Victoria Dvoretska – historia młodej studentki
Victoria od najmłodszych lat miała charakterek. Nic nie wskazywało jednak, że zaledwie 20-letnia studentka znajdzie się na Majdanie. Jak wspomina mama dziewczyny, pewnego dnia zadzwoniła do córki i usłyszała strzały. Zaniepokojona zapytała, co się dzieje.
Wiedziałam, że powinna mieć sesję, studiowała wtedy na Uniwersytecie. Odpowiedziała, że jest w akademiku i ogląda telewizję, gdzie pokazują Majdan. Wierzyłam swojemu dziecku. Okazało się, że wtedy mnie okłamała
- wspomina Olena Dvoretska, mama Victorii.
Pewnego dnia Victoria przyjechała do domu i powiedziała mamie, że niebawem jedzie do Kijowa na szkolenie. Dodała też, że ze względu na słaby zasięg nie zawsze będzie mogła dzwonić. Spakowała plecak i po cichu wyjechała. Miesiąc później do jej mamy zadzwonili z WKU. Pani Olena skontaktowała się z córką i stanowczo zapytała, gdzie jest. Niestety Victoria się rozłączyła.
Co miałam jej powiedzieć? Ja nawet nie wiedziałam, czy jadę do Doniecka, czy do Ługańska. Wsiadłam do autobusu i pojechałam
– wspomina Victoria.
Victoria skontaktowała się z mamą, gdy była już na miejscu. Przyznała, że przebywa obecnie w Batalionie Ochotniczym pod Ługańskiem.
To była histeria przez telefon i pretensje, że jest mi niepotrzebna, że nie dzwonię
– powiedziała Victoria.
Cała rodzina martwiła się o Victorię, zarówno mama, jak i siostra odchodziły od zmysłów. Gdy zaczęły się działania bojowe, nie mogły pojąć, co skłoniło 20-letnią kobietę do wyjazdu na wojnę, podczas gdy tylu mężczyzn uchylało się od wezwań do wojska.
Mama jest taką osobą, której całe życie to społeczna miłość i troszczenie się o bliskich. Ona żyje tylko tym, żeby dzieciom było dobrze
- powiedziała Lilia Dvoretsk, siostra Victorii.
Przełomowy moment – wyjazd mamy
Gdy Victoria była zastępcą dowódców kompanii, zginęło kilku chłopców. Wtedy miała nerwowy czas, była w stresie. Mama słyszała po głosie dziecka, że coś jest nie tak. Wtedy postanowiła wsiąść do pociągu i pojechać do córki.
Gdybym miała wybór i mogła tam być zamiast niej, to nie wahałabym się. To było straszne, nie chciało mi się żyć, był ciągły strach i ból, nie wiedziałam, co mam robić. Ten strach, że twoje dziecko jest w ciągłym niebezpieczeństwie. Co chwilę budziłam się i wstawałam
– powiedziała pani Olena.
Pewnego dnia kobieta dowiedziała się, że córka planuje wybrać się na kurs oficerski, na który nie chcą jej przyjąć ze względu na płeć, myślała, że to koniec przygód z wojskiem. Victorii udało się go jednak ukończyć i znowu wyjechała na wojnę.
Pewnego dnia okazało się, że jest w ciąży. Wiadomość ta uradowała jej całą rodzinę.
To było dziecko wymarzone i wymodlone
– przyznała pani Olena.
Siostra Viktorii przyznała, ze dziecko nadało sens życiu zarówno Victorii, która straciła na wojnie ukochanego, jak i całej rodziny, która odetchnęła z ulgą, że dziewczyna zostanie w domu.
Ivanek jest darem Bożym i nadał sens całej rodzinie
- powiedziała siostra.
Zobacz także:
- Oddali swoje kieszonkowe, by pomóc dzieciom z Syrii
- Polskie anioły zbierają na protezy dla syryjskich dzieci
- Syria. Życie w cieniu wojny
Autor: Nastazja Bloch