych konta tzw. "beauty influencerek"? Równocześnie tworzymy i odbieramy konkretny kanon piękna, który później kupujemy wprost ze sklepowych półek. Czego tak bardzo pragniemy? Ideału naturalności – ale nie tej, która o poranku spogląda na nas z odbicia w lustrze. Niewymuszonego (trochę jak u Francuzek) i sprawiającego wrażenie, jakbyśmy spały po 8 godzin dziennie, zawsze mogły cieszyć się słoneczną pogodą i jak gdyby nigdy nie doskwierały nam żadne troski. To tyle z iluzji. Bo od jakiegoś czasu w branży kosmetycznej dzieje się coś, co na ideały każe nam spojrzeć inaczej – bardziej po ludzku.

Okazuje się, że naturalne piękno to koncept znaczący o wiele więcej niż tylko sięgnięcie po ulubiony kosmetyk. Tak przynajmniej wynikałoby z odpowiedzi, które dostaję od osób pracujących w najpiękniejszej ze wszystkich branż – kosmetyce. - Dla mnie naturalne piękno przede wszystkim płynie z akceptacji i pewności siebie. To koncept, który coraz szerzej omawia się i promuje. Ciałopozytywność, moim zdaniem, jest jedną z najważniejszych lekcji, jaką każdy z nas powinien odrobić w swoim życiu. Jeśli czujemy się dobrze sami ze sobą, mamy również więcej miłości do otaczającego nas świata – zauważa Anna Sokołowska, makijażystka i absolwentka Warszawskiej Szkoły Filmowej, z której usług i eksperckiej wiedzy wielokrotnie korzystali najwięksi gracze na rynku. W opinii wtóruje jej Aga Wilk – prowadząca urodowy portal "The Beauty Runway" makijażystka, która pracowała m.in. przy pokazach Burberry czy Tommy'ego Hilfigera i która na swoim koncie ma współpracę z magazynami takimi, jak m.in. Vogue, L’Officiel, Harper’s Bazaar czy Elle. - Naturalne piękno to dla mnie coś, z czym ja sama się dobrze czuję – przyznaje.

Naturalna rewolucja – co zmienia się w naszym postrzeganiu piękna?

Czyli wychodzi na to, że naturalność z natury ma w sobie coś pięknego. Warunek? Nie udawać. Jak zatem osiągnąć ideały usilnego poprawiania, zmieniania, korygowania, które latami wpajały nam marki kosmetyczne? - Teraz jest zupełnie odwrotnie – tłumaczy Aga, gdy dzielę się z nią moimi obawami. – Bo naprawdę, nie musimy z niczym walczyć i niczego zmieniać, jeśli nie chcemy. Ale to też nie oznacza, że jeśli ja nie lubię czegoś w sobie, to coś złego. Nie! Też mam do tego prawo. Nie poddawajmy się żadnej presji. Po prostu żyjmy. Nic nie musimy. Liczy się to, czy i czego my chcemy dla siebie – zaznacza. I przyznam wprost – miło to słyszeć od kogoś, kto swoje w branży przepracował.

Spora w tym rola nas, odbiorców – bo niby czyje inne potrzeby kształtują branżę? - Konsumenci są coraz bardziej świadomi i wymagający, co wpływa na zmiany "na górze", w tym, co jest im potem dostarczane przez brandy kosmetyczne, mniejsze marki czy agencje – zauważa Aga. Za świadomością idzie zaś chęć edukacji. – Obecnie na piękno patrzy się bardziej holistycznie. Półki księgarni uginają się pod książkami, podkreślającymi wpływ jedzenia na naszą skórę – wyjaśnia Anna Sokołowska. Ba, to nie wszystko – w pogoni za piękną naturalnością "kolorówka" została wyparta przez dobrą pielęgnację. – Modne są także joga twarzy oraz masaże (np. japoński kobido). Ogólnie pojęta pielęgnacja stała się nowym trendem, który jest tak samo ważny, jak i często ważniejszy, niż makijaż. – sugeruje. – Coraz więcej osób jest także świadomych składów kosmetyków i tego, czego konkretnie oczekują od pielęgnacji.

Czy więc dobrze rozumiem? Zamiast fluidu dobry krem, a zamiast rozświetlacza dobre serum? Nie do końca. Nie ma "albo-albo". Jesteśmy my, nasze potrzeby i ochota – niewymuszoność naturalności odmienia się teraz przez wolność wyboru. A wspomniana przez Agę autentyczność to także otworzenie się na ludzi i ich różnorodność.

