Troszczę się o partnera, a on tego nie docenia. "Myślałam, że najlepszym okazem miłości jest dobro"

para
para
Źródło: Digital Vision
Gotują, piorą, sprzątają, przytulają i głaszczą po głowie, w zamian otrzymują… kolejną awanturę. Dlaczego kobiety często niańczą swoich partnerów i za wszelką cenę pragną przychylić im nieba, gdy mężczyźni wcale tego nie doceniają? O tym rozmawiałam z psycholożką, psychoterapeutką – Katarzyną Kucewicz.

Jestem dobra, a on ma pretensje

Marzena 5 lat temu poznała swojego partnera. Jak mówi, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Gdy po raz pierwszy spotkali się na uczelni, wiedziała, że ten mężczyzna będzie jej mężem. Wkrótce się w sobie zakochali, zamieszkali razem i tak się zaczęło. - Byłam młodą i naiwną dziewczyną. Wtedy myślałam, że najlepszym okazem miłości jest dobro. Codziennie rano wstawałam wcześniej i szykowałam mu śniadanka, po pracy czekał ciepły obiad. Prałam, sprzątałam, biegałam po zakupy i odrabiałam za niego prace na studia. Płaciłam też rachunki za mieszkanie. Niańczyłam jak małe dziecko, gdyż on twierdził, że ma mało czasu i wiele obowiązków – powiedziała Marzena. Młoda kobieta, tkwiąc w związku, powielała utarte schematy. Ciągle sprzeczki, kłótnie i nieporozumienia sprawiały, że partnerzy z dnia na dzień coraz bardziej się od siebie oddalali. Mężczyzna mało czasu spędzał w domu, wpadał do niego właściwie tylko na noc. Po 4 latach kobieta dowiedziała się o zdradzie.

Pewnego dnia nie zamknął komputera, a ja przez przypadek zobaczyłam wiadomość od kobiety, która wysyłała mu swoje zdjęcia. Okazało się, że mieli romans od ponad roku. Wtedy zrozumiałam czym były "nadgodziny", przez które musiał dłużej zostawać w pracy. Rozstaliśmy się, jednak nie dawało mi to spokoju. Zapytałam, dlaczego to zrobił. Odpowiedział, że miał w domu wszystko, że nie miał na co narzekać, jednak zamiast wyręczania, potrzebował emocji. 
- powiedziała.

Podobna sytuacja spotkała także Basię, która swojego byłego męża spotkała 7 lat temu. Jak przyznała, od samego początku to ona zabiegała, troszczyła się. - Wracałam dwie godziny później z pracy, a on czekał na mnie, żebym zrobiła mu obiad, potem kolację. Byłam posłuszna, bo nie chciałam, żeby się obraził. Wszystko robiłam pod jego dyktando, nawet wtedy gdy on miał ochotę na seks, a ja nie chciałam. On i jego zdanie było najważniejsze. Gdy przyszło na świat dziecko, miał pretensje, że musi wyciągnąć talerz z obiadem z lodówki i podgrzać w mikrofalówce. Gdy po raz pierwszy uderzył mnie w twarz, kazałam mu się wyprowadzić. Obecnie jestem już po rozwodzie – opowiedziała.

Kocham go, więc sprzątam, gotuje i robię zakupy…

Niektóre kobiety miłość do partnera okazują poprzez nadmierną troskę. Gotują, sprzątają i wyręczają swoich mężczyzn, a nawet płacą za ich "zachcianki". Traktują ich jak dzieci. Z czego to wynika? - Zazwyczaj taka postawa jest efektem naśladowania znanego sobie stylu relacji damsko- męskiej. Jeśli kobieta miała taki wzorzec, na przykład rodzinny to może go zupełnie automatycznie powtarzać w swojej relacji. Podobnie kiedy kobieta od dziecka była zachęcana do opiekowania się innymi, na przykład młodszym rodzeństwem, czy chorą babcią. W takiej sytuacji także wykształca się w nas automatyczny odruch opiekuńczości i wspierania ukochanej osoby. I wtedy opiekuńczość staje się językiem miłości- poprzez nią okazujemy komuś, że nam zależy, że jest ważny, że go kochamy - powiedziała Katarzyna Kucewicz. Bywa też tak, że pełne troski zachowania eskalują jednak do tego stopnia, iż relacja przestaje być symetryczna, a staje się więzią niczym troskliwy rodzic i rozkapryszone dziecko. Gdzie rodzicem jest kobieta, a dzieckiem wyręczany partner. Jest to szkodliwe dla obojga. Z jednej strony można współczuć kobiecie, że musi się zajmować partnerem jak dzieckiem, z drugiej jednak czasem bywa to element kontroli i wikłania w układ, gdzie kobieta jest kontrolująca, a mężczyzna osłabiany takim wyręczaniem i byciem traktowany jak bobas. Czasem opiekuńczość to wstęp do uzależnienia kogoś od siebie – dodała specjalistka.

