Sytuacja w Senegal
W Senegalu 95 proc. mieszkańców wyznaje islam, a powszechną praktyką stało się wysyłanie dzieci do szkół koranicznych nazywanych powszechnie daaras. W tym miejscu dzieci już od najmłodszych lat są pod opieką nauczycieli (marabutów), uczą się Koranu. Poza licznymi, szanowanymi placówkami, w Senegalu znajduje się wiele szkół założonych przez przypadkowych ludzi, którzy dostrzegli w tym sposób na biznes. Szkoły takie są bezpłatne, co sprawia, że rodzice chętnie wysyłają swoich synów do daaras, wierząc, że mimo wszystko dziecko zostanie wychowane na dobrego muzułmanina i człowieka.
Można by uznać, że dzieciom w Senegalu mają pomóc nauczyciele, dać im lepsze życie, jeśli chodzi o edukację, warunki. Niestety bardzo często jest tak, że to jest tylko obietnica
– powiedziała Dominika Kulczyk.
W daaras panują skandaliczne warunki, w których trudno jest się kształcić i rozwijać. Zerwanie kontaktu rodzica z dzieckiem to początek. Mnóstwo takich „szkół” funkcjonuje w ruinach, blaszakach, czy na wysypiskach śmieci, gdzie talibowie uczą się i śpią na gołej ziemi, nie otrzymują wyżywienia i zmuszani są do żebrania i niewolniczej pracy dla swoich marabutów. Uczniowie są bici, poniżani i wyzyskiwani.
Dzieci trafiają w miejsca, których się nie spodziewali (a także rodzice). To są często wysypiska śmieci, miejsca, które urągają człowieczeństwu. Serce się łamie, bo one nie mają życia, które daje im bezpieczeństwo, komfort czy albo chociaż obietnice, że może być lepiej. One z tych miejsc uciekają na ulice. Jest to przymusowe żebractwo. Niewolnictwo
– opowiada Dominika Kulczyk.
Senegal – dzieci ulicy
Bohaterem niedzielnego odcinka „Efekt Domina” jest Hassan, który został przywieziony ze swojej odległej o kilkaset kilometrów wsi przez nauczyciela prowadzącego własną szkołą koraniczną. Chłopak wraz ze swoimi kolegami każdego dnia musiał żebrać o pieniądze i jedzenie. Pewnego razu Hassan zobaczył, że pies zaatakował żebrzących uczniów. Pobiegł im na pomoc i wtedy potrącił go samochód. Niezbędna była amputacja nogi.
Po przebudzeniu Hassan ponowienie doświadczył traumy. Pierwsze, o co zapytał, to gdzie jest moja noga
- powiedział Issa Kouyate, założyciel i dyrektor Maison de le Gare.
Po wypadku marabut namówił matkę, aby przyjechała na miejsce i zaopiekowała się synem. Wbrew temu, co mówi, okazuje się, że nauczyciel wcale nie ponosi kosztów finansowych i nie pomaga w utrzymaniu dziecka. Jak twierdzi, mama chłopca, musi wraz z synem zarobić nie tylko na lekarstwa, ale także zapewnić odpowiedni dochód dla szkoły. Oboje wychodzą na ulice żebrać.
Maison de la Gare- lokalna organizacja
Niestety Hassa i jego mama nie są jednymi osobami proszącymi o jałmużnę. Dzieci należące do tego typu szkół koranicznych muszą każdego dnia zdobyć odpowiednią kwotę pieniędzy. Jeśli im się nie uda, często są bite. Wielu z nich ucieka i żyje na ulicy.
Issa Kouyate prowadzi organizację pozarządową zajmującą się pomocą poszkodowanym dzieciom. Dba o to, aby miały one możliwość zdobycia szerszej edukacji i umiejętności zawodowych. W tym miejscu żebrzący talibowie mogą także odpocząć, umyć się, zrobić pranie, pobawić się, a nawet nauczyć się obsługi komputera. W ośrodku dzieci otrzymują̨ wsparcie materialne: ubrania, buty i wyżywienie, a także konieczną pomoc medyczną czy psychologiczną.
Teraz musimy zdobyć dla Hassana protezę, dzięki której będzie mógł chodzić i nauczymy go krawiectwa
– powiedział Issa.
Jak wyglądają szkoły w Senegalu? Zobaczcie wideo.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player .
Zobacz też:
- Rowery odmieniły życie Namibijczyków. Już nie są wykluczeni
- Nepal. Tysiące kobiet i dzieci pada ofiarą handlu ludźmi
- Efekt Domina. Dominika Kulczyk o Lesotho w Dzień Dobry TVN
Autor: Nastazja Bloch