– Myślę, że marki kosmetyczne doskonale to rozumieją i pięknie potrafią przełożyć na obecne realia reklamowe. Coraz więcej w reklamach widzimy autentycznego przekazu, przekazu bez retuszu – wyjaśnia. – Makijaż ma przede wszystkim podkreślać i celebrować naszą wyjątkowość – dodaje Anna. – Po kilku sezonach konturowania i zmieniania rysów twarzy, które stały się chlebem powszednim wielu osób w ich codziennym makijażu, obecnie stawia się na to, aby wydobywać, a nie zakrywać. Zewsząd można usłyszeć głosy, że najpierw musimy zadbać o pielęgnację, a makijaż będzie tą kropką nad i, która dodaje nam pewności siebie – zauważa. To tyle z trendów. Nie zmienia się przecież tylko kanon piękna oferowany przez branżę. Rewolucji ulega również to, jak się nam go komunikuje.

Rób tak, jak mówisz – co starają się nam opowiedzieć marki kosmetyczne?

Pamiętasz te długonogie modelki w rozmiarze XS, o nieskazitelnej cerze i bezcellulitowym ciele? Owszem, one nadal są piękne i nadal zachwycają, ale nikt nam już nie każe wyglądać tak samo. Nikt nie wciska nas w ciasne ramy rozmiaru 0 na przymus. Wyglądasz tak? Super. Masz krągłości? Również super. Wyglądasz tak, jak wyglądasz? Idealnie!

– Branża mody w ostatnich latach także zaczęła zupełnie inaczej podchodzić do tematu. Po wybiegach chodzą modelki i modele, którzy zachwycają swoją różnorodnością, co stało się ich absolutnym atutem. Jeszcze sto lat temu piegi, bielactwo i inne zabarwienia skóry, które nie mieściły się w ramach kanonu piękna, były uznawane za szpecące – wyjaśnia Anna. Jak opowiada: – Jestem absolutnie zakochana we wszystkim, co opowiada sobą skóra i temat jej różnorodności jest dla mnie fascynujący. Tę miłość miałam okazję przelać podczas jednej z sesji okładkowych, przy których pracowałam. Malowałam tam cztery kobiety o zupełnie innej i przez to wyjątkowej urodzie. Delikatny makijaż miał być tylko dopełnieniem ich piękna i absolutnie niczego nie zakrywać.

Branża dostrzega swoich odbiorców – pokazuje, że ich słyszy. Czy równocześnie zmienia ofertę swoich kosmetyków? Czy coś zmienia się w tym, co znajdujemy na sklepowych półkach? – Ważniejszy moim zdaniem jest przekaz, jaki niesie za sobą dana reklama – odpowiada Aga. – Bardzo często przekaz i misja marki kosmetycznej jest ważniejsza, niż same produkty. Obecnie to zaangażowanie marki, m.in. w społeczne tematy, budowanie relacji ze swoją społecznością, budowanie tej społeczności, budowanie zaufania, autentyczność, ma ogromny wpływ na to, czy ktoś wybierze kosmetyk marki X czy Y.

Naturalne piękno na co dzień i od święta – czyli?

Tego samego ranka, po sprawdzeniu Instagrama i nacieszeniu oczu, jeszcze raz spoglądam w lutro. Nie jest źle, myślę. Jestem sobą. Nic nie muszę – powtarzam za Agą. Widzę piegi, widzę zaczerwienienia, ślady po odciśniętej na policzku poduszce. I myślę, że to w porządku. Nie wyglądam jak okryte filtrami gwiazdy Internetu, nie mam twarzy pani z reklamy mojej ulubionej marki kosmetycznej. I to też jest okej. Wspominam słowa Anny: – Branża beauty bardzo chce zmienić skostniałe reguły, które wymagały, aby wszyscy wyglądali identycznie, zupełnie jakby byli wyjęci z jednej fabryki produkującej urodę. Jesteśmy już chyba zmęczeni sztucznie wykreowanymi ideałami, których nigdy nie uda się nam osiągnąć. Myślę, że minie jeszcze trochę czasu, zanim zmienimy swoje postrzeganie świata, samych siebie i innych, ale jesteśmy zdecydowanie na dobrej drodze.

Ja dodam tylko – oby.

Zobacz też:

Aleksandra schudła 62,5 kg bez efektu jojo. "W tej historii każdy gram ma znaczenie"

Siła jest kobietą. Była Świadek Jehowy: "Musiałam zacisnąć zęby i czekać na Armagedon"

Cztery lata temu wygrali "Dom marzeń". "Musiałam postawić wszystko na jedną kartę"

Autor: Ola Lipecka

podziel się:

Pozostałe wiadomości