Dlaczego mężczyźni nie lubią nadopiekuńczych kobiet?

Jak się okazuje, nadopiekuńczość wcale nie jest dobrą cechą. Według specjalistki przysparza cierpienia i jednej i drugiej stronie. Osoba nadmiernie troskliwa dużo się martwi i może mieć poczucie, że wszystko jest na jej głowie. Przez to odczuwać może przytłoczenie i zmęczenie obowiązkami. Osoba "opiekowana" zyskuje wygodę, ale traci poczucie sprawczości i własnej skuteczności. W efekcie nadopiekuńczość generuje dużo frustracji i konfliktów, bo zmienia partnerstwo w układ zależnościowy. Z tego względu wielu panów, zamiast doceniać dobro kobiety, denerwuje się na takie zachowanie. O opinię zapytaliśmy też drugiej strony. Jak w relacjach z nadopiekuńczymi kobietami czują się panowie? - Przyznaje, że na początku było to komfortowe. W domu zawsze czekał ciepły obiad oraz wyprasowana koszula. W momencie, kiedy na świecie pojawiło się nasze pierwsze dziecko, poczułem, że nie jestem traktowany jak partner, a starszy syn. Zrozumiałam, że relacje w naszym związku są zaburzone. Byłem pouczany, kontrolowany i rozliczany z każdej sekundy swojego życia – powiedział mężczyzna będący w 7-letnim związku. - Kiedy relacja miłosna zaczyna przypominać rodzicielską, zamiera w niej intymność, partnerstwo, a w dalszej kolejności pożądanie. Kiedy w związku brakuje równowagi w dawaniu i braniu, pojawiają się sprzeczki, nieporozumienia – wyjaśniła psycholog.

Troska a osaczanie - gdzie jest granica?

Tu nasuwa się ważne pytanie. Jak więc postępować, by nie zamęczać drugiej osoby swoją miłością? Gdzie zaciera się granica między troską a osaczaniem? - Troska nie powinna oznaczać traktowania partnera jak kogoś, kto nie umie sam o siebie zadbać. Czasami tworzymy w swoich związkach taki mit "a co ty byś beze mnie zrobił/ zrobiła". Nie warto iść w tę stronę i wspomagać partnera we wszystkich działaniach. Nawet jeśli sobie z czymś nie radzi, co nam wychodzi świetnie- lepiej jest pokazać JAK coś zrobić niż wyręczyć. Ludzie szczęśliwi w związkach to ci, którzy czują się w relacji dorośli i zaradni – powiedziała Katarzyna. Katarzyna Kucewicz dodała także, że czasami wcale nie chcemy wyręczać naszego partnera, jednak ten na różne sposoby zmusza nas do ustawicznej opieki nad nim. Wtedy ważna jest konsekwencja i niebranie na siebie odpowiedzialności za jego komfort.

- W domu powinno się ustalić jednolite i przejrzyste zasady. I nie brać na siebie tego, że druga strona np. nie miała czasu rano zrobić sobie śniadania i poszła głodna. Trudno. Każdy jest dorosły. Wielu kobietom tak po ludzku żal, że będzie głodny, że będzie wyglądał niechlujnie w źle uprasowanej koszuli i z tego poczucia nie potrafią stanowczo wyznaczyć granic. Dlatego dobrym jest przypominać sobie od czasu do czasu, że partner to dorosła osoba, która potrafi o siebie zadbać i potrzebuje tego by czuć własną sprawczość. To dobre dla związku – podsumowała.

Zobacz wideo:

Kłótnie w związku
Kłótnie w związku
Kłótnie w związku
Źródło: Dzień Dobry TVN

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości