Filip Chajzer postanowił zająć się tym tematem, gdy dowiedział się o pomyśle radnych zza oceanu.
-To autentyczna historia. Radni z Nowego Jorku wpadli na pomysł, by płacić prowizję od każdego zgłoszonego samochodu, który zostanie odholowany, bo beznadziejnie został zaparkowany. Takie płatne donosicielstwo - wyjaśnił reporter.
Czy Polacy są donosicielami?
Sprawdził więc zatem, czy taka strategia przyjęłaby się w Polsce.
- Czy gdybym zaparkował fatalnie samochód, np. na przejściu dla pieszych albo na zakazie zatrzymywania, a pani mogłaby dostać prowizje od mojego mandatu za zgłoszenie do straży miejskiej, czy zgłosiłaby mnie pani? – zapytał Filip Chajzer, mijającą kobietę.
- Nie – odparła wprost rozmówczyni.
Kolejny przechodzień odpowiedział, że również – nie.
- Pewnie, że nie. Sam nie chciałbym, żeby ktoś na mnie donosił – odparł następny rozmówca.
Z sondy ulicznej wynika więc, że nie donosimy. Jednak statystyki mówią coś innego. Dlatego Filip Chajzer udał się do Izby Administracji Państwowej w Warszawie, by dowiedzieć się więcej.
Polak-sygnalista
Justyna Pasieczyńska, rzeczniczka prasowa Izby Administracji Państwowej w Warszawie przeczytała dziennikarzowi przykładowy, anonimowy donos. Okazało się, że w samym województwie mazowieckim rocznie jest ich około 6,5 tys. Jaka jest motywacja tych informatorów?
- Motywacje zgłaszania takich informacji są przeróżne, m.in. jest to choćby zwykła ludzka zazdrość, gdzie sąsiad donosi na sąsiada z powodu zakupionego przez niego auta. Mogą to być również różne konflikty rodzinne, gdzie brat donosi na brata, żona na męża, albo na byłego męża – po złości - wyjaśniła.
Donos donosowi nierówny, ale policja sprawdza prawie każdy z nich, więc Filip udał się z wizytą na komisariat.
– Czy duża jest skala donosów? – zapytał funkcjonariusza.
- W garnizonie stołecznym dochodzi do 500 zgłoszeń dziennie. Każde z nich musi być zweryfikowane – oświadczył podkom. Robert Koniuszy, oficer prasowy Komendanta Rejonowego Policji Warszawa II.
Okazało się, że obecnie Polacy zgłaszają przede wszystkim przypadki, że pan X nie nosi maseczki, a pani Y przeszła przez ulicę w niedozwolonym miejscu. Na tym nie koniec.
- Zdarza się, że sąsiadom, np. bardzo przeszkadza to, że małżeństwo w bardzo ekspresyjny sposób konsumuje związek. Przychodzą więc i składają zawiadomienie. Ze szczegółami opowiadają o dźwiękach, które do nich dochodzą - wyjaśnił funkcjonariusz.
Co ciekawe zmieniła się terminologia. Kiedyś na osobę donoszącą mówiło się po prostu: "donosiciel" lub "konfident".
– Obecnie osoby, które udzielają informacji policji lub organom ścigania nazywamy: "sygnalistami". Mówimy, że sygnalizują oni jakąś nieprawidłowość, którą zauważyli - tłumaczył podkom. Robert Koniuszy.
Przedszkolaki: "Nie skarżymy"
Jednak nim Polak zostanie "sygnalistą", musi najpierw dorosnąć. Dlatego reporter na koniec udał się do przedszkola. W końcu to tutaj wychowawczynie kształtują postawy obywatelskie.
- Chcemy uczyć dzieci dobrej komunikacji - zadeklarowała Ewa Bartnik, wychowawca.
Filip Chajzer zapytał więc maluchów, czy skarżą na koleżanki i kolegów.
Co prawda odpowiedzieli, że zdarzyło się, ale zgodnie przyznali, że nie powinno się skarżyć .
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.pl
Zobacz też:
Jak w Niemczech wyglądają szczepienia przeciwko COVID-19? "Szczepionek jest po prostu za mało"
Autor: Dominika Czerniszewska
Reporter: Filip Chajzer, Stefania Kulik