16-letnia Ula mieszkała z ojcem, ale uciekła do matki. W nowym mieście nie chodzi do szkoły, bo jak opowiada, ojciec zabrał jej świadectwo, a szkoła nie chce wydać duplikatu.
16-letnia Ula do czerwca uczyła się w szkole średniej. W związku z sytuacją rodzinną i przeprowadzką do innego miasta, od września chciała kontynuować naukę w innej placówce. Do tej pory nie udało jej się, bo nie ma świadectwa, które jest niezbędne do przeniesienia do nowej szkoły.
- [Pod koniec roku szkolnego – red.] ojciec przyjechał do szkoły i zabrał moje świadectwo. Zadzwoniłam do niego i zapytałam, czy mi je odda, powiedział: „Pa” i się rozłączył – opowiada nastolatka.
Jak to możliwe? Chcieliśmy porozmawiać o tym z mężczyzną.
- Nie życzę sobie, żeby państwo mnie nachodzili. W przeciwnym razie zgłoszę sprawę o nękanie do prokuratury – oświadczył telefonicznie.
Poprosił też do telefonu córkę.
- Zapraszam cię do Sądu Rejonowego w Wołominie, gdzie ma się odbyć sprawa. Dziękuję za rozmowę, jeżeli dalej będziesz tam [w okolicy jego domu – red.] stała, to wezwę policję - oświadczył.
Problemy w domu 16-letniej Uli
Ula chce dalej chodzić do szkoły. Choć wszystko wskazuje na to, że jej prawa dotyczące obowiązku szkolnego, są jawnie gwałcone, nikt od miesięcy nie reaguje.
- Zgłosiłam się do was, ponieważ nie miałam innego wyjścia. Sądy nie działały, nic nie działało – tłumaczy Ula.
Bez świadectwa nikt nie chce przyjąć Uli do szkoły. Dziewczyna we własnym zakresie uczy się w domu, ale przybywa jej zaległości.
- Kilka razy dzwoniłyśmy z mamą do szkoły, ale oni uparcie twierdzili, że nie mogą nam tego wydać, bo mama nie ma praw rodzicielskich, a ja nie mam skończonych 18 lat – opowiada.
Dziewczyna kilka miesięcy temu uciekła od ojca, z którym mieszkała.
- Mama nie ma praw rodzicielskich, a tata ma ograniczone. Rodzice są po rozwodzie. Uciekłam od ojca mówiąc, że idę wyrzucić śmieci - opowiada.
Wcześniej matka nie widywała się z córką przez siedem lat, sąd pozbawił ją praw rodzicielskich. Pani Monika twierdzi, że kontakt z dzieckiem uniemożliwiał jej były mąż. Zaraz po tym, jak Ula zamieszkała u niej, zwróciła się do sądu o przywrócenie praw do opieki nad córką. Mimo że minęło ponad pół roku, do tej pory, nic się nie wydarzyło. Kwestia świadectwa to wierzchołek góry lodowej problemów w życiu Uli.
- Uciekłam od taty, bo z roku na rok z macochą było coraz gorzej. Wysłuchiwałam awantur, a czasami mnie nawet szarpała. Dostawałam też z liścia. Nie wytrzymywałam psychicznie – mówi 16-latka.
Uwaga! TVN w szkole, która nie chce wydać świadectwa
Ula i jej matka, twierdzą, że w kwestii zdobycia świadectwa, czują się bezsilne.
- Dzwoniłyśmy z mamą do sądów, rozmawialiśmy z MOPS-em, panią kurator i adwokatem. Najczęściej słyszymy, że sprawa jest w toku – mówi 16-latka.
- Wcześniej dyrektorka szkoły powiedziała mi, żebym napisała pismo o duplikat świadectwa i opłaciła 26 zł. Opłaciłam i czekaliśmy na telefon od szkoły – mówi pani Monika.
Nasza reporterka razem z Ulą i jej matką pojechała do szkoły, w której uczyła się nastolatka. W sekretariacie Ula raz jeszcze poprosiła o swoje świadectwo, po czym osoba z sekretariatu poszła do gabinetu dyrektor szkoły.
- Byłam tu dwa, trzy razy. Wcześniej wszystko było uzgadniane telefonicznie. Za każdym razem słyszałam, że nie mogę go uzyskać, bo mama nie mam praw, a ja jestem niepełnoletnia - podkreśla.
- Proszę opuścić miejsce, nie zamierzam być nagrywana – usłyszeliśmy od pracownika szkoły.
- Od września, jako szkoła nic nie uczyniliście w związku z tym, że ona nie chodzi do szkoły – wskazywała matka 16-latki.
Osoba z sekretariatu po raz kolejny poszła do gabinetu dyrektora. Ku naszemu zaskoczeniu drzwi zostały zamknięte od środka na klucz. Po kwadransie wyszła do nas, jak sądziliśmy, dyrektor szkoły, ale na pytanie, czy jest dyrektorem, oświadczyła, że nie.
Kto zatem zajmuje gabinet dyrektora, jeśli nie dyrektor?
- Nie musze udzielać państwu takiej informacji. I w tej chwili czekamy na policję. Koleżanka wytłumaczyła wszystko i nie wyrażam zgody na nagrywanie – usłyszeliśmy.
Próby rozmów z dyrektor placówki spełzły na niczym, usłyszeliśmy, że nie jest aktorką i nie będzie występować na scenie. Odpowiedziała na zadane przez nas pytania mailem. W żadnym stopniu nie czuje się odpowiedzialna za losy tego dziecka, ani za kwestie niekompetencji pracowników.
W końcu świadectwo zostało wydane.
- Odebraliśmy je tylko dzięki telewizji – uważa pani Monika.
- Aż się nie chce wierzyć, że w końcu się udało – kwituje Ula.
Zobacz także:
- Uwaga! TVN: Ujawniono ostatnie SMS-y ciężarnej Izabeli ze szpitala w Pszczynie. "Zaczekają, aż umrze"
- Ostatnie godziny życia 30-latki z Pszczyny. Pacjentka z sali: "Klęczała na ziemi, wymiotowała"
- "Guz ma 17 cm". Krzysztof walczy z rakiem odbytu. Mimo że pracował, ma problem z uzyskaniem renty
Autor: Michalina Kobla
Źródło zdjęcia głównego: gettyimages/boonchai wedmakawand