Wielkie osiągnięcia Róży Kozakowskiej na Igrzyskach Paraolimpijskich w Tokio. "Kiedy byłam w domu dziecka, przyrzekłam sobie, że będę najsilniejsza"

Mateusz Grochocki/East News
Niezwykłe osiągnięcia Róży w Tokio
Źródło: Dzień Dobry TVN
Jeszcze niedawno Róża Kozakowska specjalizowała się w skoku w dal, ale postępująca choroba zmusiła ją do zmiany dyscypliny. Jak się okazało, jest tak wszechstronnie utalentowana, że podczas Igrzysk Paraolimpijskich w Tokio 2020 stanęła na podium w rzucie maczugą i pchnięciu kulą. Jakie towarzyszyły jej emocje?

Igrzyska Paraolimpijskie w Tokio 2020 - Róża Kozakowska

Róża Kozakowska została mistrzynią paraolimpijską w rzucie maczugą w klasie F32, w najlepszej próbie uzyskała wynik 28,74 m i poprawiła tym samym rekord świata. Z kolei w finale pchnięcia kulą wycelowała w srebro z wynikiem 7,37 m. Przez moment była nadzieja na kolejny rekord świata, ale jej wynik pobiła Ukrainka.

- Staram się wypaść zawsze jak najlepiej. Dążę do wyznaczonych celów, nieraz jest bardzo ciężko i też mam słabsze dni. To nie jest tak, że ja jestem sportowcem i wszystko mi wychodzi jak najlepiej. Tak jak każdy człowiek zmagam się z różnymi sytuacjami - powiedziała Róża Kozakowska w Dzień Dobry TVN.

Co czuła, zdobywając medale? - Przy srebrze było emocji co niemiara. Myślałam, że jak pchnę kulą tak na 7,10 m, to będzie dobrze. Później, jak pchnęłam na 7,37 m, to nawet nie wierzyłam, że jestem w stanie w tym momencie taki wynik uzyskać. Aczkolwiek emocje i ogromne wsparcie moich bliskich, widzów, popchnęły tę kulę dalej. Ten medal miał być dla mnie celem. Chciałam go zdobyć dla mojej siostrzenicy Lilianki, która urodziła się z porażeniem, długo walczyła o życie. Tak naprawdę to ona jest najdzielniejszą dziewczynką, kruszynką. Walczyła o coś najcenniejszego. Jest moją inspiracją i siłą - przyznała paraolimpijka.

Więcej na temat:

Trudna droga Róży Kozakowskiej do sukcesu

Róża również wielokrotnie walczyła o siebie i o swoje życie. Wiele wysiłku kosztowało ją to, by być w tym miejscu, w którym jest teraz. - Zaczynałam od skoku w dal. Później byłam prawie u szczytu, a nagle z powrotem znalazłam się na dole przez chorobę. Spróbowałam z pchnięciem kulą. Okazało się, że jest potencjał, ale znowu pojawiła się choroba, porażenie się pogłębiło. Powiedziałam sobie, że się nie poddam. Dopóki będę miała siłę walczyć i wstanę, to będę robić wszystko. Zaczęłam nową dyscyplinę. Maczuga to był strzał w dziesiątkę, to coś, co mi leży najbardziej, ale też kuli nie zostawiłam - zapewniła Róża Kozakowska.

Paraolimpijka mimo przeciwności losu i trudnego dzieciństwa osiąga sukcesy. - Od dziecka byłam bardzo słaba. Kiedy byłam w domu dziecka, przyrzekłam sobie, że będę najsilniejsza i najszybsza. Dokonywałam tego w niebywały sposób, bardzo szybko. Zawsze powtarzam to, że miałam, mam i będę mieć jedynego przyjaciela, jakim jest Bóg. Modliłam się i wierzyłam, że we wszystkim mi pomaga. Jest ze mną w każdej sekundzie. Dlatego stawiałam sobie wysokie cele i uważałam, że mogę tego dokonać, bo wszystko jest możliwe. Wiara przenosi góry - podkreśliła medalistka z Tokio.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości