"Szeryf" i jego marzenie
Wild West Ranch to marzenie, które Adam Mazurek konsekwentnie starał się realizować już od 2006 r. - Przez tych 15 lat nasza rodzina się powiększała, powiększała o jakieś zwierzątko. Teraz jest już nas sporo - mówi Adam Mazurek.
Niestety, jedno zdarzenie mogło zniweczyć wszystkie starania "Szeryfa". - O pożarze dowiedzieliśmy się o 2 w nocy - mówi Beata Mazurek, żona właściciela rancza. - Pędziłem jak tylko się da - wspomina tamten moment "Szeryf". - Pewnie to były tylko minuty, bo straż naprawdę szybko przyjechała, ale brakowało czasu, nawet po to, by po kogoś jeszcze do pomocy zadzwonić.
W gaszeniu pożaru brały udział jednostki z Rumi, ale też z Gdyni, Kosakowa i Dębogórza. Sytuacja była poważna. W grę wchodziło nie tylko zwalczenie trawiącego stajnie ognia, lecz również uratowanie zwierząt: kilkunastu koni, kóz, baranów, kur, gęsi, królików, strusi i lamy.
Szeryf Adam Mazurek za zwierzętami ruszył w ogień
- Konie w tym popłochu nie chciały iść, zawracały cały czas w stronę ognia - mówią bliscy "Szeryfa". - Jedna klacz miała młodego, który urodził się parę dni wcześniej i nie chciał się ruszyć stamtąd - opowiada Adam Mazurek. Matka nie miała zamiaru zostawić źrebiątka w płomieniach. - Jedyna szansa to było wziąć go na ręce - mówi ranczer.
Adrenalina sprawiła, że Adam Mazurek całkowicie skupił się na zadaniu ratowania zwierząt. Swoich własnych poparzeń w ogóle nie czuł. - Nawet nie zauważyłem, to dopiero przyszło po czasie - mówi.
Historia Wild West Ranch udowadnia, że dobro wraca
Po opublikowaniu postu z prośbą o pomoc w ratowaniu rancza, bezinteresownie zaangażowało się wiele osób. - Nie wiem, o której godzinie post się pojawił, ale o godzinie 9:00 miałam tutaj już może z 50 osób - mówi Beata Mazurek. Pojawiły się firmy cateringowe, przyjechały potrzebne sprzęty, np. koparka.
- On w to miejsce włożył całego siebie i chyba tę cząstkę musiał zostawić w innych - zauważa Sandra, córka "Szeryfa". - Mój tata jest takim prawdziwym szeryfem, twardzielem. Jest wzorem do naśladowania - wtóruje jej siostra, Dominika.
Pierwszego dnia po wyjściu ze szpitala "Szeryf" wrócił na ranczo. Nie mógł poznać tego miejsca. - Nie było śladów spalenia - zauważa. Wszystkie szkody uleczyła siła ludzkich serc. Jak mówi Adam Mazurek: - Zrozumiałem, że przez tych 15 lat zebraliśmy coś dużo ważniejszego - dużo przyjaźni, których żaden pożar nie jest w stanie spalić.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.pl.
Zobacz też:
Olsztyn. Tam Jędrzejak spotkał swoją miłość
Autor: Ola Lipecka
Reporter: Ludwik Lis