Aktywiści z krakowskiej grupy Letjaha już pierwszego dnia wojny zorganizowali grupę wolontariuszy, którzy przewozili ludzi z granicy. W tym samym czasie, aktywiści pracujący w biurze, szukali dla nich mieszkań.
- Ludziom bardzo szeroko otworzyły się serca na pomoc. Założenie było takie, że każdy przyjeżdżał pod granicę i zabierał ludzi blisko swojego miejsca zamieszkania. Na miejscu najczęściej okazywało się, że trzeba było jechać gdzieś zupełnie indziej i to robiliśmy – opowiada Jakub Cienik z Grupy Humanitarnej Letjaha.
Uwaga! TVN
Uwaga! TVN. Konwój do Lwowa
Nasza reporterka towarzyszyła aktywistom w drodze do Lwowa. Grupa zabrała ze sobą zamówione przez Ukraińców artykuły m.in. leki i baterie do aparatów słuchowych.
Aktywiści w Mościskach niedaleko granicy spotykali pana Mariana, który wywiózł swoją rodzinę do Polski, a sam działa w grupie obrony terytorialnej.
- Mamy dyżury, każdy zna swoje miejsce, pomagamy sobie nawzajem. Wszyscy wiedzą, co mają robić. Przede wszystkim dbamy o bezpieczeństwo dzieci i osób starszych, które zostały – mówi mężczyzna.
Część zabranych przez grupę paczek trafiła do podlwowskiego Stryjowa. Zabrała je Weronika, która wcześniej uciekła z całą rodziną z Kijowa, a obecnie działa w lokalnej obronie terytorialnej. Młoda kobieta opowiedziała nam o dramatycznej sytuacji jej krewnych, którzy zostali w Mariupolu.
- Oni nie mają już prądu, ani ogrzewania i wody. Nic. Przez chwilę dziadek ładował jeszcze telefon w samochodzie, który był ukryty w garażu. Od 2 marca, nie mam z nimi kontaktu w ogóle. Obawiam się, że już nigdy ich nie zobaczę – mówi Weronika.
Pomoc najbardziej potrzebującym
Kolejne paczki dostarczone zostały do szpitala dziecięcego we Lwowie. To przede wszystkim niezbędne leki oraz baterie do aparatów słuchowych dla pacjentów kliniki dla głuchoniemych.
- Bardzo wielu niedosłyszących przychodzi do nas z nadzieją na nowe baterie do aparatów. Dzięki nim są w stanie usłyszeć syreny, które zwiastują bombardowanie. To pozwala ludziom schować się do schronów – mówi szef kliniki.
Życie we Lwowie tylko pozornie toczy się normalnie. W wielu miejscach widać znaki przygotowań do rosyjskiej inwazji.
- Władze Lwowa zdecydowały, żeby zabezpieczyć pomniki, rozlokowane wokół ratusza. Wiadomo, że w przypadku bezpośredniego ataku, to nic nie da, ale chcieli zrobić cokolwiek, by zwiększyć szanse na uratowanie zabytków – mówi jeden z wolontariuszy.
Przed dworcem, na ogromnym placu, różni wolontariusze pomagają uchodźcom. Szukają miejsca na nocleg, wydają ubrania i koce. Jest tam mnóstwo ludzi, którzy po długiej tułaczce z terenów objętych wojną mogą się ogrzać, zjeść pierwszy od wielu dni ciepły posiłek.
- Gotujemy zupę. Jeden kocioł nakarmi ponad 100 osób. Gotujemy trzy godziny, rozchodzi się to w dwie. Wtedy gotujemy nową. Nie śpimy, tylko pracujemy - mówi kucharz z jednej z lwowskich restauracji.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- 23-latek zerwał kontakt z rodziną. Zamieszkał na Podlasiu z szamanką
- Nie żyje rodzeństwo z Płocka. "Dzieci były w piżamach. Prawdopodobnie zginęły podczas snu"
- Setki tysięcy ukraińskich uchodźców na polskich dworcach. "Albo człowiek, albo walizka"
- 30 lat doświadczenia
- Od 2014 roku z misją w Ukrainie, z biurem pomocowym w Kijowie
- Opiera się na 4 zasadach: humanitaryzmu, bezstronności, neutralności i niezależności
- Regularnie publikuje raporty finansowe ze swoich działań
Autor: Michalina Kobla
Źródło: Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN