Zamknięci w czterech ścianach. Dlaczego spółdzielnia nie buduje windy, skoro nie musi jej finansować?

Dlaczego spółdzielnia nie buduje windy, skoro nie musi jej finansować?
Dlaczego spółdzielnia nie buduje windy, skoro nie musi jej finansować?
Czują się więźniami we własnych mieszkaniach, których nie opuszczają miesiącami, a nawet latami. Ich życie mogłoby się zmienić, gdyby zamontowano windę. Spółdzielnia, do naszej wizyty, wydawała być się głucha na prośby mieszkańców. Reportaż programu Uwaga! TVN.

Pan Ryszard ma zanik mięśni, jego dorosły już syn - porażenie mózgowe. Mężczyźni mieszkają na trzecim piętrze. Od lat nie wychodzą z domu.

- Moja żona zmarła, a ja nawet nie byłem na pogrzebie. Nie mogłem zejść. Nawet jak bym zszedł z tych schodów, to wiedziałem, że nie wejdę na górę – ubolewa pan Ryszard. I pokazuje: - Ten chodzik to moje nogi. Chciałbym wychodzić, ale bez windy nie da rady.

Mieszkająca obok 52-letnia pani Celina zna na pamięć liczbę schodów, które musi pokonać. Na razie jeszcze wychodzi, ale obawia się, że w końcu także zostanie unieruchomiona w mieszkaniu.

- Jestem po trzech operacjach. Mam endoprotezę stawu biodrowego. Do drzwi mam 81 schodów – mówi kobieta. I dodaje: - Mam krzywą miednicę i boli mnie wchodzenie i schodzenie.

W tej samej klatce mieszkają państwo Maria i Tadeusz Żołyniakowie. Oboje już mocno po siedemdziesiątce. Pani Maria jest po operacji, ostatni raz na zewnątrz była kilka tygodni temu.

- Wychodzę raz na dwa miesiące. Jestem więźniem w swoim domu. Mieszkam jak w klatce. Z tego powodu czuję się bardzo źle – mówi pani Maria.

- Jak przynoszę zakupy, to często czekam na schodach aż pojawi się jakiś sąsiad, który mi to zaniesie. Jest makabra – mówi pan Tadeusz. I dodaje: - Jak człowiek był młody, to się w ogóle nad tym nie zastanawiał, a wszystkich nas to przecież czeka.

Z jakiś środków można sfinansować budowę zewnętrznej windy?

Bohaterowie naszego reportażu mieszkają w Tychach przy ulicy Wyszyńskiego. Od dawna walczą o zewnętrzną windę, która zdecydowanie ułatwiłaby im życie. Jeden z lokatorów - emerytowany inżynier budowlany - szczególnie zaangażował się w tej kwestii.

- Przygoda z windą zaczęła się już wiele lat temu. Ale nie było możliwości jej sfinansowania. Ale w zeszłym roku zacząłem za tym deptać. Nic nie wydeptałem, chociaż jest możliwość jej sfinansowania. Część kosztów, które spółdzielnia wstępnie określiła na 600 tys. zł, mogłoby być sfinansowane z PEFRON-u. A część z kredytu z BGK, które są właśnie na to, by zlikwidować bariery architektoniczne – mówi Marek Zydroń.

PEFRON do windy może dołożyć do 30 proc. wartości. Kolejne pieniądze można uzyskać z programu Dostępność Plus, od końca 2019 roku Bank Gospodarstwa Krajowego udziela niskooprocentowanych pożyczek z możliwością częściowego umorzenia. Oznacza to, że w tym wypadku z 600 tysięcy może zrobić się zaledwie 300 tys. zł.

- Na podstawie tych danych, czyli PEFRON-u, kredytu i umorzenia, wyliczyłem symulację i wszyła mi rata. I z tym poszedłem do wszystkich mieszkańców, pytając, czy się na to zgodzą. Wychodziło, że będzie trzeba płacić po około 60 zł miesięcznie. Nikt nie protestował. Starsze osoby były zachwycone, a młodzi też zadowoleni. Lokatorzy sami chcą zapłacić, nie korzystając z funduszy spółdzielni, a spółdzielnia mówi nie – ubolewa pan Marek.

Budynek ma kilka lokalizacji, w których można zbudować zewnętrzną windę. Zbudowany w latach 70. blok jest dość nietypowym projektem. Choć w dokumentach ma cztery piętra, z powodu ukształtowania terenu, jest ich pięć. Gdyby był budowany dziś, obowiązkowo miałby windę. Mieszkania znajdują się zarówno na piętrach, jak i półpiętrach, co oznacza, że winda nie byłaby jednakowo dostępna dla wszystkich. Czym innym jest jednak pokonanie kilku schodów, a czym innym - kilkudziesięciu.

- Spółdzielnia napisała, że jak będzie winda, to część osób będzie pokrzywdzona, bo trzeba będzie wejść lub zejść pół pietra. Ale w razie skrajnych przypadków można przecież zrobić na półpiętra windę poręczową – mówi pan Marek.

Uwaga! TVN. Dlaczego spółdzielnia nie chce zewnętrznej windy?

Prócz kwestii półpięter, spółdzielnia ma niewiele argumentów. W piśmie czytamy między innymi, ile winda kosztuje - choć mieszkańcy wyraźnie zaznaczali, że będą spłacać pożyczkę oraz że konieczna jest zgoda innych członków spółdzielni.

Jak się okazało, spółdzielnia o taką zgodę nigdy nawet nie pytała.

- Przeszkodą są chyba głównie warunki ekonomiczne, koszty. Wyliczyliśmy, że taki dźwig to będzie około 600 tys. zł – stwierdza Marek Sękiewicz ze spółdzielni Oskard w Tychach.

- Ale mieszkańcy zgodzili się ponosić koszty inwestycji – zaznaczyła reporterka Uwagi! Joanna Bukowska.

- To nieruchomość wielobudynkowa. W tej nieruchomości, gdyby docelowo wyposażyć ją w dźwigi osobowe, należałoby wykonać nie jeden dźwig, a 16. Myślę, że musielibyśmy z tymi mieszkańcami się spotkać i porozmawiać – mówi Marek Sękiewicz.

Dlaczego do tej pory spółdzielnia tego nie zrobiła?

- Być może będzie taki moment, kiedy z takimi osobami się spotkamy – stwierdza Sękiewicz.

W niektórych miastach udało się wybudować windy zewnętrzne

To, co jest nie do przeskoczenia dla spółdzielni z Tychów, było możliwe dla zarządu budynków komunalnych w Rzeszowie. W jednym z budynków powstało sześć wind zewnętrznych.

Co więcej, rzeszowskie windy zatrzymują się właśnie na półpiętrach, bo nie było innej możliwości. Dla mieszkańców to i tak ogromna poprawa komfortu życia.

Tymczasem przedstawiciel spółdzielni w Tychach złożył nam deklarację.

- Możemy powiadomić wszystkich mieszkańców i właścicieli tej wielobudynkowej nieruchomości i sprawa jest otwarta. Proszę zadzwonić w drugiej połowie maja – oświadczył Sękiewicz.

Odcinek 7463 i inne reportaże "Uwagi!" można oglądać na Player.pl.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości