Tomasz i Robert Stockingerowie szczerze o relacjach rodzinnych: "Zdarzały się zarówno ciche dni, jak i awantury"

Robert i Patrycja Stockinger o udziale w "Ugotowani w parach"
Robert i Patrycja Stockinger o udziale w "Ugotowani w parach"
Samotność w macierzyństwie
Samotność w macierzyństwie
Kasia Sokołowska o macierzyństwie
Kasia Sokołowska o macierzyństwie
Paulina Krupińska-Karpiel o macierzyństwie. "Dzieci osób publicznych mają przerąbane"
Paulina Krupińska-Karpiel o macierzyństwie. "Dzieci osób publicznych mają przerąbane"
Joanna Krupa o zdrowiu i macierzyństwie
Joanna Krupa o zdrowiu i macierzyństwie
Rodzicielstwo bliskości – przepis na szczęśliwe dziecko?
Rodzicielstwo bliskości – przepis na szczęśliwe dziecko?
Powrót do pracy po urlopie macierzyńskim
Powrót do pracy po urlopie macierzyńskim
Kamila Kamińska o macierzyństwie
Kamila Kamińska o macierzyństwie
Niedaleko padała jabłko od jabłoni. Jak było w ich przypadku? Tomasz i Robert Stockingerowie opowiedzieli w jednym z wywiadów o relacji ojciec-syn, domu, dzieciństwie i wartościach, którym obaj wierni są do dziś. Co ich łączy, a co dzieli?

Tomasz Stockinger o małym Robercie

Robert Stockinger był wyczekanym dzieckiem, oczkiem w głowie rodziców. Po wielu latach starań, gdy już opadły wszelkie nadzieje na potomstwo, los uśmiechnął się do aktora i jego żony. Syn przeszedł na świat w drugiej połowie lat 80 w Kanadzie, w Toronto. Tam rodzina spędziła jeszcze kolejne 10 miesięcy, zanim wróciła do Polski.

- Mieliśmy za sobą kilka przykrych doświadczeń, więc podchodziliśmy do ciąży Joli bardzo bojaźliwie. Żeby nie zapeszać, nie chcieliśmy wiedzieć, jakiej płci będzie nasze dziecko. Poza tym w tamtych czasach nie było takiego sprzętu jak dziś. Być może gdyby to była pełnowymiarowa ciąża, lekarz powiedziałby nam, czy mamy spodziewać się syna, czy córki. Ale Robert urodził się trochę za wcześnie – po siedmiu i pół miesiącach. Tak więc dopiero w momencie porodu dowiedzieliśmy się, że to chłopiec. Choć też nie tak od razu – wspomina Tomasz podczas rozmowy z dziennikarzem Plejady.

Dumny tata dodał także, że dzień narodzin syna był dla niego wyjątkowym wydarzeniem, które pamięta do dziś. - Miałem wtedy wrażenie, jakby rozstąpiło się nade mną niebo. Zaczęła dziać się jakaś metafizyka – powiedział.

Robert Stockinger – szef dzielnicy

Młody Robert był roześmianym, energicznym, pozytywnym, ale też czupurnym dzieckiem. Jak przyznał jego ojciec, walczył o swoje i lubił rządzić. Rozstawiał po kątach sąsiadów i kumpli. Nie bez powodu tata nazywał go szefem. W jednym z wywiadów Robert dodał jednak, że dzieciństwo nie zawsze było tak kolorowe, jak mogło się zdawać. Do sytuacji odniósł się ojciec. Tomasz precyzyjnie wyjaśnił, o co chodziło, a tym samym zdementował plotki.

- Prawdą jest, że zanim doszliśmy z żoną do wniosku, że zamieszkamy osobno, w naszym domu było dość burzliwie. Oboje chcieliśmy dobrze, ale nie zawsze nam to wychodziło. Zdarzały się więc zarówno ciche dni, jak i awantury. Przechodziliśmy przez wiele trudnych momentów. Czasem tak w życiu bywa. Po prostu. Niemniej jednak staraliśmy się robić wszystko, by nasz syn jak najmniej to odczuł – tłumaczył aktor.

Ostatecznie Tomasz podjął decyzję o wyprowadzce z domu. Mimo rozstania z żoną miał stały kontakt z synem. Jak przyznaje, spędzali razem sporo czasu i wspólnie wyjeżdżali.

- Myślę, że moich rodziców można postawić za wzór innym parom, które się rozstały. Spędzamy razem wszystkie święta i urodziny, nadal tworzymy rodzinę. Jedyne co, to mama i tata mają podpisane papiery rozwodowe i nie żyją pod jednym dachem. Tylko tyle i aż tyle. Moje dzieci o tym wiedzą, ale w ogóle nie zaprzątają sobie tym głowy. Nie pytają o to. Nigdzie przecież nie jest napisane, że dziadkowie muszą być małżeństwem i razem mieszkać – powiedział Robert.

Porównywanie do ojca

Życie dzieci znanych rodziców ma swoje plusy i minusy. Robert przyznaje, że od dzieciństwa rówieśnicy w szkole zazdrościli mu "domu". Ten zaś nie wyprowadzał ich z błędu i nie dzielił się problemami rodzinnymi. Nieco później dziennikarzowi zaczęło przeszkadzać porównywanie do taty.

- Sława wiąże się z sympatią i akceptacją widzów, co jest miłe, ale ma też ciemną stronę. Płaci się za nią dużą cenę. Dzieci znanych osób często są porównywane do rodziców. Czasem same wpadają w pułapkę i próbują za wszelką cenę im dorównać – powiedział Tomasz.

Robert nie poszedł w ślady ojca, jednak wybrał równie medialną drogę – dziennikarstwo.

- Jestem dumny z tego, jak świetnie rozwija się jego kariera. Uważam, że praca przed kamerą była mu pisana. I cieszę się, że związany jest z TVN-em, czyli stacją, która jeszcze nigdy nie była tak ważna dla polskiego rynku medialnego, jak dziś – dodał tata.

Ojciec, dziadek, przyjaciel

Obaj panowie są bardzo zapracowani. Zarówno Robert, jak i Tomasz realizują się zawodowo. Nie zapominają jednak o sobie. Choć w nieco innych warunkach, zawsze starają się ze sobą widywać i rozmawiać. Ułatwia to też fakt, że mieszkają blisko siebie.

- Ja zostałem ojcem, a mój tata dziadkiem. Mam więc teraz dużo więcej obowiązków. I okazje do tego, by spokojnie usiąść i porozmawiać, nie zdarzają się zbyt często. Moje dzieci skaczą, krzyczą i dbają o to, żebyśmy się nie nudzili. No więc inaczej spędzamy czas, ale nadal razem – powiedział Robert.

Tomasz zaś podkreślił, że podziwia relacje, jaką syn wypracował z żoną. Jest tym wzruszony i rozczulony. Bowiem Robert i Patrycja są spełnionymi rodzicami pełnymi miłości, oddania i poświęcenia.

- Ja starałem się być jak najlepszym ojcem. Myślę, że Robert nie tylko mi dorównał, ale przerósł mnie pod tym względem – podsumował.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

Autor: Nastazja Bloch

Źródło: Plejada.pl

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana
Materiał promocyjny

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana